BARBARA MARCINKOWSKAWA
Wczoraj (15 maja) nastąpiło oficjalne przekazanie władzy nowemu prezydentowi. Jednak, podczas gdy cała Europa ekscytuje się zwycięstwem socjalisty i oficjalną zmianą kierunku polityki francuskiej, warto uświadomić sobie, że to jeszcze nie koniec procesu wyborczego we Francji, gdyż czekają ją jeszcze wybory parlamentarne…
Każdy, kto choć trochę interesuje się francuska polityką, dobrze orientuje się, że na czele rządu stoi głowa państwa – prezydent. Jednak, mimo iż jego pozycja w rządzie jest bardzo mocna, może dojść do sytuacji, gdzie bez poparcia w parlamencie, nie będzie w stanie skutecznie realizować swojego programu. Czy to realna możliwość? Jak najbardziej!
Najbliższe wybory parlamentarne odbędą się już za miesiąc (10. i 17. czerwca). Odkąd kadencja prezydencka została skrócona do 5 lat*, wybory prezydenckie odbywają się w tym samym roku co parlamentarne. Ma to zarówno pozytywne jak i negatywne strony.
Zaletą jest niewątpliwie połączenia kampanii wyborczych. W ten sposób łatwo jest identyfikować partię z silnym przywódcą – kandydatem na prezydenta. Za zwycięstwem lidera często idzie również zwycięstwo w wyborach do Assemblee Nationale. Nie zawsze jednak tak było.
Francja już trzykrotnie doświadczyła tzw. okresu ‘kohabitacji’. Jest to sytuacja w której prezydent wywodzi się z innej partii niż większość parlamentarna. Pierwsza kohabitacja miała miejsce w 1986 roku, kiedy lewicowy prezydent F. Mitterand (na 2 lata przed końcem jego pierwszej kadencji) został zmuszony do mianowania Jacquesa Chiraca premierem, gdyż koalicja partii prawicowych zdobyła łącznie ponad 44% mandatów. Druga kohabitacja również miała miejsce za czasów rządów Mitteranda (1993 rok – druga kadencja, również na 2 lata przed koncem), kiedy wybory legislacyjne ponownie wygrała prawica.
W 1995 roku Jacques Chirac został wybrany prezydentem Francji, a już dwa lata później społeczeństwo odwróciło się od prawicowców, by w wyborach parlamentarnych zaufaniem obdarzyć PS. Była to trzecia, i jak dotąd ostatnia kohabitacja we Francji. Trwała pięć lat i przez wielu komentatorów sceny politycznej określona została mianem paraliżu decyzyjnego.
Od 2002 roku normalna kadencja parlamentu pokrywa się z tą prezydencką (wyjątek stanowiłaby sytuacja, w której prezydent rozwiązałby parlament przed upływem jego kadencji).
Czy skrócenie kadencji miało na celu zapobieżenie paraliżowi władzy poprzez brak możliwości skonstruowania efektywnego rządu? Trudno powiedzieć. Nie ulega jednak wątpliwości, że łatwiej przewidzieć wynik wyborów legislacyjnych gdy odbywają się one tuż po tych prezydenckich, wszak nastroje społeczne nie zmieniają się aż tak często.
Już w zeszłym roku Marta Makowska zwracała uwagę, że zwycięstwo socjalistów w wyborach kantonalnych (odpowiednik wyborów samorządowych w Polsce) może być zapowiedzią wygranej PS w tegorocznych wyborach. Jej słowa okazały się być prorocze. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której Francois Hollande zdoła w ciągu miesiąca zniechęcić naród do siebie i swojej partii. Czy jest to możliwe? Na odpowiedź musimy jeszcze trochę poczekać.
—————————————————————————–
* W 2002 roku uchwalono zmianę konstytucji, która skracała kadencję z 7 do 5 lat. Pierwsza kadencja 5letnia rozpoczęła się w 2002 roku
** Zainteresowanym historią kohabitacji polecam dokumentację dostępną na stronie : http://www.ladocumentationfrancaise.fr
http://www.lemonde.fr/resultats-elections-legislatives/
Tak dla porządku, warto podać ostateczne wyniki 😉
[…] B. Marcinkowska, Czy Sarkozy ma szansę wygrać bitwę o Parlament? […]