Ameryka Północna Gospodarka Program Wolnościowy Stany Zjednoczone

Jak drukować pieniądze

PIOTR SZAFRUGA, Program Wolnościowy

Już od jakiegoś czasu amerykańskie banki, wsparte finansowo przez państwo w ramach programu TARP (Troubled Asset Relief Program), informują, że z powrotem osiągają zyski. Ma to pokazać niedowiarkom słuszność i skuteczność udzielonej im w wysokości 700 mld USD  rządowej pomocy oraz uzasadnić, że w tej perspektywie wydanie zaledwie kilku miliardów z pieniędzy podatników na premie dla menadżerów jest jak najbardziej słuszne. Ujawnione pod koniec zeszłego roku dane dotyczące rzeczywistej skali pomocy dla banków pokazały, iż koszty tych działań były dużo większe niż dotąd sądzono.

Pod koniec listopada  Bloomberg ujawnił, że TARP nie był jedynym wsparciem udzielona instytucjom finansowym na koszt podatnika. 7,77 biliona dolarów – tyle wyniosła niejawna pomoc udzielona bankom przez System Rezerw Federalnych (FED). To jednocześnie 11 razy więcej niż mocno krytykowana za oceanem pomoc rządowa w ramach TARP. Nawet jeśli ta suma w rzeczywistości jest kilkakrotnie mniejsza i tak przeraża.

FED zaprzecza tym informacjom. Problem w tym, iż sam nie chce ujawnić swoich danych. Okazuje się bowiem, że jest to najbardziej tajemnicza i nieprzejrzysta instytucja finansowa w Stanach Zjednoczonych. O ile przepisy wymagają od graczy na rynku finansowym dużej jawności danych, FED żądania o ujawnienie przeprowadzanych przez siebie transakcji ignoruje. Tak jak pomoc dla banków, nie są one znane nawet Kongresowi.

Zamiast się rozpisywać, polecam obejrzeć nieco satyryczny komentarz co całej sprawy z The Daily Show:

Trzeba jednak przyznać, że ludziom w Waszyngtonie fantazji i pomysłów nie brakuje. Nie dość, że pożyczyli pieniądze bankom praktycznie bez odsetek, to po chwili sami poprosili te banki o pożyczkę. Oczywiście tym razem po uczciwej, bankowej stopie procentowej.  Czy tylko według mnie  wygląda to na sprzeniewierzanie publicznych pieniędzy?

Banki zarobiły na tym ponad 10 miliardów dolarów. Zresztą, podobnie było przy okazji TARPu – banki otrzymały od rządu pieniądze, aby następnie pożyczyć je (oczywiście na procent) rządowi, by ten miał na wypłacanie bankom pieniędzy w ramach TARPu. W tym świetle zyski banków, które miały usprawiedliwić państwową pomoc, przestają wyglądać tak okazale.

FED okazuje się instytucją całkowicie autonomiczną, działającą według własnego uznania. Dopiero niedawno odbył się pierwszy w jej historii  audyt (FED utworzono w 1913). Jego wyniki były jeszcze ciekawsze niż dane Bloomberga. Według GAO (Government Accountability Office), instytucji kontrolnej Kongresu, w okresie 2007-2010 FED wsparł instytucje finansowe kwotą 16 bilionów (!) dolarów. To więcej niż amerykański PKB. Wszystko bez wiedzy Kongresu i Białego Domu.

FED jest w swoich działaniach praktycznie bezkarny. Decyzje, które dla prezesa jakiejkolwiek innej instytucji kończyłyby się za kratkami, nie są niczym dziwnym w praktyce Rezerwy Federalnej. Wpisuje się to w obowiązujący obecnie model systemu bankowego, nadający mu szczególny status prawny. To ten system w znacznej mierze odpowiada za oddzielenie się go od realnej gospodarki. O ile w okresie obecnego kryzysu samo „odrealnienie” sektora finansowego jest szeroko krytykowane, propozycje wprowadzenia nowych regulacji mają na celu zmodyfikowanie obecnego modelu. Zasadnicze założenie modelu pozostają bez zmian.

Tym założeniem jest usankcjonowana możliwość kreacji pieniądza. Polega ono na tym, iż bank jest zobligowany do trzymania, jako rezerwy, jedynie części (w USA 10%, w Polsce 3,5%) złożonych w nim pieniędzy (tzw. system rezerwy cząstkowej). Resztę może pożyczyć jako nowy  pieniądz, niezależny od pierwotnego depozytu. Ponieważ są to „nowe” pieniądze, po zwróceniu ich przez pożyczkobiorcę, bank traktuje jej jako nowy depozyt, z której może ponownie udzielać nowej pożyczki. I tak w kółko (nie żeby to przypominało nielegalne drukowanie pieniądza przez fałszerzy). System ten określa się mianem systemu rezerwy cząstkowej lub rezerw obowiązkowych.

Przykład: Jeśli bank ma 1000$, może pożyczyć 900$ (załóżmy 10% rezerwy cząstkowej). Są to jednak nowe pieniądze, tzn. bank wciąż ma 1000$ i dodatkowo pożycza wykreowane z tego dodatkowe 900$. Tym samym, gdy pożyczka zostaje spłacona, bank ma 1900$. Dodatkowo na bazie tych nowych 900$ można pożyczyć kolejne 90%, czyli 810$ (10% zostaje jako rezerwa). Gdy pożyczka zostanie spłacona, bank będzie miał już 1900$+810$=2710$. Przeprowadzając tę operację w nieskończoność ostateczny bilans banku wyniesie 10,000$.* Jest to 10-krotne więcej niż bank posiada w realnym depozycie. Warto zauważyć, że nie uwzględniliśmy tu jeszcze oprocentowania kredytu.

Takie kreowanie pieniądza „z powietrza” powoduje, iż obecnie używany pieniądz określany jest jako „oparty na długu”. Oznacza to, iż powstał tylko dlatego, że ktoś dostał go w banku jako pożyczkę. Całość pieniądza jakim się posługujemy wywodzi się z kredytów zaciągniętych kiedyś w bankach. Do spłacenia tych kredytów potrzeba zatem więcej pieniędzy niż jest w obrocie (trzeba doliczyć odsetki od kredytu pobierane przez bank). Ponieważ nie możemy sami drukować pieniądza, jedynym sposobem spłaty jest zaciągnięcie nowych pożyczek.

Koszty takiego systemu ponosi realna gospodarka. Tworzenie pieniądza powoduje spadek jego wartości. To zaś uderza w tych którzy nie mają zdolności jego drukowania. Wszystkie koszty odrealnienia rynków finansowych ponosi realna gospodarka.

Sama w sobie kreacja pieniądza nie ma jednak dużej siły oddziaływania. To, co powoduje, że  staje się ona jawną niesprawiedliwością jest państwowy przymus korzystania z tego pieniądza. Gdyby nie to, nie byłoby przeszkód, żeby pieniądz traktować tak jak każdy inny towar – jeśli jego wartość spada i jest niestabilny, tak jak towar można go porzucić na rzecz lepszej waluty lub np. złota. Niestety, nie jest tak łatwo. Sklepikarz nie ma bowiem prawa odmówić  przyjęcia zapłaty w złotówkach (nawet jeśli wolałby np. w euro). Jest zobowiązany je przyjąć pod groźbą kary.

Główną przyczyną stworzenia pieniądza opartego na długu była chęć zwiększenia możliwości finansowania wydatków państwa. Wydając dodrukowane pieniądze, państwo zwiększa ilość pieniądza w obiegu. Powoduje to spadek jego wartości, czyli wzrost cen (efekt inflacji). Tym samym wydatki te finansowane są z kieszeni obywateli. Inflacja to nic innego jak podatek. Ale można go uniknąć, trzeba tylko mieć własną maszynę drukarską.

_________

*Im mniejszy procent wymaganej rezerwy, tym większą możliwość kreacji pieniądza. Przy procencie dążącym do zera, liczba wykreowanego pieniądza rośnie do nieskończoności.

One Response

Comments are closed.