RAFAŁ BILL, Program Wolnościowy
W ciągu ostatnich dwóch dni Kraków miał zaszczyt gościć w murach Uniwersytetu Jagiellońskiego osoby biorące udział w ważnym wydarzeniu – European Intersectoral Summit on Research and Innovation. Międzynarodowa konferencja zgromadziła wielu ekspertów z Europy, którzy zastanawiali się, jak poprawić sytuację Unii Europejskiej, której pozycja w zakresie innowacyjności wobec światowych konkurentów ulega stałemu pogorszeniu. Miałem okazję brać udział w tym wydarzeniu i posłuchać wygłoszonych wykładów.
Na początek pytanie: jakie jest najbardziej innowacyjne państwo na świecie? Nie, nie jest to Grecja, choć faktycznie są pomysłowi w dziedzinie długu publicznego. Ani USA lub Japonia. W ocenie m.in. Global Innovation Index krajem tym jest… Szwajcaria, pozostająca naturalnie poza strukturami Unii Europejskiej.
Dlaczego casus Szwajcarii jest przywoływany? Jest to przykład państwa, które nie poświęca dużego procentu rocznego PKB na wydatki na sferę B+R. Zamiast tego, Szwajcarzy stworzyli dobry klimat dla sfery B+R. Jeden z delegatów na konferencji opowiadał przy mniej formalnym lunchu, że jego rodacy z Niemiec wolą jechać założyć innowacyjną firmę do Szwajcarii niż zrobić to w Niemczech. Powód jest prosty: w Szwajcarii można to zrobić w ciągu jednego dnia. W Polsce jedno okienko nadal pozostaje pobożnym życzeniem na papierze (nota bene, we wspomnianym Global Innovation Index Polska zajęła 43 miejsce m.in. za Jordanią i Mołdawią).
Na szczycie obecny był również twórca (prof. Soumitra Dutta) wspomnianego Global Innovation Index, który tworzony jest od czterech lat przez INSEAD, jedną z największych szkół biznesu na świecie, mającą siedzibę we Francji. INSEAD zadał ciekawe pytanie Francuzom: kogo należałoby uznać za Billa Gatesa Francji? Autorzy pytania nie doczekali się odpowiedzi. Usłyszeli za to inne pytanie od obywateli Francji: a dlaczego to miałoby być ważne?
W trakcie konferencji wielu mówców skupiało się lub apelowało o większe środki na działania badawczo-rozwojowe lub utworzenie nowej instytucji europejskie wspierającej badania. Zdania na ten temat były podzielone. Węgierki minister odpowiedzialny za innowację i konkurencję, prof. Zoltan Csefalvay, zaproponował inne podejście: „we need heroes” (domyślnie w obszarze innowacji).
Jego słowa mogą wydawać się zabawne jedynie na samym początku. Inni paneliści, w szczególności kierownik Orange Labs Polska, Krzysztof Kozłowski, podkreślali, że era takich osób jak Leonardo da Vinci skończyła się już wiele dekad temu. Kozłowski podkreślał znaczenie networkingu – w dzisiejszym świecie nie wystarczy geniusz jednej osoby, by stworzyć nową technologię na miarę planów helikoptera renesansowego myśliciela. Potrzebni są liderzy, którzy będą kreować ambitne idee i kierować zespołem specjalistów.
Węgierski minister stawiał najbardziej odważne tezy – według niego obecny kryzys ekonomiczny i polityczny Unii Europejskiej może przynieść pozytywne skutki. Jego zdaniem źródłem innowacji jest… szok. Gdy doświadcza go dana jednostka lub instytucja, podejmuje kroki, aby w przyszłości zminimalizować podobne negatywne działania. Jest to ciekawy punkt w dyskusji, w której tradycyjnie panuje przekonanie, że źródła innowacji mają naturę popytową/podażową (w ekonomii) lub wynikają z niespójności społecznych (w naukach społecznych).
Konferencja była znakomitym wydarzeniem, jednak pojawiło się parę elementów, które nie uzyskały akceptacji kilku uczestników. O jednym już wspomniałem. Zastanawiając się nad nowymi sposobami pobudzenia innowacyjności w Europie, wielu panelistów zwracało uwagę na potrzebę zwiększenia wydatków publicznych na sferę B+R lub powołanie nowych instytucji, które odpowiadałyby za kreowanie innowacji. Takie stanowisko napotkało opór ze strony przedstawicieli biznesu oraz niektórych młodszych uczestników konferencji, którzy w przyszłości będą spłacać zaciągnięty na ten cel dług (warto zaznaczyć, że byłem jedną z najmłodszych osób na sali panelowej – to zła wiadomość, że studenci i doktoranci nie są zainteresowani tematyką innowacyjności). Wiceprezes Ericpol Telecom argumentował, że lepiej przeznaczyć te docelowe 3% PKB Unii Europejskiej, które chce poświęcić na sferę badawczo-rozwojową, na inne cele np. budowę autostrady czy kupno autobusów. Dzięki temu będą widoczne mierzalne efekty, natomiast państwo powinno tworzyć dobry klimat do inwestycji w B+R i nie stać na przeszkodzie funkcjonowaniu wolnego rynku.
Temat innowacyjności pozornie wydaje się wyeksploatowany w drugiej dekadzie XXI wieku, ale jest to mylne wrażenie. Wciąż trwają badania nad tą tematyką – w związku z tym że świat zmienia się coraz szybciej, to coraz bardziej oddala się moment ich zakończenia, jeśli kiedykolwiek był on możliwy do osiągnięcia. Dlatego dobrze, w szczególności w Polsce, która ma problem z innowacyjnością we wszystkich sferach (polityka, ekonomia, społeczeństwo), że pojawiła się możliwość do gorącej dyskusji. Kto wie, może dzięki temu narodzi się nowy „heros” innowacji?