ANITA SĘK
Wyobrażam sobie, że oficjalno-nieoficjalną stolicę Europy – Brukselę – najlepiej zwiedzać w sierpniu. Wtedy jest większa szansa, że dni nie- deszczowych będzie więcej (bo szarość na dłuższą metę jednak może przytłaczać), a także i unijni odpicowani garniturowcy nie będą nam przesłaniać widoków na majestatyczny Parlament, Komisję czy Radę, wszystkie oczywiście Europejskie.
Tak, sierpień jest miesiącem urlopowym. Nie tylko instytucje unijne, ale i organizacje międzynarodowe, placówki zagraniczne, a w ślad za nimi – wszystkie brukselskie think-tanki – jadą na wczasy. Jest jednak jedna jedyna, która pozostaje na swym stanowisku. Przynajmniej na razie. To Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej vel. Wysoka Przedstawiciel UE do spraw zagranicznych i bezpieczeństwa Catherine Ashton.
Szefowa Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ) – „unijnej dyplomacji” lady Ashton słynie przede wszystkim z przerostu ambicji wymieszanej z przesadnym uporem i (na szczęście niezbyt dokuczliwą) arogancją. Jej brak szerszej wiedzy z zakresu stosunków międzynarodowych oraz niechęć państw członkowskich do oddania części swoich prerogatyw „minister spraw zagranicznych UE” powoduje, że unijna odpowiedź na międzynarodowe wydarzenia jest zazwyczaj spóźniona i nieadekwatna. UE produkuje zbyt wiele – niewiele albo nic nieznaczących oświadczeń, typu: we follow the situation with interest and concern – jak w przypadku Tunezji, Egiptu czy Syrii, ponieważ sama ma niewiele do powiedzenia (zob. Libia testem dla UE). Liczba opublikowanych w okresie grudzień 2009 – maj 2011 na portalu ESDZ wiadomości, z których ok. 80% to oświadczenia Wysokiej przedstawiciel, wynosi łącznie 1770, z czego 20 opublikowano w 2009 r. w ciągu miesiąca działalności C. Ashton, 1000 w roku 2010, a 750 do połowy 2011 – jak widać, tendencja jest rosnąca, ale nie wydaje się, by ilość przekładała się na jakość, i by w rezultacie Unia zalewając świat swoimi oświadczeniami nabrała dla niego większego znaczenia. Nawet sam Sekretarz Generalny Pierre Vimont przyznaje, że funkcja komunikacyjna i informacyjna ESDZ nt. jej pracy i działalności została przygnieciona tonami oświadczeń.
Liderzy państw członkowskich UE zarzucają Wysokiej przedstawiciel zasłanianie się pochłaniającym ją całkowicie zajęciem tworzenia ESDZ, za którym – jak uważają – kryje się po prostu brak pomysłu na tę funkcję i na strategię obecności UE w świecie. Stworzenie „najlepszej dyplomacji na świecie” stało się jednym z trzech najważniejszych zadań, jakie wyznaczyła sobie C. Ashton. Na początku urlopowego sierpnia, wskazała ona kolejne (po dużej rotacji we wrześniu ub. r.) nominacje na szefów 25 delegacji UE – „unijnych ambasad”. Szesnastu kandydatów pochodzi ze służb dyplomatycznych państw członkowskich, 7 z ESDZ, a 2 z KE. W ten sposób wymóg zapisany Decyzją Rady z dnia 26.07.2010 r. określającą organizację i zasady funkcjonowania ESDZ (2010/427/UE) o wypełnieniu 1/3 struktur ESDZ dyplomatami z państw członkowskich został – wg obliczeń samej Służby – prawie spełniony, w obecnym rozdaniu wynosząc 30%.
Czworo mianowanych pochodzi z nowych państw członkowskich: z Węgier, Rumunii i 2 z Czech, co podnosi łączną liczbę stanowisk kierowniczych ESDZ (szefów, zastępców i charge d’affaires) przypadłą tym krajom do 21, tj. 15%. Wśród mianowanych znalazło się 8 kobiet – z łączną liczbą 31 (22%) jest to nadal wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań. Najwięcej stanowisk, (aż 7), przypadło Francji, dzięki czemu wysunęła się ona na pozycję lidera w ‘zasiedleniu’ ESDZ. Na drugim miejscu uplasowały się Włochy, otrzymując 4 nominacje. Najciekawsza pozycja szefa delegacji UE przy ONZ w Nowym Jorku przypadła Austriakowi, Thomasowi Mayr-Hartingowi. Nominacje wskazały także szefów w m.in. Indiach, Etiopii, Turcji, Szwajcarii i Armenii. Ciekawostką jest otwarcie delegacji UE w państwach członkowskich: we Francji, Włoszech i w Austrii. Pełna lista nominacji dostępna jest na stronie ESDZ.
Poniższy wykres przedstawia narodowość szefów delegacji UE oraz dyrektorów ESDZ przed powstaniem Służby oraz po nominacjach 2010/2011 i 2011. Ukazuje on, że w unijnych strukturach przodują Francuzi i Włosi. Nie zaskakuje także wysoka pozycja małego, ale najlepiej zorientowanego w sprawach unijnych narodu belgijskiego. Zdecydowanie najsłabiej wypadają nowe państwa członkowskie, przy czym niewielkie Czechy wyprzedzają szóstą gospodarkę UE – Polskę. Stosunkowo słabo w meandrach unijnej dyplomacji radzą sobie także Niemcy i Wielka Brytania.
Jak zwraca uwagę Olaf Osica, analityk Centrum Europejskiego Natolin, ilustracją troski nowych państw członkowskich o należytą ich reprezentację w unijnej external relations family, a jednocześnie miernikiem pożądanej zmiany jest tzw. indeks Kinnocka (Kinnock Reference Value, dalej KRV). Został on opracowany przed rozszerzeniem UE w 2004 r. w celu sprecyzowania proporcji udziału urzędników nowych państw członkowskich w Komisji Europejskiej. KRV jest oparty na uśrednionej wartości trzech kryteriów: liczby mieszkańców, liczby miejsc w PE oraz liczbie głosów w Radzie. Poniższy wykres ukazuje zestawienie procentowego udziału personelu państw członkowskich w DG RELEX z 2010 r. ze składem pożądanym, opracowanym na podstawie KRV, który odzwierciedlałby równowagę geograficzną. Zestawienie pokazuje stopień niedoreprezentowania nowych państw członkowskich w DG RELEX. Utrzymanie tej tendencji w tworzeniu ESDZ doprowadziłoby do stałej marginalizacji państw ‘nowej Europy’, a co za tym idzie osłabienie jej politycznego i demokratycznego mandatu do pełnienia swej roli.
Bardzo ciekawy artykuł! Pamiętam debaty w momencie kiedy tworzono ESDZ – że to pozbawi nas NAJLEPSZYCH dyplomatów, gdyż będzie trzeba ich wysłać do Brukseli – cóż wygląda na to, że nawet nie mieliśmy kogo wysyłać…
Dlatego Anita musi się szybko szkolić i uczyć, żebyśmy mogli ją wyeksportować do ESDZ 😛
[…] A. Sęk, Urlop w UE, a praca w ESDZ wre… […]