DOROTA ORTYŃSKA
Ile osób wie, słyszało lub czytało w środkach masowego przekazu, o udziale Szwecji w interwencji w Libii? Na czym polega ich wkład w tę operację? Tak niewiele mówi się o państwie, które nie będąc członkiem NATO i prowadząc politykę neutralności od wielu lat, odgrywa ważną rolę w realizacji interwencji w Libii i odpowiada w znacznej części za jej skuteczność i powodzenie.
Szwecja ma już doświadczenie we współpracy z NATO (oraz UE) przy okazji misji w różnych częściach świata. Zarówno tam, jak i w Libii, ich udział cechuje skandynawska solidność, fachowość i zorganizowanie.
Podczas obecnej interwencji szwedzkie siły zajmują się wykonywaniem zdjęć szpiegowskich podczas lotów nad terytorium Libii. Dysponują pięcioma myśliwcami Gripen, które służą tam wyłącznie do szpiegowania. Jakikolwiek atak lub choćby naprowadzenie laserem samolotu innego państwa na cel do ataku byłoby dla szwedzkiej opozycji parlamentarnej powodem do wstrzymania udziału Szwedów w interwencji. Taka była treść kompromisu, na który zgodziła się największa szwedzka partia opozycyjna w parlamencie – Socjaldemokracja – wobec mniejszościowego koalicyjnego rządu. W misji służy dziesięciu pilotów oraz dziewięćdziesiąt osób pozostałego personelu.
Dowództwo NATO każdego dnia około godziny 18.00 wydaje wstępny rozkaz, potwierdzony następnie o 19.00, mówiący jakie dziesięć celów ma być następnego dnia sfotografowanych. O 2.00 w nocy zaczynają się szczegółowe przygotowania, planuje się nawigację, tankowanie w powietrzu, określa się najkrótszy czas, jaki jest potrzebny na każdy cel, przygotowuje się elektroniczną mapę dla pilota. O godzinie 5.30 organizowany jest pierwszy briefing, w czasie którego omawia się też rutynowe czynności na wypadek, gdyby pilot musiał porzucić samolot nad Libią. W czasie kolejnych godzin następują coraz bardziej szczegółowe przygotowania pilotów. Ostatecznie startują oni z bazy Sigonella na Sycylii o 9.00. Lot nad Libią i wykonywanie zdjęć szpiegowskich trwa do godziny 12.30.
W tym momencie zaczyna się najważniejszy punkt wszystkich szwedzkich działań. Zrobione przez pilotów zdjęcia – bardzo dokładne i świetnej jakości – trzeba opracować. Oznaczyć obiekty i opisać, inaczej nie będą one służyły dowódcom. Zajmują się tym „tłumacze zdjęć” (szw. fototolkar), specjaliści, którzy przygotowują raporty ze zrobionych zdjęć (końcowe raporty gotowe są o 18.30). Dowódcy NATO są bardzo zadowoleni z jakości tych „tłumaczeń”. Szwedzcy „tłumacze zdjęć” są wręcz uważani za najlepszych i mówi się, że wprawiają Amerykanów w zakłopotanie.
Szwedzi odpowiadają za 37% taktycznych działań szpiegowskich podczas interwencji, wykonując 2 loty dziennie. NATO chciałoby, żeby wykonywali ich więcej. Tutaj musieli odmówić (z żalem), ponieważ nie dysponują większą liczbą specjalistów i na dłuższą metę opisywanie większej ilości zdjęć przy zachowaniu jakości byłoby niemożliwe (Szwedzi widzą potrzebę szkolenia większej liczby specjalistów, jednak jest to bardzo wąska dziedzina).
Obraz Szwedów w NATO systematycznie się poprawia, nie tylko dzięki solidności specjalistów od zdjęć szpiegowskich. Cała interwencja może być uznana jako coś korzystnego dla Szwecji, gdyż pozwala polepszyć opinię o państwie – neutralnym, a więc postrzeganym jako takie, które chce budować pokój, ale zrzuca najcięższe zadania na innych. Tym razem, również ona angażuje się w trudy interwencji i na dodatek świeci przykładem dla pozostałych.
No nie wiem… mi się trochę kłóci słowo “neutralność” z działalnością szpiegowską, która w następstwie i tak kończy się atakiem innych sił. To tak jakbym był neutralny oficjalne, trochę za, a naprawdę to przeciw.
To samo sobie pomyślałam… z drugiej strony zjawisko to nie jest czymś nowym…. od wieków istnieje coś takiego jak “życzliwa neutralność” – termin który niezmiennie mnie powala 😛 Może więc w tym wypadku Szwecja jest “nieżyczliwie neutralna” 😉 No ale na odpowiedź Doris musimy niestety poczekać aż wróci z urlopu 🙂
Nie ma w ogóle czegoś takiego jak neutralność, tak jak nie ma gospodarczej autarkii. W XXI wieku, wieku glokalizacji, informatyzacji i makdonaldyzacji nie da się przetrwać bez silnych wielowarstwowych powiązań, w tym polityczno-militarnych.
Po drugie, neutralność nie jest stopniowalna: tj. albo jest albo jej nie ma. Jeśli Szwecja w jakimkolwiek stopniu się zaangażowała, to nie jest już neutralna.
Rzeczywiście kwestia neutralności Szwecji w przypadku Libii (i nie tylko) budzi wątpliwości. Jednak Szwecja nie zobowiązała się w umowie międzynarodowej do stałej neutralności, więc jest to jedynie polityka, która może ewoluować. Albo to pojęcie neutralności ewoluuje, przynajmniej w świecie zachodnim, gdzie istnieje tyle powiązań, że tradycyjne rozumienie neutralności już nie przystaje do rzeczywistości. Tak, czy inaczej Szwecja wypracowała markę państwa neutralnego, co jak dotąd pomaga jej w dyplomacji międzynarodowej zajmować pozycję mediatora i wpływać na międzynarodową politykę. Z drugiej strony podobnie działają dyplomaci norwescy, choć Norwegia jest w NATO od od początku istnienia organizacji. Kwestia członkostwa w NATO co jakiś czas powraca w szwedzkiej debacie publicznej, jednak zwykle jako postulat polityków bez większego odzewu społeczeństwa – Szwedzi przywiązani są do swojej tradycyjnej neutralności. Można powiedzieć, że obecna sytuacja jest jakimś kompromisem między tradycją a rzeczywistością…
[…] D. Ortyńska, Szwedzcy specjaliści – niewidzialny wkład w skuteczność interwencji w Libii […]
[…] D. Ortyńska, Szwedzcy specjaliści – niewidzialny wkład w skuteczność interwencji w Libii […]