MARTA MAKOWSKA
Tysiąc dwustu dwudziestu siedmiu osobom postawiono zarzuty przed sądami w całej Anglii w związku z zamieszkami, które sparaliżowały na kilka dni kraj (stan na 15 sierpnia). 65% tych osób zostało aresztowanych lub poddanych stałemu nadzorowi w oczekiwaniu na proces sądowy.
Jak to się stało, że w szczycącej się otwartością wobec przybyszy (zwłaszcza ze Wspólnoty Narodów) Wielkiej Brytanii nagle dochodzi do brutalnych zamieszek na tle… no właśnie? Jakim? Cała Europa przecierała z niedowierzaniem oczy w pierwszy weekend sierpnia, kiedy na ulicach Tottenham kilkaset osób wyszło na ulice rozpoczynając chaotyczny i brutalny rozbój, który rozprzestrzenił się później na inne części nie tylko Londynu, ale i kraju.
Bezpośrednia przyczyna całego zamieszania jest łatwa do zidentyfikowania – to śmiertelne postrzelenie Marka Duggana przez policjantów w trakcie próby zatrzymania. W następstwie tej niewyjaśnionej po dzisiejszy dzień śmierci, najbliższa rodzina oraz znajomi zmarłego zorganizowali pokojową manifestację w okolicach posterunku policji. Brak reakcji ze strony policji rozzłościł rozrastający się tłum manifestantów, który nie poprzestał na skandowaniu haseł – w ciągu kilu godzin zaczęli pojawiać się zamaskowani i uzbrojeni nastolatkowie. Wkrótce przystąpili do okradania okolicznych sklepów i podpalania stojących na parkingach samochodów, korzystając z przyzwolenia na bezkarność. Jak jednak doszło do eskalacji tych zamieszek na skalę krajową?
Trudno uwierzyć, że gniew wywołany szeregiem pogłosek na temat śmierci Duggana, a później także agresywności policji wobec protestujących (mówiło się o brutalnej pacyfikacji 16-letniej dziewczyny) był na tyle silny, że przełożył się na trwające w sumie kilka dni rozboje, w których wzięło udział ponad tysiąc osób. Jest więc prawie pewne, że ten incydent był jedynie katalizatorem, który wprawił w ruch całą maszynę wcześniej uśpionej agresji.
Profil przeciętnego antybohatera angielskich zamieszek to młody mężczyzna (w dużej mierze sprawcami rozbojów byli nastolatkowie), niekoniecznie emigrant – należący do tzw. klasy niższej. Zdaniem socjologów, osoby zaangażowane w rozruchy, pomimo posiadania środków niezbędnych do życia, mają poczucie wykluczenia i sfrustrowania. Mają odciętą drogę do awansu klasowego, są nieufni i sami z tą nieufnością spotykają się na każdym kroku. Jak wynika z badań, czarny mieszkaniec Londynu jest sześć razy częściej zatrzymywany przez policję niż biały. Zważywszy na fakt, że w dzielnicy Tottenham 30% mieszkańców to czarnoskórzy imigranci (lub potomkowie imigrantów) z Karaibów, te statystyki nie pozostają bez znaczenia dla nastrojów społecznych.
Zygmunt Bauman, wybitny polski socjolog, pożywkę dla wszechobecnych antagonizmów społecznych widzi w dzisiejszej rzeczywistości konsumpcjonizmu:
Dwa stulecia temu w Europie, jeszcze kilka dekad temu w wielu odległych od Europy miejscach, a dziś jeszcze na polach wojen plemiennych lub poletkach dyktatorów, główną kością niezgody skłócającą posiadaczy i posiadania pozbawionych, posiadających i nieposiadających był chleb lub ryż. Dzięki Bogu, nauce, technologii i paru rozsądnym posunięciom politycznym już tak nie jest. Nie oznacza to jednak, że ten prastary podział umarł śmiercią naturalną. Wprost przeciwnie… Przedmiotów pożądania, których brak wywołuje gwałtowny sprzeciw, jest dziś wiele i to najróżniejszych; zarówno ich liczba jak i pokusa ich nabycia rosną z dnia na dzień. Podobnie rosną gniew, złość, poczucie upokorzenia, żal i urazy podbechtywane ich nieposiadaniem – podobnie jak żądza zniszczenia tego, co uzyskaniu niedostępne. Rabowanie i podpalanie sklepów z tego samego impulsu wypływa i zaspokaja te same ciągoty.
W dobie dzisiejszego kryzysu finansowego, który zmusza wiele krajów Europy Zachodniej do cięcia wydatków na politykę socjalną, uzasadnione są obawy, że nie był to ostatni „bunt” wykluczonych obywateli wołających o pomoc…
A ja będę znów usilnie upatrywał winy nie w konsumpcjonizmie, ale w państwie. To właśnie ono jest bezpośrednim winowajcą wszystkich zamieszek. Przypomnę, że 6 grudnia 2008 w Grecji policjanci zastrzelili 15-latka. Efekt? Wszyscy pamiętamy płonącą Grecję.
Państwo na początku XXI wieku przestało sprawnie spełniać swoje funkcje. Wzięło za dużo na swoje barki, chcąc wszystkim zapewnić dobrobyt oraz kontrolować kolejne sfery. I struktury państwowe nie są w stanie tego udźwignąć. W końcu dojdzie do załamania i będziemy mieć drugą Wiosnę Ludów z Europie. Pozwólmy, aby historia nas czegoś nauczyła, gdy po okresie oświeconego absolutyzmu i rewolucjach 1848 część władców opamiętała się i zmniejszyła totalitarne systemy. Obecne państwo też jest na pewnie sposób totalitarne – można wybierać demokratycznie władzę, ale jest ono obecne w każdej sferze, próbuje kontrolować i kierować każdym najmniejszym elementem.
Gdyby państwo odpowiednio pełniło swoje role, to po pierwsze w ogóle nie doszłoby do śmierci młodych ludzi w Brytanii i Grecji, a nawet jeśli, to nie miałoby to wpływu na ogólna sytuację. Ale to gdyby…
Czekaj, czekaj.. czy Twoim zdaniem policjant jest uosobieniem “Państwa” – bo takie odnoszę wrażenie ze zdania, w którym piszesz, że śmierć 15-latka zastrzelonego przez służby publiczne była przyczyną zamieszek. Po pierwsze, jeżeli już w ogóle wysnuwamy taką hipotezę, że zamieszki wybuchły w następstwie śmierci nastolatka, to nie możemy za tę śmierć obwiniać największego “kozła ofiarnego” systemów demokratycznych – państwa. Policjant, choć reprezentuje organy państwowe, jest również człowiekiem.Policjant ma prawo używać broni w sytuacji koniecznej. Dyskusyjnym jest, czy powinno się strzelać do demonstrantów, jednak od tego, żeby ogłosić wyrok jest sąd, nie tłum uliczny. Jeżeli państwo nie radzi sobie z tym tłumem, to nie dlatego, że próbowało kontrolować wszystko nawet w najdrobniejszym aspekcie, ale, że obywatele nie rozumieją władzy i swojego miejsca w tym “państwie”. Nigdy zdrowym nie będzie Państwo, w którym obywatele dążą do wytwarzania silnych antagonizmów pt. “my-oni”. My wszyscy jesteśmy państwem (za najbardziej flagowymi definicjami).
Całkowicie zgadzam się z Martą. nawet jeśli policjant jest przedstawicielem władzy – nie jest władzą państwową jako taką. Strzelanie do demonstrantów jest złe i powinien stanąć przed sądem, który oceni na ile złe a na ile konieczne to było – sądem czyli następnym przedstawicielem władz państwowych. Linczowi i samosądowi mówię zdecydowane nie:P
(Pomijam już fakt że w WB mieliśmy do czynienia nie z samosądem a czystym rozbojem)
Policjant jest funkcjonariuszem państwowym. Jeśli on nie reprezentuje państwa, to w czym ono się ucieleśnia? Czy będzie państwo jak “rynki finansowe” – bliżej nieokreślonym bytem, istniejącym gdzieś, ale nikt nie wie gdzie, mającym jednak silny wpływ na nasze życie?
Niestety, to nie społeczeństwo tworzy antagonizmy, ale państwo, a dokładniej reprezentujący ją funkcjonariusze od parlamentarzystów po policjantów. Ludzie coraz mniej czują, że żyją “u siebie”, a coraz bardziej odczuwają, że zostali przeniesieni do innego wymiaru, gdzie zasady są narzucane z góry, a na ich czele stoi aparat przemocy. Gdyby tak nie było, to nie wzrastałaby popularność ekstremistycznych ugrupowań i nie pojawiały się masowe zamieszki. I tak, w Grecji w 2008, w której nieobecne były jeszcze dzisiejsze problemy finansowe, bezpośrednią przyczyną miesięcznych zamieszek w grudniu było zastrzelenie młodego chłopaka przez policjanta. Wina była, ale sprawa została przykryta “po koleżeńsku” i policjantowi praktycznie nic się nie stało. Czy gdyby zastrzelono twoje rodzeństwo, ot tak, na ulicy, nie miałabyś ochoty wziąć koktajl mołotowa i rzucić w posterunek policji? Problem Grecji polegał na tym, że zbyt dużo osób poczuło gniew, a w następstwie taką samą chęć powiedzenia głośnego “nie”. A że Grecy zawsze lubili się ścierać z władzą na ulicach od czasów Czarnych pułkowników…
Obywatele nie muszą nic rozumieć – w idealnej wersji to oni tworzą państwo, a nie odwrotnie! Niestety, ten bliżej nieokreślony twór “państwo”, żyjący własnym życiem i reprezentowany przez swoich funkcjonariuszy, nie ma zamiaru rozumieć obywateli.
Problem z ogłaszaniem wyroków przez sąd jest taki, że sąd będący organem państwowym sądzi inny organ państwowy, jakim jest policja. Czy można być sędzią w swojej sprawie? Nie. Ale państwo to robi. Oczywiście napiszecie mi, że jest rozdział władzy etc, ale wystarczy pójść stopień wyżej i jaki mamy podział przestrzeni społecznej? Na sferę publiczną i prywatną. I w tej pierwszej właśnie jeden publiczny podmiot zajmuje się innym publicznym podmiotem.
To wszystko totalnie się pomieszało i państwo nie jest kozłem ofiarnym. Jest winowajcą, ale też wcześniej skutkiem. Bo niestety, to społeczeństwo pozwoliło, by taka sytuacja powstała, oddając za dużo państwu ze swoich uprawnień (oddajcie broń, a my was obronimy etc).
A moim zdaniem Rafał, szabrownictwo i chuligaństwo, których świadkami byliśmy, jest właśnie tam, gdzie państwa nie ma, i tak właśnie Hobbes wyobrażał sobie bellum omnia contra omnes. Po to też zawarliśmy umowę społeczną, by przed takimi wydarzeniami się ustrzec.
Marta i Basia mają rację: policjant nie jest “panem władzą” (to w ogóle jakiś frazeologiczny archeologizm z epoki komunizmu!), to niezawistny sąd reprezentuje majestat państwa.
A jeśli chodzi o bunt mas – polecam książkę-esej Jose Ortegi y Gasseta o tym samym tytule, w którym tworzy pojęcie ‘hiperdemokracji’: „żyjemy w epoce, którą cechuje poczucie olbrzymich możliwości realizacji, ale która nie wie co ma realizować. Panuje nad wszystkimi rzeczami, ale nie jest panią samej siebie. Czuje się zagubiona w nadmiarze własnych możliwości”. Niektórzy gubią się w tym wyborze i zostają w tyle.
[…] M. Makowska, Bunt mas. Wielka Brytania bezradnie rozkłada ręce! […]
[…] M. Makowska, Bunt mas. Wielka Brytania bezradnie rozkłada ręce! […]
[…] M. Makowska, Bunt mas. Wielka Brytania bezradnie rozkłada ręce! […]