Gospodarka Program Wolnościowy

Kryzysowe USA

RAFAŁ BILL, Program Wolnościowy

„Ameryka też się sypie, to osobny rozdział” śpiewa w swoim utworze polski artysta Kazik.  Sęk w tym, że nie jest  to  osobny  rozdział,  ale  globalny. A na pewno globalny problem.

„Światu grozi nowa recesja i kryzys finansowy, jeżeli USA nie podniosą ustawowego pułapu swego zadłużenia” – ostrzegł w swoim przemówieniu Barack Obama. Według słów Prezydenta USA światu grozi gigantyczny kryzys ekonomiczny, przy którym ostatnia recesja była jedynie niewielkim spowolnieniem. Losy gospodarczego rozwoju świata zadecydują się w najbliższych tygodniach na Kapitolu, jeśli Republikanie, mający większość po ostatnich wyborach w Izbie Reprezentantów, zgodzą się na podwyższenie ustawowego limitu długu USA.  W historii USA władza ustawodawcza dokonywała takiej operacji już 74 razy. Problem w tym, że Republikanie nie chcą zgodzić się na podwyższenie pułapu bez ograniczenia deficytu budżetu o ok. 10%, czego z kolei nie akceptują Demokraci, urzędujący obecnie w Białym Domu. Sytuacja w tym momencie jest patowa.

O co chodzi? Jak najbardziej o pieniądze i to gigantyczne. W połowie maja br. rynki finansowe obiegła wstrząsająca wiadomość – Stany Zjednoczone osiągnęły ustawowy pułap zadłużenia , wynoszący 14,3 biliona dolarów. Oznacza to, że państwo to nie może zaciągać nowych długów na pokrycie bieżącego deficytu budżetowego. Jedna z trzech najważniejszych agencji ratingowych, Standard`s & Poor, zareagowała na tę informację, podejmując odważną decyzję – obniżyła wiarygodność USA ze stabilnej do negatywnej.

Poniżej znajduje się krótki przewodnik, czym są ratingi państw i jak wygląda sytuacja poszczególnych krajów.

USA jest nadal w elicie, ale agencje ratingowe nie powiedziały ostatniego słowa. To właśnie te instytucje zostały obarczone winą jako współodpowiedzialne za kryzys finansowy z 2008 r., gdy ich ratingi poszczególnych banków, stojących na skraju bankructwa i uwikłanych w toksyczne długi, nadal oceniały jako stabilne i wiarygodne. W związku z tym agencje ratingowe, gdyż do Standard`s & Poor dołączył drugi kolos, Moody`s, zagroziły, że jeżeli do 2 sierpnia (momentu gdy USA wyczerpią ostatnie rezerwy fiskalne) nie zostanie podniesiony limit długu, to USA zostaną określone jako państwo o ratingu D, oznaczającego tylko jedno – bankructwo. Nawet Grecja, stojąca na krawędzi niewypłacalności, nie została tak nisko oceniona.

W jednym z poprzednich wpisów poruszałem problem przyszłości gospodarczej Chin, ostrzegając, że może pojawić się w najbliższym czasie czarny łabędź, który gwałtownie zahamuje dalszy dynamiczny rozwój Państwa Środka. Poniższy film pokazuje, jak oni sami mogą widzieć następne dekady, a także dotychczasowego niekwestionowanego lidera, państwo #1 w G7, Stany Zjednoczone.

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=OTSQozWP-rM]

Tym razem nie chcę poruszać problemu Chin czy bilansu płatniczego, ale skupić się jedynie na supermocarstwie współczesnego świata. W powyższym filmie pragnę zwrócić uwagę na jedną ze scen – gdy chiński wykładowca stawia pytanie „Dlaczego wielkie imperia upadają?”, projektor wyświetla zabytki ze świata antycznego, w tym z czasów Imperium Rzymskiego.

W swojej książce „Ameryka – Nowy Rzym” Peter Bender porównuje historię obu imperiów, badając zarówno ich początki, jak również doszukując się pewnych podobieństw pomiędzy przyczynami upadku starożytnego Rzymu oraz potencjalnymi zagrożeniami dla USA. Jednym ze wspólnych elementów jest kryzys finansów publicznych, przejawiający się w rosnącym długu publicznym.

Powyższy wykres pokazuje procentowe zadłużenie USA w przeciągu ostatnich stuleci. Wyraźnie widać, że poziom ten zbliża się do wysokości osiągniętej w czasie wojny secesyjnej w USA.

Każde wielkie imperium musi prowadzić wojnę w celu utrzymania swojej mocarstwowości. Rzym nieustanie powiększał swoje terytorium, a następnie bronił granic przed atakami barbarzyńców. USA też prowadzi globalną wojnę z terroryzmem oraz lokalną w Afganistanie. Jeszcze w zeszłym roku amerykańskie wojska były obecne w Iraku. Każda wojna kosztuje i to bardzo dużo.

Nie tylko globalna wojna z terroryzmem obciąża budżet największej gospodarki na świecie. Realizacja Planu Paulsona poprzez dofinansowanie bankrutujących instytucji finansowych czy wdrożenie reformy służby zdrowia, przegłosowanej w zeszłym roku, powiększy dziurę budżetową USA do ogromnych rozmiarów. W tym roku administracja Obamy planuje zamknięcie roku fiskalnego z deficytem w wysokości 1,5 bln dolarów.

USA próbuje ratować się finansowaniem inflacyjnym rosnącego zadłużenia, uruchamiając maszyny drukarskie w FED, jednak prowadzi to do osłabienia waluty i zwiększenia poziomu inflacji. Helikopter Ben, jak został nazwany szef FEDu, Ben Bernanke, zakończył już drugą rundę Quantitative Easing 30 czerwca, ale rynki zareagowały niespokojnie, więc możliwa jest kolejna runda luzowania ilościowego polityki monetarnej.

Deficyt budżetu oraz dług publiczny są obecnie największymi problemami, którymi rząd w Waszyngtonie musi się zająć, aby uniknąć finansowej zapaści. Jednak głębiej, na poziomie strukturalnym, gospodarka boryka się ze znacznie poważniejszym problemem, którego nie da rozwiązać się w przeciągu kilku miesięcy pakietami stymulacyjnymi czy ustawami Kapitolu. USA wykazuje od kilku lat corocznie zmniejszająca się dynamikę rozwoju innowacyjności swojej gospodarki. We współczesnym świecie o pozycji państwa nie decydują jedynie aspekty militarne czy posiadane złoża surowców. Dominującą rolę odgrywa zagadnienie innowacji, czyli kreowanie nowych idei i wykorzystywanie ich na rynku komercyjnym w postaci np. linii technologicznych lub produktów.

Wykres po prawej obrazuje obecną sytuację. Liderami innowacyjności na świecie pozostają Stany oraz Japonia, trzecie miejsce zajmuje Unia Europejska (na obrazie jest ona punktem odniesienia w postaci przecinających się linii), a kraje BRIC starają się nadrobić dystans, przy czym Rosję dzieli najmniejsza przepaść, ale największą szansę na dogonienie świata zachodniego mają Chiny oraz w mniejszym stopniu Brazylia i Indie. Sytuacja musi być naprawdę poważna, ponieważ Waszyngton podjął pierwsze kroki w celu odwrócenia spadającego trendu, powołując specjalne towarzystwo.

Gdzie leży zatem problem USA? Co stało się z tym wspaniałym krajem, którego gospodarka przez dekady stanowiła wzór do naśladowania?

Na początku XX wieku niemiecki uczony Max Weber wydał książkę pt. „Etyka protestancka a duch kapitalizmu”. Poruszył w niej ciekawe zagadnienie – dlaczego w świecie zachodnim kapitalizm rozwinął się o wiele bardziej niż w kulturach wschodu. Znalazł wyjaśnienie, że na szybki rozwój m.in. USA wpłynęła religia protestantyzmu, które ceniła takie wartości jak oszczędność, ascetyzm, ciężka praca – naturalnie ku chwale Boga. Podobne hasła głosi również kapitalizm, wg którego człowiek może się wzbogacić jedynie poprzez własne działanie i stopniowe poprawianie swojego bytu. Weber zwrócił uwagę, że jedną z największych gospodarek świata początku XX wieku zbudowali emigranci europejscy wyznania protestanckiego, przybywający na statkach do USA.

Obecnie co 6 mieszkaniec USA to imigrant. O ile ciężko w samej Ameryce zdefiniować pojęcie „imigrant”, ponieważ to państwo powstało w wyniku  aktywności osadników z zewnątrz, to wyraźny jest wzrost napływu osób z cywilizacji niezachodnich, przede wszystkim z Azji oraz Ameryki Łacińskiej. Nowi imigranci przynoszą ze sobą odmienne wzory zachowań, w których niekoniecznie indywidualizm i praca są postawione na pierwszym miejscu. Brak automotywacji do osiągnięcia sukcesu obywateli USA (w wyniku czego zanika etyka protestancka) wpływa negatywnie na jej gospodarkę.

Na ten problem można spojrzeć od drugiej strony. To właśnie kapitalistyczne podmioty przyczyniają się do upadku samego ducha Ameryki,  propagując nowy styl życia, opartego na bezgranicznym konsumpcjonizmie, iluzorycznym bogactwie i wygodnictwie. Nowy dom i samochód jest dostępny dla każdego, kto tylko wyrazi chęć zaciągnięcia zobowiązania kredytowego. W ten sposób powstało pojęcia NINJA – no income, no job, no assets. Takie osoby otrzymywały bez problemu kredyty na zakup domu czy bieżącą konsumpcję do momentu, aż pękła bańka na rynku nieruchomości w USA i gospodarka weszła w stan recesji. Czy jednak w momencie ożywienia ekonomicznego instytucje i społeczeństwo nie powrócą do starych nawyków, które zapewniały obu stronom znaczny dobrobyt?

Powstaje zatem pytanie, bo problem jest już widoczny – USA jest w kryzysie, nie tylko ekonomicznym – czy to zmieniające się społeczeństwo wpływa negatywnie na gospodarkę USA, czy odwrotnie: ta druga demoralizująco oddziałuje na Amerykanów? Automatycznie nasuwa się kolejne pytanie: które z nich ma szansę, by mieć decydujący wpływ na upadek drugiego po Rzymie supermocarstwa światowego?