Europa Zachodnia Społeczeństwo Wybory

Rozliczenie po francusku – czy Sarkozy powinien się bać przyszłego roku?

MARTA MAKOWSKA

Nicolas SarkozyLibia, 19 marca 2011 roku. Na dzień przed wyborami samorządowymi we Francji prezydent Sarkozy stanął na czele interwencji zbrojnej przeciwko przywódcy Libii, by w imię niekwestionowanych wartości (ochrona ludności cywilnej) przypomnieć światu i swoim rodakom, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych (lub parafrazując hasło reklamowe francuskiego koncernu kosmetycznego bliskiego sercu Sarkozy’ego – że jest tego wart).

Złośliwi twierdzą, że francuscy piloci polecieli na Bliski Wschód tymi samymi myśliwcami, które jeszcze dwa miesiące wcześniej miały zostać sprzedane Kadafiemu. Z drugiej strony, poziom akceptacji dla tego nagłego posunięcia ze strony europejskiej dyplomacji (za niewielkimi wyjątkami) oraz Stanów Zjednoczonych, mógł jeszcze bardziej utwierdzić obecnego rezydenta Pałacu Elizejskiego w słuszności podjętej decyzji.

logo UMP PS et FNNiestety społeczeństwu francuskiemu trudno dogodzić, o czym świadczy wygrana Partii Socjalistycznej (PS) w wyborach przeprowadzonych 20 marca na poziomie samorządowym. Lewica uzyskała w zeszłym miesiącu niemal dwukrotnie więcej głosów niż prezydencka Unia na rzecz Ruchu Ludowego (Union pour un mouvement populaire, UMP), natomiast populiści (FN – Front National) pod wodzą Marine Le Pen, która doskonale zastepuje w tej roli swego ojca – Jeana-Marie Le Pena, nie pozostają za rządzącymi daleko w tyle. Dodatkowym ciosem dla Sarkozy’ego stała sie dotkliwa porażka UMP w jego rodzinnym departamencie Hauts-de-Seine (drugi najbogatszy departament Francji po Paryżu), który od lat był bastionem konserwatywnej centro-prawicy.

Komentatorzy polityczni nie wyciągają jednak pochopnych wniosków z ostatnich wydarzeń na poziomie kantonalnym. W końcu wieczne niezadowolenie z rządzących polityków, strach przed niezasymilowanymi imigrantami i bezrobociem oraz strajki przeciw niepopularnym reformom uderzającym we francuskie bien-être na stałe wpisały sie w krajobraz debaty publicznej V Republiki. Na horyzoncie widać zaledwie niewyraźne sylwetki potencjalnych kontrkandydatów, z czego największą sensację wzbudza, poza sukcesorką le Pena, Dominique Strauss-Kahn, obecny sekretarz generalny Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

9 Responses

  1. Ciekawe jest to, że to FN zdobywa przewagę. Zwłaszcza, że prowadzone jest przez nową liderkę, mniej wyrazistą (choć nie aż tak bardzo 😉 niż jej papa.
    To daje jej większe szanse na zwycięstwo. Problem imigrantów jest co prawda poruszany przez Sarko (coraz ostrzej) ale ludzie są już zmęczeni swoim prezydentem… Trzeba pamiętać, że poziom poparcia (początkowo bardzo wysoki ok 53% w wyborach 2007 ) szybko spadał i teraz nie jest już on tak popularny. Samymi atakami na imigrantów i groźbami zamknięcia granic strefy Schengen (vide ostatnie spotkania z Berlisconim) poparcia nie zdobędzie…. Z drugiej strony, może się powtórzyć sytuacja z 2002 roku, kiedy to wg anegdoty 😉 Francuzi pili kieliszek szampana “pour courage” i szli głosować na znienawidzonego Chiraca, żeby nie dopuścić do zwycięstwa LePena… 😉 Zwłaszcza, że łatwiej jest dopuścić nacjonalistów do władzy na poziomie kantonalnym niż całego kraju. Mają parę miesięcy żeby pokazać się od najlepszej lub najgorszej strony 😉 Ciekawa jestem bardzo przyszłorocznych wyborów 🙂

    1. W całej tej tragicznej sytuacji włosko-francuskich przepychanek pólnocnoafrykańskimi imigrantami jest punkt ocierający się moim zdaniem o śmieszność: wezwania Sarkozy’ego i Berlusconiego do ‘solidarności europejskiej’ – narody zawsze widzące się jako primus inter pares nagle chcą pomocy wszystkich krajów UE…
      Warto wszak pamiętać, że w systemie Schengen istnieje prawo tymczasowego zamknięcia granic, gdy sytuacja wewnętrzna kraju tego wymaga, co np. stosuje się na czas ME czy MŚ w piłce nożnej, więc Sarko naprawdę nie musi całemu światu grozić, że zamknie granice – jak taką ma więc wolę, to niech zamyka – nikt mu w tym nie będzie przeszkadzał. Owszem, popsuje wtedy szyki innemu wodzowi Europy – Berlusconiemu, który przecież mógł wydać afrykańskim imigrantom wizy krajowe, a nie na państwa Schengen – wtedy musieliby oni pozostać we Włoszech, nie mogąc się załadować w pociąg i ruszyć hen na Francję…
      Unijny plan pomocy krajom dotkniętym falą imigracji już jest. Solidarność europejska się spełnia. Szkoda, że świat musiał być jednak świadkiem buńczucznych szermierek słownych europejskich wodzów, desperacko walczących o popularność na swoim krajowym podwórku.

      1. Czy mi się wydaje, czy w przepisach unijnych dalej funkcjonują regulacje odnośnie czasu pobytu na terytorium państwa itd… czy nie jest tak że nielegalni imigranci mogą być odesłani do państwa gdzie przekroczyli granicę? czy Włochy nie powinny zająć się tymi których do siebie wpuścili?? wiadomo jednak że zatrzymanie ogromnej liczby imigrantów nie jest im na rękę, stąd nie do końca się zgodzę, że pokrzyżuje to plany Berlusconiemu… będzie miał pretekst -że nie może przyjąć ich więcej…. Po raz kolejny obnażona jest tu hipokryzja Europejczyków: pomoc humanitarna tak! tworzenie obozów dla uchodźców – tak! ale nie dla przyjęcia uchodźców u siebie – lepiej jednak jak pozostaną na innym kontynencie…..

  2. To nie jest hipokryzja a raczej dość logiczne działanie: przyślemy wam pomoc humanitarną, tylko zostańcie u siebie.

  3. to jakby zdaje się potwierdzać kontrowersyjną tezę o spisku ;>

Comments are closed.