PAWEŁ BIEŃKOWSKI
Toczącą się od pewnego czasu w Chinach dyskusję na temat ewentualnego zniesienia kary śmierci podgrzała w ostatnich dniach sprawa Yao Jiaxina, 21-letniego studenta Konserwatorium Muzycznego w Xianie, którego w piątek sąd skazał na śmierć za zabójstwo 26-letniej kobiety.
W październiku zeszłego roku, jadąc swoim Chevroletem, Yao potrącił rowerzystkę, powodując, jak potem wykazała sekcja zwłok, jedynie niewielkie obrażenia ofiary. Gdy jednak zauważył, że kobieta próbuje odczytać i zapamiętać numery rejestracyjne wozu, dźgnął ją sześciokrotnie nożem i odjechał. Zatrzymany przez policję wyparł się udziału w zdarzeniu, zgłosił się jednakże na policję dzień później w towarzystwie ojca.
Sprawa stała się głośna szczególnie ze względu na swoje „społeczne” okoliczności. Yao jest synem wysokiego rangą, emerytowanego wojskowego, ofiara zaś pochodziła z ubogich kręgów społecznych; osierociła przy tym 2-letnie dziecko. Podczas śledztwa Yao wyznał, iż zdecydował się zabić kobietę, gdyż „Wieśniaczka mogłaby później sprawiać kłopoty”, jak sam to ujął. Ojciec sprawcy próbował później wręczyć rodzinie ofiary 30 000 yuanów (ok. 15 000 zł) rekompensaty, ci jednak odmówili. Sprawa została szybko nagłośniona, a chińska opinia publiczna niemal jednomyślnie zwróciła się przeciwko młodemu zabójcy. W społeczeństwie, gdzie rozwarstwienie społeczne rośnie, a różnice w dochodach mieszkańców dramatycznie się pogłębiają, przykłady samowoli ze strony bogatych wobec najbiedniejszych szybko wzbudzają publiczne oburzenie.
Adwokaci Yao Jiaxina przyjęli linię obrony nastawioną na udowodnienie czynu w afekcie, przedstawiając sprawcę jako „modelowego” studenta. Sam chłopak załamał się w trakcie procesu, ze łzami opowiadając jak to rodzice zmuszali go do nauki gry na pianinie, a on wielokrotnie myślał o odebraniu sobie życia. Chiński wymiar sprawiedliwości niejednokrotnie traktuje łagodniej oskarżonych, którzy sami oddali się w ręce policji i okazali skruchę w trakcie procesu. W tym wypadku sprawa miała jednak zdecydowanie szerszy wydźwięk, a sam czyn popełniony przez Yao oraz jego okoliczności spowodowały orzeczenie najwyższego wymiaru kary: kary śmierci, dożywotniego pozbawienia praw politycznych oraz wypłaty odszkodowania rodzinie ofiary w wysokości 45 500 yuanów (ok. 23 000 zł).
Dyskusja w tej sprawie, toczona na łamach krajowych i anglojęzycznych mediów chińskich zasługuje na szczególną uwagę ze względu na swój otwarty i niespotykanie szczery charakter. Global Times, wydawany w języku angielskim dziennik, na co dzień niestroniący od podszytego partyjną propagandą wielbienia Chin, przyjął linię nieadekwatności obecnej debaty nad zniesieniem kary śmierci w świetle popełnionej przez Yao zbrodni. Gazeta cytuje wywiad z Li Meijin, profesor psychologii kryminalnej Chińskiego Ludowego Uniwersytetu Bezpieczeństwa Publicznego, która określiła zachowanie oskarżonego podczas procesu jako wyraz skruchy. W odpowiedzi fora internetowe zapełniły się gniewnymi wypowiedziami pod adresem profesor Li, która zdaniem internautów „broni mordercy”. Global Times zwraca również uwagę na złość widzów pod adresem państwowej telewizji CCTV, która ich zdaniem poprzez pokazywanie zalanego łzami Yao wraz z rodziną działa na korzyść mordercy. Opinię publiczną rozzłościła również niespotykana dotąd w Chinach decyzja sądu, który przeprowadził sondaż na grupie 400 studentów, zadając im pytanie czy Yao powinien trafić do celi śmierci. Większość z nich zagłosowała na „nie”, a przynajmniej taki rezultat sondażu upubliczniono. Inny sondaż, przeprowadzony w Chinach przez Yahoo, wykazał że 10 710 z 11 100 zapytanych internautów skazałoby Yao na śmierć. W czasie procesu sala posiedzeń była pełna młodych ludzi, jak twierdzą inni, „starannie dobranych” przez władze.
Zarówno w Chinach, jak i w innych krajach azjatyckich wciąż popularna jest opinia „życie za życie”, uzasadniająca stosowanie kary śmierci. Skala problemu wiąże się ściśle z niedoskonałością chińskiego wymiaru sprawiedliwości. Nawet państwowy Global Times stwierdza, iż tak naprawdę nie wiadomo, ile wyroków śmierci wykonuje się co roku w Chinach. Nie chodzi tu tylko o domniemane zabójstwa polityczne, ale też o fakt, że nie wszyscy skazani trafiają ostatecznie do celi śmierci: w wielu przypadkach wyrok zapada „w zawieszeniu”, co pozwala skazanemu nawet opuścić więzienie po skróconej odsiadce, zwłaszcza jeżeli jego rodzina potrafi odpowiednio „wpłynąć” na władze. Stąd taka presja społeczna, by stracić Yao jak najszybciej, biorąc pod uwagę pozycję jego rodziców. Co więcej, udowodniono, że wiele wyroków zapada w Chinach niesłusznie; znane są przypadki ludzi, którzy spędzili w więzieniu wiele lat, nim wyszło na jaw, że nie popełnili zarzucanych im czynów. Jedną z najgłośniejszych jest sprawa Zhao Zuohaia, rolnika z ubogiej prowincji Henan, który spędził w więzieniu 10 lat skazany za zamordowanie sąsiada, gdzie był torturowany i zmuszony do składania zeznań. Po pewnym czasie okazało się, że rzekoma ofiara żyje. Argument głoszący, iż kara śmierci nie jest karą „cywilizowaną” pojawia się także w innych krajach azjatyckich, gdzie wciąż jest stosowana, choćby w demokratycznym Tajwanie czy Japonii. W tym ostatnim państwie wykonywanie wyroku budzi szczególne kontrowersje, jako że data egzekucji nie jest podawana do wiadomości skazanego i często dochodzi do niej bez uprzedzenia, powodując, że więźniowie żyją w ciągłym strachu i niepewności.
Zgodnie ze znowelizowanym Kodeksem Karnym, karę śmierci orzeka się w ChRL w przypadku aż 55 przestępstw, choć liczba ta została nawet w ostatnim czasie zmniejszona. Z listy usunięto przede wszystkim przestępstwa gospodarcze, za popełnienie których skazywano dotychczas na śmierć choćby urzędników i biznesmenów odpowiedzialnych za korupcję i nadużycia. Na podstawie wcześniej obowiązującej wersji ustawy wyroki śmierci zapadły m.in. w procesach dotyczących skandalu z zatrutym mlekiem.
Niewykluczone, że sposób zaprezentowania sprawy Yao w państwowych mediach jest podjętą przez władze w Pekinie próbą zdyskredytowania przeciwników kary śmierci i zdezawuowania toczącej się na ten temat debaty. Wygodna z punktu widzenia władz sprawa 21-letniego mordercy dowodzi, że istnieją jednostki, które należy wyeliminować dla dobra „harmonijnego społeczeństwa”. Ponieważ dyskusja tocząca się obecnie w ChRL nad zniesieniem kary śmierci dotyka przede wszystkim zagadnień systemu prawnego i generalnego braku zasad państwa prawa w Chinach, przypomina ona znacznie poważniejszy dyskurs na linii „dobrobyt ekonomiczny – prawa polityczne”, który przy braku odpowiedniej „moderacji” mógłby zagrozić rządom KPCh. Analogicznie, wyrok w sprawie Yao, złagodzenie kodeksu karnego czy starania o ukrócenie samowoli urzędników i korupcji wskazuje na wolę władz do rozprawienia się z jednostkami szkodzącymi „systemowi”, a tym samym zapewniania zwykłym ludziom bezpieczeństwa. Nie jest to już jednak tak klarowne w przypadku prób poskromienia przeciwników politycznych. W innej głośnej sprawie ostatnich tygodni policja aresztowała chińskiego działacza na rzecz wolności obywatelskich, sprawiedliwości i uczciwości urzędników, Ai Weiweia, na co dzień artystę, współtwórcę stadionu olimpijskiego w Pekinie. Został on oskarżony o przestępstwa gospodarcze, wygodny pretekst stosowany przez chiński wymiar sprawiedliwości.
W przypadku Yao, publiczne media podkreślały, że opinii internautów nie sposób lekceważyć. Zwłaszcza, że tym razem była po myśli rządu. Debata trwa nadal.