BARBARA MARCINKOWSKA
Belgia, siedziba wielu instytucji UE i symbol jedności poprzez różnorodność, nie może poradzić sobie z sytuacją wewnętrzną, jaka powstała w państwie po nieskutecznych próbach utworzenia stałego rządu. Do trudnej sytuacji wewnętrznej, która prowokuje nastroje separatystyczne dochodzą jeszcze problemy finansowe. Belgia jest wg. Le Monde (16 grudnia 2010 r.) w bardzo poważnych tarapatach finansowych.
Do tej pory radziła sobie jakoś z kryzysem (pomimo kłopotów z utworzeniem rządu od czasu czerwcowych wyborów), jednak niedługo może jej zabraknąć środków na ratowanie sytuacji w kraju. Kredyty zostały skumulowane do tego stopnia, że dług państwowy jest prawie tak wysoki jak PKB, i wyższy niż długi Portugalii czy Irlandii (zarówno w wartości bezwzględnej jak i procentowej). Względną przewagę nad państwami ‘słabszymi’ strefy euro, dają Belgii solidne podstawy gospodarcze, jeśli chodzi o produkcję, eksport , konkurencyjność i kadry. Niemniej jednak, Belgia jest w tarapatach, gdyż rządy ‘tymczasowe’ nie są w stanie przeprowadzić koniecznych reform dostatecznie sprawnie i szybko.
Próby załagodzenia impasu do tej pory nie przyniosły wymiernych rezultatów. Społeczeństwo belgijskie jest już zmęczone zaistniałą sytuacją. 23 stycznia przez Brukselę przeszło blisko 40 tysięcy manifestantów opowiadających się za jednością narodu i zaprzestaniem walk politycznych. Nastroje wśród polityków są jednak wciąż ‘rozłamowe”. Czy grozi nam rozpad jednego z najstarszych członków Wspólnoty? Wydaje się być to całkiem prawdopodobne.