MICHAŁ KĘDZIERSKI
Kiedy w poprzednich wyborach do Parlamentu Europejskiego w maju 2014 roku włoska centrolewicowa Partia Demokratyczna pod przywództwem ówczesnego premiera Matteo Renziego zdobyła 41% głosów nikt nie mógł przypuszczać, w jakich nastrojach będzie odbywać się następna kampania. Włochy już wówczas boleśnie odczuwały skutki kryzysu gospodarczego, a Renzi, który podjął się przeprowadzania trudnych, społecznie niepopularnych reform, zdawał się dawać Włochom nadzieję na wyjście z kryzysu przez naprawę stanu finansów publicznych, na co nalegała m.in. Komisja Europejska.
Reformy zaczęły przynosić pewne efekty. Po dwóch latach recesji (2012 i 2013) oraz nikłego wzrostu PKB w 2014 roku (0,18%) gospodarka zaczęła powoli przyspieszać. W 2017 roku produkt krajowy brutto zwiększył się już o 1,67%. Bezrobocie – jedno z najwyższych w Europie – od tamtego czasu jednak spadło jedynie o 2 pp. i wyniosło w zeszłym roku 10,9%. O wiele gorzej wypada odsetek pozostających bez pracy młodych Włochów. Według prezentowanych przez Eurostat danych aż co trzeci z nich (32,2%) jest bezrobotny (dla porównania średnia w UE w 2018 roku wyniosła 15,2%).
Rząd nie ma wielkiego pola manewru, bowiem dług publiczny Włoch stale rośnie i przekroczył już 133% PKB (wyższy ma jedynie Grecja), a wraz z nim zwiększa się koszt obsługi długu, co rodzi obawy o wypłacalność kraju w następnych latach. Wśród wielu Włochów rozpowszechniło się przekonanie, że za fatalny stan finansów publicznych – obok włoskich polityków – winne są narzucane przez UE zasady dyscypliny finansowej oraz architektura strefy euro, która premiuje wysoce konkurencyjną gospodarkę Niemiec, a ogranicza możliwości gospodarek takich krajów jak Włochy.
Na trudną sytuację gospodarczą nałożył się w ostatnich latach ponadto kryzys migracyjny. Jak podawało włoskie MSW, tylko w latach 2014-2016 (u szczytu kryzysu) do Włoch przybyło z Afryki ponad pół miliona nielegalnych imigrantów. Łącznie w latach 2013-2018 na włoskim wybrzeżu wylądowało ok. 690 tys. osób. Szacuje się, że we Włoszech wciąż nielegalnie przebywa ok. 500 tys. przybyłych. Chociaż już w 2015 roku przywódcy Unii Europejskiej dwukrotnie porozumieli się co do przejęcia z Włoch i Grecji łącznie 160 tys. migrantów, to w znacznej mierze (wskutek oporu części państw członkowskich) plan nie został zrealizowany, co podsyciło przekonanie Włochów o braku solidarności ze strony innych krajów UE. Część włoskich polityków, nawiązując do nieudanego planu relokacji, przekonuje swoich wyborców, że „Europa zdradziła Włochy”.
Dwa wspomniane kryzysy nie pozostały bez wpływu na postrzeganie Unii Europejskiej we Włoszech. Z przeprowadzanych w zeszłym roku badań opinii wyłania się obraz najbardziej rozczarowanego wspólnotą narodu ze wszystkich 28 państw Unii. Tylko 43% Włochów uważa, że ich kraj z członkostwa w UE czerpie więcej korzyści niż strat. 45% badanych było przeciwnego zdania. W żadnym innym kraju członkowskim postrzeganie tego bilansu nie wypadło aż tak źle. W tym samym sondażu aż 72% Włochów uznało także, że ich głos nie liczy się w Unii. W innym badaniu, przy pytaniu o hipotetyczne referendum w sprawie dalszego członkostwa we wspólnocie tylko 44% ankietowanych zagłosowałoby za pozostaniem Włoch w UE (najmniej ze wszystkich krajów); 32% Włochów optowałoby za opuszczeniem wspólnoty, a 24% badanych nie miało zdania.
Salvini – największy krytyk Unii zdecydowanym faworytem sondaży
Partią, która krytykę Unii Europejskiej w największym stopniu wciągnęła na swoje sztandary, jest Liga (niegdyś Północna). Ugrupowanie obecnego wicepremiera Matteo Salviniego, jeszcze do niedawna znane głównie z postulatu oderwania północnej części kraju od Włoch, uczyniło z antyunijnej retoryki jeden ze swoich głównych znaków rozpoznawczych. Salvini wykorzystuje rozczarowanie Unią na polach gospodarczym i migracyjnym. Przez lata flirtował z hasłami opuszczenia przez Włochy strefy euro, a nawet całej UE, podobnie jego francuscy sojusznicy z frakcji w Parlamencie Europejskim – partia Marine Le Pen. Dopiero na przełomie 2017 i 2018 roku, dostrzegając brak poparcia dla tak radykalnych postaw, Salvini zaczął zmieniać retorykę i domagać się głębokich zmian w funkcjonowaniu Unii, która w jego przekonaniu z marzenia przekształciła się w koszmar wskutek działań bankierów i biurokratów. Po objęciu funkcji rządowych nie złagodził stanowiska i wielokrotnie wchodził w otwarte spory z przedstawicielami Komisji Europejskiej[1]. Swoim wyborcom często powtarza, że krytyka Brukseli „to nie jego problem”.
Salvini wyraźnie stawia także na antyimigracyjną kartę, domagając się od Unii działań na rzecz zatrzymania napływu nielegalnych imigrantów z Afryki. Sam znany jest z tego, że jako minister spraw wewnętrznych wielokrotnie zakazywał wstępu do włoskich portów statkom z imigrantami na pokładzie. Jak przekonuje, przejęcie władzy przez centrolewicową koalicję w Parlamencie Europejskim oznaczać będzie prostą drogę zatracenia europejskiej tożsamości i wartości, a nawet do przekształcenia Europy w islamski kalifat. Ze względu na swoją ostrą retorykę, Salvini stał się nie tylko najpopularniejszym politykiem we Włoszech, ale także gwiazdą eurosceptycznej prawicy w Europie[2].
Salvini jednoczy eurosceptyczną prawicę
Lider Ligi, który do 2018 roku był posłem do Parlamentu Europejskiego, stara się wykorzystać swoją popularność za granicą, próbując namówić prawicowe partie do współpracy w jednej frakcji, która ma powstać na bazie obecnej Europy Narodów i Wolności (ENF). Obecnie prawicowe partie są podzielone na trzy ugrupowania. Zjednoczone zaś mogłyby stać się jedną z największych frakcji w PE. Jak na razie Salvini, który w ostatnich miesiącach odbył dziesiątki rozmów z przedstawicielami prawicy z różnych krajów, nie zdołał przekonać wielu kluczowych partii do przejścia do jego frakcji, która ma nosić nową nazwę – „Europejski Sojusz na rzecz Ludzi i Narodów” (EAPN). Na sobotnim (18 maja 2019 r.) wiecu w Mediolanie wystąpili przedstawiciele partii z 11 krajów. Oprócz dotychczasowych ugrupowań, takich jak Liga (Włochy), Zjednoczenie Narodowe (Francja), Partia Wolności (Holandia) czy Wolnościowa Partia Austrii, w nowej frakcji znaleźć się mają m.in. Alternatywa dla Niemiec, Partia Finów, Duńska Partia Ludowa, Wolność i Demokracja Bezpośrednia (Czechy) czy Jesteśmy Rodziną (Słowacja) i Wola (Bułgaria).
Jak na razie do przyłączenia nie udało się przekonać m.in. ani będącej na fali hiszpańskiej partii VOX, która zadeklarowała gotowość dołączenia do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), ani Prawa i Sprawiedliwości, które od współpracy odstrasza prorosyjskość Salviniego i Le Pen, ani węgierskiego Fideszu, który przez lata należał do Europejskiej Partii Ludowej. Spór partii Viktora Orbana z EPP w ostatnich miesiącach się jednak na tyle zaostrzył, że najprawdopodobniej po wyborach ich drogi się rozejdą. Liczne spotkania Salviniego z Orbanem w tygodniach poprzedzających wybory rodzą przypuszczenia, że Fidesz dołączy właśnie do EAPN. Sam Orban na początku maja wzywał EPP do podjęcia współpracy z frakcją Salviniego po wyborach, grożąc odejściem, gdyby chadecy po raz kolejny zdecydowali się na sojusz z europejskimi socjalistami. Według prognoz EAPN będzie czwartą co do wielkości frakcją w Parlamencie Europejskim. Liga, na którą głosować chce blisko 31% Włochów, powinna wprowadzić do frakcji ponad dwudziestu deputowanych.
Ruch Pięciu Gwiazd za „inną Europą”
Ruch Pięciu Gwiazd, który wspólnie z Ligą Matteo Salviniego tworzy koalicję rządową we Włoszech, także przyjął krytyczne wobec obecnego kształtu Unii Europejskiej stanowisko. Partia wicepremiera Luigiego Di Maio nie ucieka się jednak przy tym do tak ostrej retoryki i tak konfrontacyjnych działań jak Liga. Głównym zarzutem kierowanym przez Ruch wobec UE jest nadmierne zbiurokratyzowanie i odejście od reprezentowania interesów zwykłych obywateli. Di Maio posługuje się hasłem „Europa diversa” (inna Europa), prezentując się jako polityk proeuropejski, który jednak chce daleko idących zmian w funkcjonowaniu wspólnoty.
Ruch Pięciu Gwiazd powstał i zyskał popularność jako partia antyestablishmentowa, dlatego partia Di Maio nie chce przystąpić do żadnego z głównych ugrupowań. Podobnie jak Salvini lider Ruchu podejmuje próbę stworzenia nowej frakcji w Parlamencie Europejskim, w której znaleźć miałyby się partie, które na swoich sztandarach mają odbiurokratyzowanie Unii, więcej elementów demokracji bezpośredniej, walkę z korupcją czy działania na rzecz poprawy ochrony zdrowia i środowiska.
Jak na razie Luigiemu di Maio nie udało się znaleźć wielu chętnych do współpracy. Wolę stworzenia wspólnie z Ruchem nowej frakcji zadeklarowali Paweł Kukiz (Kukiz’15) oraz lider chorwackiej partii Żywy mur Ivan Sinčić. Do ugrupowania mają także dołączyć partie Liike Nyt (Finlandia) i Akkel (Grecja). Do założenia frakcji w PE potrzebnych jest jednak minimum 25 posłów z siedmiu krajów. Ruch Pięciu Gwiazd może co prawda liczyć na poparcie ok. 25% Włochów, co powinno przełożyć się na kilkanaście mandatów, jednak do zdobycia reprezentacji z wymaganej liczby państw członkowskich sporo mu jeszcze brakuje.
Partia Demokratyczna w przebudowie
Trzecią liczącą się we Włoszech siłą w zbliżających się wyborach do PE jest Partia Demokratyczna. Po porażce w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych, kiedy PD otrzymała jedynie 19% głosów i musiała oddać władzę na rzecz koalicji Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi, doszło w partii do gruntownej odnowy personalnej i programowej. Nowym przewodniczącym partii został gubernator prowincji Lacjum – Nicola Zingaretti. Pod nowym przywództwem Partia Demokratyczna ponownie mocniej akcentuje tradycyjnie lewicowe problemy nierówności społecznych, ubóstwa i wykluczenia społecznego. Na listach wyborczych po raz pierwszy większość stanowią kobiety, a aż jedna trzecia kandydatów nie należy do członków partii.
Zingaretti – w odróżnieniu do pozostałych dwóch głównych sił włoskiej sceny politycznej – jest otwarcie prounijny i przekonuje, że siły lewicowo-liberalne powinny zjednoczyć się w obronie UE w jej obecnym kształcie. Nowy lider PD nie tylko podjął rozmowy z Fransem Timmermansem, kandydatem frakcji socjalistów, do której należy PD, ale także z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Zdaniem Zingarettiego Unia powinna „odkryć na nowo swój patriotyzm” przez skoncentrowanie się na wspieraniu wzrostu gospodarczego, rozwoju i tworzeniu nowych miejsc pracy. Jak dotychczas taki kurs nie przysporzył mu wielu nowych głosów. Ostatni przedwyborczy sondaż dawał partii Zingarettiego 20,5% poparcia. Celem PD na te wybory ma być wyprzedzenie Ruchu Pięciu Gwiazd i zajęcie drugiego miejsca.
Za podium potencjalni koalicjanci Salviniego
Pozostałe partie zgodnie z wynikami sondaży mogą liczyć na się maksymalnie kilkuprocentowe poparcie. Czwarte miejsce powinna zająć Forza Italia byłego premiera Silvio Berlusconiego, na którą chce głosować ok. 8% Włochów (w Europarlamencie należy do frakcji EPP). Niegdyś rządząca Włochami centroprawicowa partia znajduje się w coraz głębszym kryzysie, ponieważ większość jej wyborców sympatyzuje obecnie z partią Matteo Salviniego. Berlusconi w czasie kampanii wyborczej przekonywał (podobnie jak Viktor Orban), że chadecy powinni w przyszłej kadencji PE współpracować z europejską prawicą. Na piątym miejscu zgodnie z sondażami powinno znaleźć się prawicowe ugrupowanie „Bracia Włosi”, na które głosować chce ok. 6% Włochów. Partia Giorgii Meloni, podobnie jak Forza Italia, jest traktowana jako potencjalny koalicjant Ligi Matteo Salviniego po ewentualnych przyspieszonych wyborach parlamentarnych, które według medialnych doniesień mogą być pośrednim skutkiem spodziewanego sukcesu Ligi w wyborach do PE. Pozostałe partie mogą liczyć na poparcie nie wyższe niż 3% głosów.
[1] Ostatnio np. w sprawie nieprzestrzegania przez Rzym zobowiązań fiskalnych i przekroczenia uzgodnionego poziomu deficytu i długu publicznego.
[2] Więcej na ten temat w artykule Matteo Salvini – kulisy sukcesu: https://blogcim.wordpress.com/2019/05/16/matteo-salvini-kulisy-sukcesu/
Zdjęcia użyte w artykule: Matteo Salvini, Luigi Di Maio – Wikimedia Commons
Zdjęcie z nagłówka – opracowanie własne