Europa Europa Zachodnia Eurowybory Wybory

Eurowybory 2019: Francja – Marine Le Pen ponownie zwycięska

BARBARA MARCINKOWSKA

To już drugi raz z rzędu, kiedy skrajnie prawicowa partia rządzona przez Marine Le Pen (Zjednoczenie Narodowe – RN, wcześniej Front Narodowy – FN) wygrała wybory do Parlamentu Europejskiego we Francji. Pierwsze wielkie zwycięstwo w 2014 roku (24,86%) było swego rodzaju szokiem i we Francji dochodziło wtedy nawet do manifestacji ugrupowań proeuropejskich pod sloganami typu „Europo, przepraszamy”. W 2014 roku FN zwiększył swoją reprezentację z 7 do 23 eurodeputowanych.

Tym razem francuscy przeciwnicy tej radykalnej polityk nie mogą jednak mówić o zaskoczeniu. Lista wyborcza RN, na której czele stanął 23-letni Jordan Bardella, od dawna prowadziła w sondażach, tylko czasami dając się minimalnie wyprzedzić partii REM (Republique en Marche) obecnie urzędującego prezydenta Emmanuela Macrona. Co więcej, FN/RN konsekwentnie od kilku już lat buduje swoje poparcie w społeczeństwie i w kolejnych wyborach, czy to samorządowych (2014, 2015) czy parlamentarnych i prezydenckich (2017), potwierdza, że z małej partii protestu wyrosła na silną opozycję, która może liczyć na ok. 20-30% poparcie wśród Francuzów. I tym razem było podobnie. RN zdobyło 23,31 % głosów, co przełoży się na 22 mandaty.

Macron potwierdza swoją pozycję

O sukcesie (choć z lekkim posmakiem przegranej) może również mówić REM, któremu co prawda nie udało się wygrać wyborów, ale zajęło silną, drugą pozycję, zdobywając 22,41% głosów i 21 mandatów. Niewielka strata do RN nie zmienia jednak faktu, że partia, która zadebiutowała we Francji podczas wyborów prezydenckich w 2017 roku, udowodniła, że zajmuje silną pozycję we francuskim społeczeństwie i może walczyć o zwycięstwo w kolejnych wyborach. Tym samym nie okazała się jednorazową przepustką Macrona do zdobycia urzędu prezydenta, ale potwierdziła, że jest pełnoprawną partią i buduje swój stały elektorat.

Największa niespodzianka – Zieloni

Dużą niespodzianką był bardzo dobry wynik partii zielonych (EELV – Europe Ecologie – LesVerts), która zajęła trzecią lokatę, zdobywając 13,47% głosów, co się przełoży na 12 mandatów. Biorąc pod uwagę, że sondaże dawały im co najwyżej czwarte miejsce, i że w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego EELV miała sześciu posłów, podwojenie tego wyniku wydaje się być naprawdę dużym sukcesem i wpisuje się w europejski trend tegorocznych wyborów zwiększenia udziału partii zielonych (np. w Belgii i Niemczech).

Wielcy przegrani – partie tradycyjne

Największymi przegranymi tegorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego są partie, które jeszcze do niedawna całkowicie dominowały na scenie politycznej Francji – Republikanie (dawne UMP) i Socjaliści (PS). Po tym jak w 2017 roku podczas wyborów prezydenckich obie partie (które do tego czasu dzieliły między sobą władzę, wygrywając wybory praktycznie na zmianę) zostały zepchnięte na margines polityki przez skrajnie prawicowe FN i nowy centrolewicowy ruch REM, nie podniosły się już i nie odzyskały szerszego poparcia wśród społeczeństwa.

Republikanie (UMP), którzy w 2014 roku wprowadzili do Parlamentu Europejskiego drugą co do wielkości delegację (20 posłów), w tym roku z wynikiem zaledwie 8,48% mogą liczyć jedynie na 8 mandatów. Jeszcze gorzej poszło PS, która z poparciem 6,19% (i to w koalicji z innymi partiami lewicowymi) ledwo przekroczyła próg wyborczy i uzyskała 5 mandatów (poprzednio było ich 13).

Wysoka frekwencja we Francji i w Europie

Tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego cechowała wyjątkowo wysoka frekwencja. Pierwszy raz od 1994 roku przekroczyła ona we Francji 50% (50,12%). Również w innych krajach UE frekwencja była wyższa niż w latach poprzednich (średnia UE to 50,90% w 2019; 42,61% w 2014; 42,97% w 2009), co może być skutkiem zarówno większej świadomości wśród wyborców poprzez zwiększenie udziału nowych form komunikacji w kampaniach wyborczych (social media, w tym targetowane reklamy), jak również wzrostu znaczenia partii populistycznych w wielu krajach europejskich, które są bardziej skuteczne w mobilizowaniu swojego elektoratu, a także przyczyniają się do silnego spolaryzowania debaty publicznej – co z kolei motywuje zarówno zwolenników, jak i przeciwników UE.

Wpływ na układ sił w PE

Francja dysponuje obecnie 74 mandatami w liczącym 751 miejsc Parlamencie Europejskim. Jest jednym z państw o kluczowym znaczeniu i istotnej sile oddziaływania na scenę polityczną w Europie. Dlatego też można dostrzec pewną korelację pomiędzy wynikami we Francji a układem sił w parlamencie.

ENF (lub inna grupa prawicowa, która powstanie na jej miejsce) nie zmieni znacząco swojego „stanu posiadania”. W wyniku wyborów w 2014 roku FN wprowadził dwudziestu trzech posłów, a obecnie dwudziestu dwóch. Co prawda pod koniec kadencji frakcja ENF dysponowała jedynie 15 francuskimi posłami (część pierwotnej delegacji FN odeszło do EFDD), ale wszyscy z pierwotnych 23 eurodeputowanych pozostali w ugrupowaniach skrajnie prawicowych.

Stracą za to koalicyjne EPP i S&D. Centroprawicowe EPP z 20 francuskich posłów zatrzyma jedynie 8, a socjaliści z S&D mogą liczyć na jedynie pięć francuskich mandatów (przy poprzednich 13). Francuskie delegacje w tych grupach zmniejszą się więc w obu przypadkach o ponad połowę i przyczynią się do zmniejszenia znaczenia samych grup.

Zyskają natomiast liberalna frakcja ALDE, do której najprawdopodobniej przyłączy się REM ze swoimi 21 posłami (wcześniej liberałowie z Francji mieli jedynie 7 mandatów) oraz grupa Zielonych, w której francuska delegacja podwoi się z 6 do 12 posłów (docelowo Zieloni maja liczyć ok 70 posłów, będzie to więc licząca się delegacja).

Ostatnią francuską partią, która w wyników wyborów wprowadzi do Parlamentu Europejskiego swoich posłów jest skrajnie lewicowe France Insoumise (FI) Jeana-Luca Mélenchona. Partia ta, choć utworzona dopiero w 2016 roku, jest ideologicznym następcą innych skrajnie lewicowych partii, w których działał ten polityk (np. Front Gauche) i tak jak one dołączy najpewniej do lewicowej grupy GUE/NGL, wprowadzając tym razem 2 dodatkowych posłów (w 2014 roku było 4 francuskich posłów w GUE, obecnie będzie ich 6)[1]. Nie wpłynie to jednak na zwiększenie znaczenia tego ugrupowania w ramach Parlamentu.

A co z tym Brexitem?

Ten układ sił zmieni się nieznacznie w momencie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE (obecnie zaplanowane na 31 października 2019 r.). Francja ma bowiem zyskać 5 dodatkowych mandatów.[2] Wskutek niewielkiej różnicy procentowej pomiędzy RN i REM najwięcej na brexicie zyska ta druga partia, zdobywając dwa dodatkowe mandaty i wyrównując liczbę posłów do 23. Dwudziestu trzech eurodeputowanych będzie też miało RN, które uzyska jeden dodatkowy „brytyjski” mandat. Zieloni i PS wprowadzą natomiast po jednym dodatkowym pośle.

Wnioski

Z rezultatów tegorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego we Francji można wysnuć kilka tez. Niektórzy analitycy zauważają, że partia Le Pen zdobyła w tym roku mniej mandatów niż poprzednio, dając się odeprzeć partii prezydenta Macrona. Nie jest to jednak teza do końca słuszna. Co prawda REM traci procentowo mniej do RN niż UMP do FN w 2014 roku, co przekłada się na podobną liczbę mandatów (22 RN/ 21 REM, a jeśli dojdzie do brexitu to nawet na taką samą – po 23 posłów), ale w 2014 roku FN zyskał głównie na małym zainteresowaniu Francuzów wyborami do Parlamentu Europejskiego (czego dowodzi niska frekwencja – 42,43%), skutkach kryzysu finansowego (który przełożył się na wzrost nastrojów eurosceptycznych) i populistycznej umiejętności mobilizacji elektoratu. Były to też pierwsze wybory we Francji, w których FN zdobył aż tak silną pozycję (ponad 20-proc. wynik). Od tego czasu partia, której przewodniczy Le Pen, ugruntowała swoją pozycję trzeciej, a później nawet drugiej partii Francji i cieszy się stałym dwucyfrowym poparciem. Wygrana w tegorocznych wyborach europejskich potwierdza więc raczej tezę, że Marine Le Pen liczy się na francuskiej scenie politycznej i nie powinna być ignorowana jako eurosceptyczne zagrożenie dla wielkich europejskich planów Macrona.


[1]Podział mandatów jest dla FI bardziej korzystny niż dla FG w 2014 roku, jednak poparcie dla ugrupowania Mélenchona pozostaje na stabilnym 6% poziomie (2014 – 6,33% a 2019 – 6,31%).

[2] Więcej na temat wpływu brexitu na wybory do Parlamentu Europejskiego w Biuletynie Analiz CIM nr 13.


Zdjęcie użyte w nagłówku – opracowanie własne


Barbara Marcinkowska – Analityk Centrum Inicjatyw Międzynarodowych. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW (2010), College of Europe (2013) i Ecole nationale d’administation (2019). W 2009 roku stypendystka programu Erasmus w SciencesPo Paris. Doświadczenie zawodowe zdobywała w Ambasadzie RP we Francji, Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju, Międzynarodowym Przeglądzie Politycznym, Instytucie Sobieskiego oraz w Parlamencie Europejskim. Zainteresowania badawcze: Unia Europejska, polityka bezpieczeństwa, Francja.