MICHAŁ KĘDZIERSKI
2018 był rokiem pełnym trudnych doświadczeń dla niemieckich socjaldemokratów. Niemal dwanaście miesięcy temu członkowie SPD podjęli decyzję o przystąpieniu do kolejnej koalicji z CDU/CSU, mimo iż parę miesięcy wcześniej (po historycznej klęsce w wyborach do Bundestagu) ówczesny przewodniczący partii Martin Schulz przy aplauzie zgromadzonych zapewniał, że do odnowienia sojuszu z chadecją nie dojdzie. Socjaldemokraci chcieli przejść do opozycji i przeprowadzić gruntowną odnowę programową oraz wyłapywać i nagłaśniać błędne decyzje nowego „jamajskiego” rządu Angeli Merkel[1], odbudowując przy tym poparcie dla partii. Wobec porażki negocjacji koalicyjnych chadeków z liberałami i zielonymi oraz widma przedterminowych wyborów, SPD ostatecznie przystąpiła jednak do rozmów z CDU/CSU. W atmosferze głębokiego podziału członkowie partii – z obawy przed oskarżeniem o uchylenie się od odpowiedzialności – przegłosowali wejście do rządu.
Kolejna odsłona niechcianej „Wielkiej Koalicji” okazała się być pasmem wyniszczających partie rządzące sporów. Rząd regularnie targany był wewnętrznymi kryzysami, za które wyborcy wystawili rachunek podczas wyborów do landtagów w Bawarii i Hesji jesienią ubiegłego roku. Chociaż dotkliwe straty zanotowały też CDU i CSU (po tych wyborach Angela Merkel oddała przywództwo w CDU), to w najgorszym położeniu na koniec roku znalazła się właśnie SPD. Wybór Annegret Kramp-Karrenbauer na szefową CDU i miesięczna wewnątrzpartyjna kampania w mediach pozwoliły chadekom na odwrócenie negatywnego trendu i odbudowę poparcia. Socjaldemokratom ta sztuka się nie udała. Partia, która w powojennej historii Niemiec rywalizowała o zwycięstwa w wyborach z chadecją, tworzyła kilka rządów i wystawiła trzech kanclerzy, w styczniowych sondażach z poparciem ok. 15% rywalizowała o trzecie miejsce z Alternatywą dla Niemiec. W przeprowadzonych zaś na przełomie stycznia i lutego badaniach w Badenii-Wirtembergii i w Bawarii, SPD zanotowała odpowiednio 9% i 6%. Socjaldemokraci stali się już obiektem regularnych kpin, bohaterami memów, czy programów satyrycznych, jak np. emitowany w piątkowe wieczory sztandarowy program telewizji ZDF „Heute-Show”, w którym co tydzień wyśmiewane są nieudolne próby wyjścia partii z kryzysu.
Ofensywa programowa
Początek nowego roku przyniósł kolejną próbę wyjścia z impasu. Na przełomie stycznia i lutego 2019 r. ruszyła ofensywa programowa socjaldemokratów. Z propozycjami reform prawa pracy, państwa opiekuńczego, systemu emerytalnego oraz prawa podatkowego meldowali się m.in. minister pracy Hubertus Heil oraz wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz. W ostatni weekend zaś (8-10 lutego 2019 r.) miało miejsce specjalne posiedzenie zarządu partii, na którym kierownictwo SPD przyjęło pakiet propozycji przygotowany przez przewodniczącą Andreę Nahles. Wśród nich znalazły się m.in. : podniesienie stawki podatkowej dla najlepiej zarabiających z 42 do 45%, wprowadzenie dodatku emerytalnego dla najsłabiej zarabiających, zwiększenie i wydłużenie wypłacania zasiłków dla bezrobotnych, podniesienie płacy minimalnej do 12 euro za godzinę, czy reforma kodeksu pracy z wprowadzeniem „prawa do pracy zdalnej”.
Prowadzona w ostatnich tygodniach ofensywa programowa SPD ma w założeniu służyć dwóm celom. Po pierwsze jest „powrotem do korzeni”, próbą „zaostrzenia” socjaldemokratycznego profilu partii i zarysowania różnic między SPD a współrządzącą chadecją. Po drugie, ma na celu przejęcie politycznej inicjatywy, narzucenie narracji i tematów w debacie publicznej, co ma w końcowym rozrachunku umożliwić przyciągnięcie do partii utraconych w ostatnich latach wyborców i odwrócenie negatywnego trendu.
Partia w marazmie
Problemem w skutecznej realizacji planu kierownictwa SPD mogą okazać się jednak fatalne nastroje w partii. Dla coraz większej grupy socjaldemokratów staje się jasne, że ponowne wejście do koalicji z CDU/CSU było politycznym błędem. Przewodnicząca SPD Andrea Nahles, która była orędowniczką koalicji, w opinii wielu członków nie tylko nie potrafiła zarządzać koalicyjnymi kryzysami w taki sposób, żeby straty dla partii były jak najmniejsze, ale wręcz swoimi własnymi wpadkami i błędnymi decyzjami pogłębiła spadki sondażowe. Z przecieków wynika, że na spotkaniach szeregowych działaczy SPD spekuluje się nawet o pozbawieniu Andrei Nahles funkcji przewodniczącej. W złą atmosferę w partii bardzo dobrze wpisał się wywiad ostatniego kanclerza wywodzącego się z SPD – Gerharda Schrödera, który zarzucił obecnej liderce „amatorskie błędy” i odmawiał jej kanclerskich kompetencji.
Z przytaczanych w różnych mediach relacji członków SPD wyłania się obraz partii pogrążonej w marazmie, niewierzącej w możliwość wyjścia z impasu z obecnym przywództwem, i trwale osadzonej w roli mniejszego partnera w koalicji z chadekami. Wielu członków miało już spisać na straty zaplanowane na koniec maja wybory do Parlamentu Europejskiego oraz ważne dla partii wybory w Bremie[2], gdzie SPD niepodzielnie rządzi od końca drugiej wojny światowej, a zgodnie z obecnymi sondażami odda władzę CDU. Jeszcze trudniejsze wybory czekają socjaldemokratów jesienią, kiedy do urn pójdą mieszkańcy Saksonii, Turyngii i Brandenburgii.
Ile wytrwa koalicja?
Przedstawione przez SPD propozycje reform już spotkały się z ostrą krytyką polityków CDU i CSU, którzy zarzucili koalicjantom łamanie umowy koalicyjnej i przestrzegali przed „skrętem w lewo”. Dla chadeków pomysły SPD są nie do przyjęcia, ponieważ z jednej strony daleko wykraczają poza program, który obie partie wynegocjowały rok temu, z drugiej zaś ich ewentualne poparcie spotkałoby się z dezaprobatą ich własnego elektoratu.
Zdaniem licznych obserwatorów niemieckiej sceny politycznej wiele wskazuje na to, że to może być celowe działanie kierownictwa SPD. Umowa koalicyjna między CDU/CSU a SPD zawiera bowiem klauzulę, zgodnie z którą w połowie kadencji (jesienią 2019) każda ze stron może dokonać rewizji dokumentu i ewentualnie zerwać sojusz. Odrzucone przez chadeków propozycje reform mogłyby więc posłużyć SPD jako pretekst do opuszczenia koalicji. Tym samym socjaldemokraci uwolniliby się od szkodliwego dla nich sojuszu, a winę za upadek rządu zepchnęliby na brak gotowości chadeków do przeprowadzenia tych reform. Takie działanie kierownictwa SPD spotkałoby się z pełną aprobatą szeregowych działaczy, którzy już teraz wydali wyrok na tę koalicję.
Scenariusz ten niesie jednak ze sobą poważne ryzyko rozpisania przyspieszonych wyborów, gdyby chadekom nie udało się dogadać z liberałami i zielonymi lub utworzyć rządu mniejszościowego. Lubiący stabilność niemieccy wyborcy mogliby zaś ukarać SPD przy urnach za uchylenie się od rządzenia krajem. Jeśli jednak rząd Angeli Merkel zastąpiłby gabinet nowej liderki chadeków Annegret Kramp-Karrenbauer, SPD zyskałaby dogodną szansę na odnowę programową i personalną w opozycji i czas na przygotowanie się do wyborów parlamentarnych w 2021 roku.
Powyżej opisany scenariusz – o ile faktycznie istnieje w rozważaniach kierownictwa SPD – może zostać jednak pokrzyżowany już pod koniec maja, jeśli dotkliwymi porażkami zakończą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a zwłaszcza wybory w Bremie. Historyczna utrata władzy w jednym z ostatnich bastionów SPD może bowiem rozpocząć reakcję łańcuchową, której ofiarą jeszcze przed wakacjami padłaby niemal z pewnością Andrea Nahles, ale także z dużą dozą prawdopodobieństwa sama koalicja z CDU/CSU.
[1] Jak się wtedy spodziewano bazując na sondażach i doniesieniach prasowych.
[2] Również w maju
Zdjęcie: FLICKR, SPD Schleswig-Holstein, Andrea Nahles, Licencja CC BY 2.0
Wykres: Opracowanie własne, M. Kędzierski