ANNA ZELINSKAYA, NOTABENE
XXII Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi jeszcze się nie rozpoczęły, a już zostały uznane za najdroższe w historii. Jednak olbrzymie koszty organizacji to tylko jedna z wielu kontrowersji dotyczących tego wielkiego sportowego święta.
Przepraszam, ile to kosztuje?
„Wtajemniczone osoby opowiadały mi, ile sił, inteligencji i wdzięku wykorzystał Władimir Putin, aby Rosja stała się gospodarzem XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Było to jego prawdziwe dyplomatyczne osiągnięcie” – napisał jeden z dziennikarzy na stronie internetowej „Nowoj Gaziety”. Niewątpliwie starania Putina przyniosły wiele społecznych i gospodarczych korzyści dla miasta, ale również dla całego państwa. W Soczi na wielką skalę została rozbudowana infrastruktura, pojawiły się nowe miejsca pracy, impuls do rozwoju otrzymał lokalny biznes. Urzędy statystyczne zanotowały nawet wzrost ogólnego poziomu życia w regionie. Przy okazji – a może przede wszystkim – jest to świetna promocja dla Soczi, które staje się nowoczesną perełką na turystycznej mapie Rosji. Wydawałoby się, że nic nie może zaburzyć pięknego obrazu wielkiej modernizacji i głośnej promocji, gdyby nie olbrzymie koszty tych kolosalnych zmian.
Początkowo, w 2007 r. zapewniano, że suma wydatków nie przekroczy 12 mld dolarów. Kiedy we wrześniu 2013 r. prezydent Rosji Władimir Putin oraz ówczesny przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) Jacques Rogge zapewniali, że miasto jest gotowe do przeprowadzenia igrzysk, znany już był prawdziwy koszt organizacji wielkiego sportowego wydarzenia. Suma wydatków sięgnęła nieprawdopodobnej liczby 50 mld dolarów (1,5 tryliona rubli). Dla porównania, dawni gospodarze zimowych igrzysk olimpijskich, takie miasta jak Turyn czy Vancouver, wydały na organizację odpowiednio 3,6 i 1,7 mld dolarów. Te wydatki wydają się bardziej racjonalne; przecież zimowe igrzyska zazwyczaj są mniej kosztowne niż letnie, co jest związane z mniejszą liczbą dyscyplin sportowych.
Niestety, w Rosji nie udało się zachować umiaru i racjonalnie gospodarować pieniędzmi. W jakiś sposób można to usprawiedliwiać całkowitym brakiem odpowiedniej infrastruktury, ponieważ położone nad Morzem Czarnym Soczi jest letnim kurortem. Natomiast z drugiej strony kontrowersyjny wydaje się wybór właśnie tego miasta jako gospodarza zimowych igrzysk. Bardziej logiczne wydawałoby się zorganizowanie imprezy sportowej w jednym z większych miast na Uralu czy Syberii, które mają doświadczenie w organizowaniu zimowych sportowych wydarzeń, odpowiednie warunki klimatyczne, a co najważniejsze – istnieje tam potrzebna infrastruktura. Najwidoczniej władze rosyjskie uznały, że prestiż zorganizowania igrzysk olimpijskich właśnie w Soczi jest wart wszystkich pieniędzy i nie zamierzały oszczędzać.
Informacje o prawie czterokrotnym wzroście wydatków na zorganizowanie wydarzenia, które pojawiły się w mediach, wywołały burzę. Wśród zarzutów pojawiły się niewydolne administrowanie pieniędzmi oraz podjęcie nieodpowiednich i nieracjonalnych inwestycji, np. w miejscach nienadających się do budowy, z bagnistym gruntem, co powodowało zwiększenie kosztów i wykorzystanie droższych materiałów czy bardziej skomplikowanych technologii. W dyskusji głos zabrali również ekolodzy, którzy przypominali o tym, że wielkie budowy na potrzeby igrzysk wywierają bardzo negatywny wpływ na środowisko naturalne w regionie. Najbardziej stanowczo wypowiadali się jednak nieliczni przedstawiciele opozycji. To właśnie oni zarzucili władzy sięgającą szczytu korupcję w administracji, niekontrolowaną biurokrację, nieprofesjonalizm, a także nieodpowiedzialność. Na potwierdzenie swoich zarzutów opozycja opublikowała raport, w którym przedstawiła „prawdziwe oblicze zimowych igrzysk w Soczi”. Zgodnie z tym raportem ogólna skala korupcji sięgnęła 25-30 mld dolarów, czyli 50-60 proc. ostatecznego kosztu igrzysk. Jest to niewyobrażalna kwota, biorąc pod uwagę fakt, że na budowach pracują przeważnie imigranci, pochodzący z państw Azji środkowej, którzy dostają niewielkie wynagrodzenie. Ponadto jakość ich pracy czy stosowane materiały nie są porównywalne do jakości prac budowlanych w Vancouver, Turynie czy Salt Lake City.
Władze rosyjskie zmuszone były tłumaczyć się z zaistniałej sytuacji. Usprawiedliwiano się tym, że suma, o której informowano na początku (12 mld. dolarów), była podana nieostrożnie, ponieważ nie dokonano wtedy szczegółowych wyliczeń. Podkreślano również to, że z czasem pojawiła się potrzeba budowy nowych, niezaplanowanych wcześniej obiektów, a MKOl cały czas znajdował problemy w już gotowych, co powodowało kolejne wydatki. Budowa nowych obiektów sportowych drożała średnio dwa razy i właśnie dlatego ostateczny koszt wzrósł czterokrotnie. Aby uspokoić społeczeństwo i pokazać, że wszystko jest pod kontrolą najważniejszej osoby w państwie, Władimir Putin stał się częstym gościem w Soczi. Wydaje się, że nie przyniosło to wymiernych rezultatów, oprócz tego, że kilka osób zostało odwołanych z kierowniczych stanowisk, a także przyśpieszono prace budowlane.
Soczi po Soczi 2014
Kontrowersje wokół zimowych igrzysk w Soczi nie kończą się jednak na dużych wydatkach i korupcji. Pojawiają się kolejne, nurtujące pytania – co stanie się z Soczi po tym, gdy wioskę Olimpijską opuści ostatni sportowiec?
Trzeba przyznać rację tym, którzy wskazują na pozytywne aspekty przeprowadzenia igrzysk. Niewątpliwie zwrócenie uwagi całego świata na niewielkie, południowe miasto Rosji w krótkiej perspektywie okaże się korzystne zarówno dla Soczi, jak i dla jej mieszkańców. Po 23 lutego jeden z głównych projektów Putina Soczi 2014 przejdzie do historii, a miasto zostanie z wieloma pustymi obiektami sportowymi, które trzeba będzie utrzymywać i które najprawdopodobniej będą generować ogromne straty. Władza jednak zapewnia, że tak się nie stanie, ponieważ niektóre obiekty zostaną oddane do użytku publicznego i będą służyć kolejnym pokoleniom. W miejsce obiektów sportowych mają powstać Ogólnorosyjskie Centrum Sportowe dla dzieci, Centrum Wystawowe czy ośrodek narciarski dla turystów. Ze względu na to, że państwo jest prawie wyłącznym inwestorem, utrzymywać te obiekty będą nadal podatnicy. W jednym z artykułów dziennikarze gazety „Wedomosti” wskazują również na miliony metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej i handlowej, którą wybudowano w Soczi na potrzeby wielkiego sportowego wydarzenia. Prognozuje się, że ze względu na wygórowaną cenę (cena mieszkania w Soczi będzie porównywalna do ceny mieszkania w Londynie) po zakończeniu igrzysk popyt na te lokale nie będzie pokrywał podaży.
Czy warto zawsze być „naj”?
Władze rosyjskie twardą pięścią postanowiły, że zimowe igrzyska w Soczi muszą być najlepsze w historii – najpiękniejsze, najgłośniejsze i najdroższe. O oszczędnościach nie ma mowy, ważne są tylko prestiż, promocja oraz pokazanie korzystnego wizerunku Rosji na arenie międzynarodowej jako silnego, gościnnego i hojnego gospodarza. Wszystko ma być na najwyższym poziomie. Sportowcy będą najostrożniej sprawdzani pod kątem stosowania dopingu, najwyższy poziom bezpieczeństwa zapewnią rosyjskie służby specjalne, a ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk olimpijskich mają być najpiękniejsze w historii.
Zimowe igrzyska w Soczi z dumą promowane są również w samej Rosji. Warto podkreślić, że media państwowe unikają negatywnych opinii na ich temat. Państwową telewizję można tutaj uznać za prawdziwego lidera w tym niechlubnym rankingu – do opinii publicznej podawane są tylko patriotyczne i entuzjastyczne stanowiska i opinie. W mniej przychylnych i zależnych od władzy mediach liczne są mniej pozytywne komentarze oraz wątpliwości, dotyczące nieopłacalności inwestycji w Soczi, oraz tego, że zainwestowane pieniądze nigdy się nie zwrócą. W internecie pojawiają się nawet opinie, że sytuacja gospodarcza Rosji po igrzyskach olimpijskich znacznie się pogorszy. Skutki olbrzymich wydatków na międzynarodową imprezę sportową są widoczne już teraz, chociażby dlatego, że zostają ograniczone fundusze na inne ważne sfery, takie jak opieka zdrowotna.
Media, jak wiadomo, kształtują opinię społeczną, dlatego obecnie już nie wszyscy podzielają ambicje bycia „naj” wykazywane przez rosyjskie władze. Badania opinii publicznej wykazują spadek poparcia dla zorganizowania zimowych igrzysk w Soczi wśród społeczeństwa rosyjskiego z poziomu 83 proc. w 2007 r. do 45 proc. w 2013 r. Niewątpliwie jest to związane z czterokrotnym wzrostem wydatków na budowy, a także z ujawnieniem skali korupcji. Sedno problemu dobrze ujął jeden z internautów: „Chcieliśmy jak najlepiej, a jest jak zawsze; chcieliśmy poprawić wizerunek państwa, a zamiast tego poprawiliśmy sytuację finansową urzędników”.
Polityka z bezpieczeństwem w tle
Igrzyska w Soczi są szeroko komentowane na całym świecie. Nie chodzi jednak o żadne wydatki, tylko o politykę. I choć całkowity bojkot igrzysk wydawał się mało prawdopodobny, Rosja musiała tłumaczyć się i bronić swojego stanowiska, ponieważ pod jej adresem padało wiele zarzutów (m.in. o nieprzestrzeganie praw człowieka, szczególnie praw mniejszości czy żądanie uwolnienia więźniów politycznych, których oficjalnie w Rosji nie ma). Po raz kolejny ochłodziły się relacje na linii Moskwa – Tbilisi. Według ostatnich informacji na zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi nie przyjedzie prezydent Niemiec Joachim Gauck oraz wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viviane Reding. Wizyty w Soczi odmówili także premier Wielkiej Brytanii David Cameron, prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama, prezydent Francji François Hollande, prezydent Litwy Dalia Grybauskaite, premier Belgii Elio Di Rupo, a także prezydent Polski Bronisław Komorowski.
Eskperci wskazują na ścisły związek między bojkotem igrzysk w Rosji ze strony środowiska międzynarodowego a „ociepleniem wizerunku”, jakiej postanowił dokonać Putin. Najlepszym narzędziem stało się uwolnienie słynnych więźniów (choć oficjalnie niepolitycznych). W grudniu ubiegłego roku sensację wywołało uwolnienie Michaiła Chodorkowskiego, zastosowanie amnestii wobec członkiń zespołu Pussy Riot Nadieżdy Tołokonnikowej i Marii Alyokhinoj oraz uczestników wrześniowej akcji Greenpeace na Morzu Barentsa.
Jeżeli założyć, że takie działania poprawiły wizerunek Rosji i Putina na arenie międzynarodowej, to kolejnym problemem stało się zapewnienie bezpieczeństwa nie tylko w lutym podczas igrzysk, ale również przed ich rozpoczęciem. Seria wybuchów w Wołgogradzie w grudniu 2013 r. wzbudziła ogromny niepokój w społeczeństwie. Powszechnie uważano, że to grupy terrorystyczne przygotowują się do ataków w czasie igrzysk w Soczi, a dzięki aktom przemocy na zwykłych obywatelach chcą wykorzystać najlepszy dla siebie moment, kiedy mogą dyktować swoje warunki Putinowi. I choć nie wiadomo, jak sytuacja wygląda naprawdę, władze rosyjskie obiecują zapewnienie najwyższego poziomu bezpieczeństwa podczas igrzysk. Jego cenę może jednak okazać się poważne naruszenie prywatności, w tym podsłuchiwanie rozmów telefonicznych, szpiegowanie w internecie, szczegółowa kontrola każdego przy wejściu na areny sportowe. Możliwe, że jest to najniższa cena, którą trzeba zapłacić, aby bezpieczne cieszyć się igrzyskami olimpijskimi w Soczi.
Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie Przeglądu Spraw Międzynarodowych NOTABENE
Anna Zelinskaya – Studentka II stopnia Europeistyki I I stopnia Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Swoją pasję dziennikarską rozwija na łamach Notabene od 2013 roku. Ze względu na pochodzenie, szczególnie interesują ją wydarzenia z Rosji. W swoich tekstach przybliża Czytelnikom skomplikowaną sytuację na Wschodzie.
Przeczytaj też:
- Okrasa, Igrzyska polityki: Soczi 2014