Europa Europa Zachodnia Wybory

Wybory w Niemczech 2013. Wielki triumf Angeli Merkel

KAROLINA LIBRONT

niemcywybory1W ubiegłą niedzielę cała Europa wstrzymała oddech – w Niemczech odbywały się wybory do Bundestagu. Partia CDU/CSU otarła się o absolutną większość parlamentarną. W powojennych Niemczech przypadek samodzielnych rządów jednej partii (bo jako taką traktuje się unię CDU/CSU) zdarzył się tylko raz – sztuka ta udała się Helmutowi Kohlowi, wielkiemu poprzednikowi Merkel, chociaż rządził on samodzielnie tylko przez rok. Niemal 42% głosów dla CDU/CSU oznacza nie tylko zwycięstwo, ale olbrzymi triumf Angeli Merkel i prowadzonej przez nią polityki.

Podstawowe liczby

Uzyskane głosy:

2013

2009

CDU+CSU

41,5%

33,8%

SPD

25,7%

23%

Die Linke

8,6%

11,9%

Grüne

8,4%

10,7%

FDP

4,8%

14,6%

AfD

4,7%

Piratenpartei

2,2%

2%

Rozkład mandatów w Bundestagu*

Partia

Liczba mandatów

CDU+CSU

311

SPD

192

Die Linke

64

Grüne

63

Stan: 20:00, 23.09.2013, źródło:  Bundeswahlleiter

* 630 mandatów to szacunkowa liczba – nie podano jeszcze ostatecznego składu Bundestagu

W 2009 r. do urn udało się niemal 71% uprawnionych do głosowania. Przewiduje się, że w obecnych wyborach udział wzięło znacznie więcej obywateli, chociaż nie podano jeszcze oficjalnej frekwencji wyborczej. Tak duża liczba głosujących wzmacnia mandat CDU/CSU.

Ciekawych uzupełniających informacji dostarczył przedwyborczy sondaż Instytutu Infratest dimap. Według ankietowanych, kwestiami decydującymi dla wyboru konkretnych partii, były:

  • dla 57% – rozsądne pensje i warunki pracy;
  • dla 57% – dobre zabezpieczenie na starość;
  • dla 31% – przyszłość euro;
  • dla 17% – kłótnia o inwigilowanie przez służby specjalne.

Wygrana CDU/CSU. Osobisty triumf Merkel

Żadne z sondaży nie dawały CDU/CSU szans na aż tak wysokie zwycięstwo. Tym większa była radość w berlińskiej siedzibie CDU (Konrad-Adenauer-Haus), gdzie zebrani członkowie partii przez cały wieczór skandowali głośno „Angie, Angie!”. Nie ulega wątpliwości, że świetny wynik to osobista zasługa pani kanclerz, której kampania przebiegała pod hasłem „aby Niemcom nadal powodziło się dobrze”.

Plakat wyborczy CDU. Fot. Karolina Libront
Plakat wyborczy CDU. Fot. Karolina Libront

Zdecydowana wygrana CDU/CSU jest cezurą w powojennej historii RFN: po dwóch kadencjach Merkel zyskała jeszcze większą popularność. Mówi się wręcz, że CDU/CSU stała się Volkspartei (partią ludu), jak w czasach Adenauera. Popularny tygodnik Der Spiegel stwierdził wprost, że Niemcy żyją w Republice Merkel.

Wiele osób zarzuca Angeli prowadzenie postpolityki, tzn. brak nadrzędnej idei i dostosowywanie się do aktualnych sondaży (zainteresowanych odsyłam do głośnej książki Die Patin, tj. Matki Chrzestnej). Faktycznie, niewielu Niemców potrafi dokładnie określić kierunek, w którym zmierza pani kanclerz, ale nie przeszkadza im to czuć się pewnie pod jej przywództwem. Podczas debaty w wieczór wyborczy Merkel podkreślała, że Niemcom wiedzie się dobrze, a wyolbrzymianie problemów niczemu nie służy i jest niepoważne, zwłaszcza jeśli przyjrzeć się trudnościom, z jakimi muszą zmierzyć się inne państwa Zachodu. Większość obywateli zgadza się z tą diagnozą i życzy sobie kolejnych czterech spokojnych lat. Aż 84% wyborców ocenia, że pani kanclerz dobrze reprezentuje swój kraj za granicą; 60% – że prowadzi politykę propaństwową, a nie propartyjną; 74% dobrze ocenia sytuację gospodarczą RFN.

Wielcy przegrani – Steinbrück, SPD i FDP

SPD nie pomógł jej kandydat na kanclerza – Peer Steinbrück. Dobrze oceniany Minister Finansów w I rządzie Merkel wyraźnie czuł się kiepsko w swojej roli. Jego kampania przebiegła w atmosferze sarkazmu, co nie spodobało się wyborcom. Zapamiętali go jako fachowca od finansów, a nie komika. Na chwilę był sobą podczas debaty telewizyjnej z Angelą Merkel, gdzie prezentował swoje poglądy w fachowy sposób i według wielu obserwatorów wypadł lepiej niż pani kanclerz. Był to jednak najjaśniejszy punkt kampanii, a już w tygodniu przed wyborami Steinbrück zszokował występując z mało eleganckim gestem na okładce Süddeutsche Magazin. Rezultat? Ponad połowa wyborców uznała, że kandydat na kanclerza pogorszył sytuację partii, zamiast być jej lokomotywą. Socjaldemokraci zdobyli więcej głosów niż w 2009 r., ale i tak jest to jeden z ich najgorszych wyników w historii.

Wyraźna przegrana SPD oznacza konsolidację władzy w rękach Angeli Merkel i kontynuację jej programu. Niektóre hasła Steinbrücka były ciekawe i odważne, jak np. pomysł wprowadzenia podatku transakcyjnego. Jeśli SPD wejdzie do koalicji, będzie wyraźnie słabszym partnerem i trudno będzie jej przeforsować swoje propozycje.

Wynik poniżej oczekiwań wpłynie również na stosunki wewnątrzpartyjne. Oprócz Steinbrücka osłabienia pozycji może spodziewać się Sigmar Gabriel, przewodniczący SPD. Jest politykiem wybuchowym; trudno wyobrazić sobie jego współpracę z panią kanclerz. Tuż po wyborach w rozmowie na temat ewentualnego współtworzenia rządu miał powiedzieć, że CDU/CSU doprowadziło swojego poprzedniego partnera do ruiny, a SPD nie zamierza podzielić losu Liberałów. Spekuluje się, że do władzy w partii wrócić może Frank-Walter Steinmeier, minister spraw zagranicznych w I rządzie Merkel, który zresztą dość dobrze dogaduje się z panią kanclerz i na pewno ułatwiłby rozmowy w ramach wielkiej koalicji.

Widok z Urzędu Kanclerskiego na Reichstag. Fot. Karolina Libront
Widok z Urzędu Kanclerskiego na Reichstag. Fot. Karolina Libront

Partie SPD, Zielonych oraz die Linke cieszyły się w niedzielny wieczór z jednego: porażki FDP. Liberałowie prowadzili ryzykowną kampanię pod hasłem „drugi głos dla nas” (Niemcy oddają 2 głosy w wyborach), prosząc w ten sposób wyborców CDU/CSU o ratunek. Jedno z oficjalnych haseł głosiło, że kto życzy sobie Angeli Merkel jako kanclerz, powinien również wybrać Liberałów. Stało się jednak coś przeciwnego: szacuje się, że CDU/CSU zyskała około 2 miliony głosów kosztem FDP, która po raz pierwszy w historii nie dostała się do Parlamentu.

Ocenia się, że Liberałowie podczas ubiegłej kadencji nie zrealizowali żadnego ze swoich postulatów wyborczych – w tym tych najważniejszych, dotyczących podatków (uznało tak aż 90% wyborców FDP z 2009 r.). Dość długa trwała również walka o władzę w partii. Cierpliwość wyborców w końcu się wyczerpała.

Brak FDP w Bundestagu oznacza zmiany w polityce zagranicznej RFN, którą jako minister prowadził do tej pory Guido Westerwelle. Był aktywnym i dość niezależnym politykiem. Berlińczycy przewrotnie nazywają go obecnie Ministrem Spraw Na Zewnątrz (Bundestagu) zamiast Ministra Spraw Zagranicznych (Draußenminister zamiast Außenminister). Wciąż nie wiadomo, kto obejmie tekę po Westerwelle, ale prawdopodobnie kompetencje w sprawach zagranicznych przesuną się jeszcze bardziej w stronę wzmocnionego ośrodka kanclerskiego. Kolejną ważną implikacją porażki Liberałów jest konieczność znalezienia nowego partnera przez CDU/CSU. Nie będzie to łatwe zadanie, a piłka leży po stronie Angeli Merkel – co wielokrotnie podkreślali zarówno Zieloni, jak i SPD.

Skąd tak wielka porażka zarówno SPD, jak i FDP? Przyczyn jest wiele, można natomiast wyciągnąć przed nawias jedną, wspólną dla obu ugrupowań. Obie były partiami wyraźnych idei – socjaldemokratycznej i liberalnej. Obie starały się zmienić na wzór CDU/CSU i pragmatyzmu Merkel, dopasowując swoje programy do zmieniających się wyników sondaży. Ich wyborcom nie przypadło to jednak do gustu. Możliwe, że jedyną drogą dla tych partii jest swoisty powrót do korzeni i do pierwotnych idei. Liberałowie mają cztery lata na przemyślenie swojej strategii; jeśli SPD wejdzie do wielkiej koalicji z CDU/CSU, bardzo trudno będzie jej odzyskać dawny, wyrazisty charakter.

Nowe zjawisko – Alternative für Deutschland

Alternative für Deutschland to nowa partia konserwatywna, której jednym z głównych postulatów jest wystąpienie ze strefy euro. W tegorocznych wyborach była to jedyna licząca się siła polityczna na prawo od CDU/CSU; jej wyborcy w ubiegłych latach w przeważającej części głosowali właśnie na Unię.

W wieczór wyborczy AfD wciąż balansowała na granicy progu wyborczego, jednak ostatecznie okazało się, że uzyskała około 4,70% głosów (ponad 2 mln). Jest to zaskakująco dobry wynik, równie zadowoleni wydawali się założyciele partii – liczą na sukces w przyszłych wyborach. Możliwe jednak, że podzielą los Piratów, którzy zdobyli jedynie ok. 2% głosów. Wskazują na to sondaże. Według ankietowanych:

  • 55% – nie jest to poważna partia;
  • 44% – nie rozwiązuje wprawdzie problemu, ale nazywa rzeczy po imieniu;
  • 37% – jest alternatywą dla tych, którzy nie wzięliby udziału w wyborach.

Możliwe koalicje

Do godziny 22 partia CDU/CSU wciąż liczyła, że być może uda się rządzić samodzielnie. Podczas wieczornej debaty telewizyjnej Merkel zastrzegła, że raczej nie zdecyduje się na utworzenie mniejszościowego rządu. Wysoka wygrana oznacza mocny mandat od wyborców, nikt nie oczekuje więc fiaska negocjacji koalicyjnych i konieczności rozpisania nowych wyborów. Ponieważ Unii brakuje kilku mandatów do osiągnięcia absolutnej większości, konieczne będzie zawiązanie koalicji. Możliwe są dwa scenariusze: wielka koalicja CDU/CSU-SPD lub współrządzenie CDU/CSU i Zielonych. Przywódcy Zielonych i SPD wykluczyli koalicję z die Linke wskazując, że rządzenie powinno wynikać ze wspólnego celu, a nie z arytmetyki.

Najbardziej prawdopodobna wydaje się kolejna wielka koalicja z Socjaldemokratami. Życzy jej sobie ponad 50% wyborców oraz działaczy partyjnych. Nie będzie to jednak takie samo współrządzenie jak w latach 2005-2009. Różnic jest wiele: poprzednio głosy rozkładały się niemal równo i SPD mogła liczyć na wiele ważnych ministerstw. Partia miała również tę przewagę, że rządziła w poprzednich latach, więc wiele stanowisk było obsadzonych przez ich sympatyków. Najważniejszą zmienną jest jednak sama pani kanclerz. Angela Merkel w 2005 r. była niedoświadczona w sprawach międzynarodowych i postrzegano ją jako mało charyzmatycznego polityka. Nie miała mocnej pozycji we własnej partii i nie była popularna w społeczeństwie. Obecnie jest to bez żadnej wątpliwości najważniejszy polityk w Europie, z ogromnym doświadczeniem na arenie międzynarodowej, w zenicie popularności w kraju. Jeśli w latach 2005-2009 SPD pozostawała w cieniu pani kanclerz, w przyszłej kadencji będzie musiała od początku się jej podporządkować. Socjaldemokratom będzie jednak trudno zrezygnować z niektórych postulatów, takich jak wprowadzenie płacy minimalnej, podwyższenie podatków dla bogatych czy ograniczenie zjawiska zatrudniania osób na podstawie cywilnych kontraktów zamiast stosunku pracy.

Koalicja CDU/CSU z Zielonymi wydawała się egzotyczna, jednak ci ostatni szybko pogratulowali tym pierwszym wysokiego zwycięstwa i nie wykluczają współtworzenia rządu. Decyzja Merkel o stopniowym odchodzeniu od energii nuklearnej sprawiła, że CDU/CSU zbliżyła się do Zielonych w tej najważniejszej dla nich kwestii. Z drugiej strony – poza polityką energetyczną partie dzieli niemal wszystko jeśli chodzi o światopogląd, politykę finansową czy stosunek wobec imigrantów. Dodatkowo działacze obu ugrupowań nie współpracują dobrze na płaszczyźnie osobistej. Nie wiadomo jak kształtowałaby się liczba głosów takiej koalicji w Bundesracie, podczas gdy współrządzenie z SPD gwarantuje przewagę w obu izbach Parlamentu. Sojusz z Socjaldemokratami mógłby być po prostu efektywniejszy.

Podsumowanie. Dojrzałość i elegancja

Niezależnie od tego, która opcja ostatecznie zwycięży, jedno jest pewne: wybory do Bundestagu były pokazem wysokiej klasy i dojrzałości politycznej niemieckich polityków. Główne tematy pojawiające się podczas kampanii to finanse i gospodarka, stosunki pracy, przyszłość strefy euro i energetyki oraz działalność służb specjalnych. Polityczny folklor został ograniczony do minimum. Kanclerz Merkel wypowiedziała słynne już zdanie, że wysoka wygrana zobowiązuje ją do tego, aby tym rozważniej prowadzić politykę podczas trzeciej kadencji. W trakcie wieczoru wyborczego zapowiedziała swoim współpracownikom z partii, że do końca dnia powinni świętować, natomiast od poniedziałku zabierają się do ciężkiej pracy.


Karolina Libront – Ekspert CIM ds. Niemiec oraz Bezpieczeństwa Międzynarodowego


Przeczytaj również: