MONIKA KANIEWSKA, Program Europejski
Kiedy 19 sierpnia 2013 fregata brytyjskiej marynarki wojennej zawinęła do portu w Gibraltarze przez moment mogło się wydawać, że Wielka Brytania i Hiszpania stoją w obliczu postkolonialnej potyczki na wzór tej rozegranej pomiędzy Wielką Brytanią i Argentyną w 1982 roku. A wszystko przez sztuczną rafę. W lipcu decyzją gibraltarskiego rządu zrzucono do morza 70 cementowych bloków w celu stworzenia fundamentu dla sztucznej rafy. Hiszpania, roszcząca sobie prawo do wyłącznej jurysdykcji nad wodami przybrzeżnymi Gibraltaru, uznała tę decyzję za sprzeczną z przepisami międzynarodowego prawa morza, prawa europejskiego i z hiszpańskim prawem ochrony środowiska. W rezultacie władze hiszpańskie zapowiedziały wzmożoną kontrolę na granicy lądowej, powodując wielogodzinny paraliż w komunikacji między Hiszpanią i Gibraltarem. Jednocześnie zapowiedziano wprowadzenie opłaty granicznej w wysokości 50 euro dla osób przekraczających granicę z Gibraltarem oraz zamknięcie przestrzeni powietrznej dla samolotów korzystających z lotniska na półwyspie.
Konflikt o skałę
Spór o Skałę, jak zwykli nazywać Gibraltar Brytyjczycy, trwa już od ponad 3 wieków. Ten mały skrawek ziemi o powierzchni niecałych 7 km2 góruje nad wejściem na wody Morza Śródziemnego od strony Atlantyku i znajduje się w odległości zaledwie 20 kilometrów od północnych wybrzeży Afryki, co czyni go niezwykle ważnym strategicznie punktem. Utracony przez Hiszpanię w 1704 roku podczas wojny o sukcesję hiszpańską, został oficjalnie przekazany Wielkiej Brytanii jako wieczysta kolonia na mocy Traktatu Utrechckiego z 13 lipca 1713 roku. To właśnie postanowienia tego traktatu, a de facto interpretacja tych postanowień, są kością niezgody pomiędzy stronami konfliktu. Zgodnie z dyspozycjami traktatu Hiszpania przekazała Wielkiej Brytanii miasto, zamek, port, twierdzę i obronę Gibraltaru. Brak zapisów odnośnie jurysdykcji nad wodami przybrzeżnymi oznacza, zdaniem strony hiszpańskiej, iż prawa te pozostają nadal w gestii Hiszpanii. Odmiennego zdania jest Wielka Brytania, która cesję terytorium Gibraltaru rozszerza również na wody przybrzeżne. Sporu nie rozstrzygnęły postanowienia Konwencji Narodów Zjednoczonych o Prawie Morza z 1982 roku, która określa status prawny i szerokość morza terytorialnego. W świetle artykułów 2 i 3 Konwencji państwo nadbrzeżne posiada prawo do rozciągnięcia suwerennego prawa do terytorium nad morze terytorialne, do granicy nieprzekraczającej 12 mil morskich. Jednak także w przypadku postanowień Konwencji oba kraje kontynuują przyjęte wcześniej założenia prawne. I tak, Hiszpania ratyfikowała Konwencje załączając klauzulę interpretacyjną uniemożliwiającą uznanie praw Gibraltaru do przyległych do niego obszarów morskich, natomiast Wielka Brytania, uznając swoje suwerenne prawa do morza terytorialnego wokół Gibraltaru, wytyczyła granice tego morza w odległości 3 mil morskich.
W ostatnich latach konflikt koncentrował się głównie wokół praw połowowych i eksploatacji zasobów morskich w obszarze morza terytorialnego. Jednak sprowadzenie konfliktu wokół Skały jedynie do kwestii rybołówstwa byłoby zbytnim uproszczeniem. Lipcowe wypadki bieżącego roku, zbiegające się w czasie z 300-setną rocznicą podpisania traktatu, potwierdziły wyraźnie, iż spór wokół Skały był, jest i będzie związany z kwestią sprawowania suwerennych praw nad tym terytorium. Hiszpania, konsekwentna w swej polityce integralności terytorialnej, nie rezygnuje z planów odzyskania Gibraltaru i w osobie ministra spraw zagranicznych José Manuel García’Margallo zapowiada: „The joke that is Gibraltar will be over.” Jednocześnie rząd brytyjski oświadcza, iż zamierza nadal używać wszelkich niezbędnych środków w celu ochrony suwerenności brytyjskiej.
Czy będzie déjà vu Falklandów?
Jest to mało prawdopodobne. Jak podkreśla wielu komentatorów, potyczki na linii Cameron-Rajoy to jedynie sztuczki PRowskie i najlepszy przykład na to, jak nie należy prowadzić dyplomacji, szczególnie w świetle dotychczasowych wzorowych stosunków miedzy obu państwami. Polityka zagraniczna za czasów Cameron’a bardziej skupia się na obrazkach niż na realnych interesach brytyjskich, począwszy od idei referendum na temat członkostwa w UE, poprzez politykę na Bliskim Wschodzie, a skończywszy na wysłaniu okrętów floty brytyjskiej do Gibraltaru. W obliczu słabej pozycji politycznej Camerona, pogarszającej się sytuacji gospodarczej Wielkiej Brytanii i wobec narastających konfliktów na linii Londyn-Bruksela, nagłówki prasowe pomagają kreować pożądany wizerunek Wielkiej Brytanii na arenie międzynarodowej i w polityce wewnętrznej. Podobnie Hiszpania – borykająca się kryzysem finansów publicznych, wciąż rosnącym bezrobociem i aferami korupcyjnymi wewnątrz partii rządzącej, wykorzystuje Gibraltar (zdaniem niektórych komentatorów) jako zasłonę dymną mającą odwrócić uwagę opinii publicznej od problemów gospodarczych kraju.
Jak rozwiązać spór?
Priorytetem zarówno dla Hiszpanii jak i Wielkiej Brytanii jest obecnie nadanie konfliktowi rozgłosu na arenie międzynarodowej, szczególnie w międzynarodowych i europejskich instytucjach. Obie strony zwróciły się z prośbą o mediacje do Komisji Europejskiej. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron zażądał nadzoru kontroli dokonywanych przez hiszpańskie służby graniczne, natomiast Mariano Rajoy poprosił o weryfikację zgodności reżimu fiskalnego Gibraltaru z europejskimi przepisami podatkowymi i przepisami odnośnie prania brudnych pieniędzy.
Ponadto Hiszpania rozważa przedstawienie konfliktu przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, jak również na forum Narodów Zjednoczonych, uzasadniając iż ONZ nie uznaje praw Gibraltaru do samostanowienia. Jednocześnie hiszpański minister spraw zagranicznych liczy na pomoc Argentyny na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Argentyna, pozostająca w konflikcie z Wielką Brytanią odnośnie Falklandów, byłaby dla Hiszpanii ważnym sojusznikiem, szczególnie biorąc pod uwagę jej obecny status członka niestałego w Radzie i realny wpływ na agendę tego organu.
Ta strategia może się jednak okazać ryzykowna dla Hiszpanii, w sytuacji gdy rząd domaga się odzyskania praw suwerennych nad terytorium Gibraltaru jednocześnie odmawiając Maroko możliwości dochodzenia tych samych praw w odniesieniu do miast Ceuta i Melilla. Według Samira Bennis, jednego z doradców Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw arabskich, rozwiązanie problemu suwerennych praw w odniesieniu do Gibraltaru będzie miało znaczny wpływ na sytuację dwóch hiszpańskich enklaw, pomimo iż żadne z tych miast, w przeciwieństwie do Gibraltaru, nie znajduje się na oficjalnej liście Komitetu ONZ ds. Dekolonizacji. Ponadto należy również zaznaczyć, iż jakakolwiek decyzja wydana na forum ONZ odnośnie Gibraltaru będzie poddana ratyfikacji przez grupę najbardziej zainteresowaną tą decyzją, czyli przez mieszkańców półwyspu, którzy wielokrotnie już wypowiadali się w referendach za brytyjskim suwerenem.
Obserwując strategię Wielkiej Brytanii i Hiszpanii w związku z konfliktem odnośnie Gibraltaru można odnieść wrażenie, że spór ten przynosi straty każdej z zaangażowanych stron, i mowa tu nie tylko o rządach hiszpańskim i brytyjskim, ale również o samorządnych władzach półwyspu, a przede wszystkim o obywatelach mieszkający po obu stronach granicy. To oni ponoszą najbardziej negatywne konsekwencje politycznych potyczek między Cameron’em i Rajoy’em. Komentatorzy zgadzają się, że aby rozwiązać konflikt o Skałę potrzebny jest przede wszystkim dialog, który uwzględnia stanowisko samego Gibraltaru. W tej sytuacji racjonalne wydaje się przywrócenie Forum Trójstronnego (Madryt-Londyn-Gibraltar), który w latach 2006-2011 rozwiązywał problemy mieszkańców spornego terenu, ale został zawieszony przez obecnego ministra spraw zagranicznych Hiszpanii w obliczu nowej, bardziej ofensywnej polityki rządu Mariano Rajoy’a odnośnie statusu prawnego terytorium półwyspu. Czy jednak strategia postawienia wszystkiego na jedną kartę jest racjonalna w obecnych warunkach? Czy odzyskanie w ten sposób suwerennych praw do Gibraltaru jest w ogóle możliwe? Gdyby Madryt traktował Gibraltar z szacunkiem, półwysep byłby już dawno hiszpański – podsumowała strategie rządu Hiszpanii jedna z mieszkanek półwyspu.
Od niepamiętnych czasów Skałę zamieszkuje populacja małp gatunku Magot, będąca jedną z największych atrakcji turystycznych półwyspu. Stara przepowiednia głosi, że w momencie, w którym małpy te znikną z Gibraltaru, skończy się panowanie Brytyjczyków na Skale. Jest rok 2013 a małpy, w liczbie około 300, żyją na półwyspie i mają się nadzwyczaj dobrze. W tej sytuacji przejęcie Gibraltaru przez Hiszpanów wydaje się być mało prawdopodobnym scenariuszem.
Przeczytaj również:
- B. Marcinkowska, Praktyka państw Ameryki Łacińskiej a Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza z 1982 roku
- M. Kaniewska, Visca el Barça! Visca Catalunya!
- P. Wojciechowska, Kuryle Południowe czy Terytoria Północne. Niekończąca się opowieść
- K. Bronicki, Spór japońsko-chiński o wyspy Senkaku. Wiele hałasu o nic?