PAULINA WOJCIECHOWSKA
Madrycki centralny plac Puerta del Sol, czerwiec 2011, obstawiony rożnokolorowymi namiotami. Decmocracia dictatura de los partidos (Demokracja dyktatura partii), Si ganamos un mundial por que no ganar un mundo nuevo (Jeśli wygrywamy mundial dlaczego nie możemy wygrać nowego świata), contro los politicos coruptos (Przeciwko skorumpowanym politykom). W namiotowym miasteczku można podyskutować pograć w szachy, wypożyczyć książkę… Kryzys ekonomiczny, ogromne bezrobocie, ale także poczucie bezsilności wobec klasy politycznej, bankierów, tak bardzo oddalonych od problemów zwykłego człowieka sprawiły, że setki tysięcy ludzi wyszło na ulice, protestując przeciwko światu który znają i przeciwko przerzucaniu ciężarku kryzysu ekonomicznego na społeczeństwo. Niestety głęboki kryzys ekonomiczny – główna przyczyna powstania Ruchu Oburzonych (Indignados) czy też M-15 (od 15 maja, pierwszego dnia protestów) – wciąż ma się dobrze.
Hiszpania od razu bardzo boleśnie odczuła pierwszą falę globalnego kryzysu ekonomicznego, głównie z powodu pęknięcia bańki na rynku nieruchomości. W latach 2002-2007 ceny na rynku nieruchomości wzrosły aż o 60%, wspomagane zliberalizowaną polityką kredytową i rządowym programem dopłat do mieszkań. Polityka gospodarcza rządu Zapatero także pozostawiała wiele do życzenia – jeszcze latem 2008 r., a więc przed upadkiem Leman Brothers deficyt finansów publicznych wynosił aż 10% PKB. W 2008 roku bezrobocie wynosiło jeszcze ok. 9% – od tego czasu pracę straciło ok. 2 milinów osób, połowa z tych, które zatrudnione były w budownictwie. Na Hiszpanię przypada 75% redukcji zatrudnienia całej strefy euro w latach 2008-2010. W 2010 stopa bezrobocie wynosiła już 17,8%. W 2011 deficyt sektora finansów publicznych sięgnął 8,5%.
Mimo wprowadzenia ostrych cięć przez rząd Rajoya (od grudnia 2011 r. – m.in zamrożenie liczby zatrudnionych oraz wysokość płac w sektorze publicznym, redukcji tygodnia pracy do 37,5h, zamrożenie płacy minimalnej) w 2012 roku PKB spadło o 1,4% (Komisja Europejska zakładała wzrost o 0,7%). Deficyt publiczny w 2013 roku został ograniczony do 6,7% (jeśli nie wliczyć do niego dokapitalizowania sektora bankowego – ten finansowany jest z niskooprocentowanego kredytu z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego). To lepszy wynik niż rok wcześniej, ale mimo wszystko niższy niż obiecywał rząd, a warto dodać, że jeszcze w 2011 r. udzielająca pomocy UE żądała ograniczenia deficytu do 3%. Całkiem nieźle trzymają się wskaźniki dotyczące inflacji – ok. 3,5% w 2012 r. (głównie z powodu podwyżek VAT), o ok. 7% zwiększyła się wielkość eksportu. Premier obiecuje, że od początku 2014 roku PKB zacznie rosnąć, ale ostatecznie premierzy różne rzeczy obiecują…
Ciężar trudnej sytuacji gospodarczej i cięć wydatków ponosi oczywiście społeczeństwo. Stopa bezrobocia w 2012 roku wyniosła w Hiszpanii prawie 25%, w rankingu Word Factbook jest to 172 rezultat na 201 badanych państw – najgorszy wynik z pośród wszystkich państw Unii Europejskiej (średnia ok. 12%). W 2012 roku pracę traciło prawie 2 tys. Hiszpanów dziennie. Dane kwietniowe są jeszcze gorsze – mówią o ponad 27% bezrobociu. Poprawie sytuacji nie sprzyjają regulacje prawne – m.in. 30% podatek CIT i prawa pracownicze. Latem pewne ożywienie przynieść może wciąż prężna branża turystyczna – niewiele to jednak pomoże, skoro zwalniają wszyscy – administracja, telefonia komórkowa, telewizja, koleje, banki… Ludzie są zmęczeni. A trudno znaleźć racjonalną odpowiedź na pytanie: kiedy to wszystko się skończy?
Bezrobocie wśród hiszpańskich młodych (18-25 lat) w styczniu osiągnęło według różnych danych 55-60% (podobne statystyki dotyczą też Grecji). W wyniku cięć etatów to najmłodsi, najmniej doświadczeni i najmniej podlegający jakiejkolwiek ochronie tracę pracę jako pierwsi. Bez doświadczenia nie mogę dostać pracy, bez pracy nie mogę zdobyć doświadczenia… błędne koło znane aż za dobrze. Z raportu OECD wynika, że ok 24% hiszpańskiej młodzieży należy do tzw. „pokolenia ni-ni“, czyli tych, którzy ani nie studiują, ani nie pracują (średnia OECD 16%) – wielu z nich to ci, którzy w czasach boomu budowlanego rzucili szkołę i podjęli dobrze płatna pracę w branży. Dziś nie mają ani pracy, ani jakiegokolwiek przygotowania zawodowego. Młodzi pozostają na utrzymaniu rodziców, a niekiedy i dziadków, bo to właśnie emerytury pozostają najbardziej stabilnym źródłem dochodu wielu rodzin. Kraj traci przez to ogromy potencjał – ci, którzy powinni być najbardziej twórczy, energiczni, innowacyjni nie mogą popchnąć ani swojej kariery, ani siły gospodarki narodowej.
W marcu rząd Rajoya przedstawił trzyletni plan poprawy sytuacji bezrobocia najmłodszych. Zakłada m.in opłacanie edukacji dla tych, którym nie udało się ukończyć szkół i zdobyć zawodu, czy niższe składki na ubezpieczenia społeczne dla tych, którzy założą firmę. Jego ewentualne pozytywne skutki będzie można odczuć jednak dopiero za kilka lat. Znaczne środki inwestuje też Bruksela – w 2012 ponad miliard euro skierowano do publicznych służb zatrudnienia, funduszy innowacyjnych dla przedsiębiorstw, pożyczek dla strategicznych sektorów przemysłu, a 286 mln euro na “działania związane z młodzieżą”.
W wyniku kryzysu Hiszpanię opuszcza około pół miliona ludzi rocznie, w większości imigrantów, ale także miejscowych bardziej mobilnych, zdeterminowanych. Najczęściej wybieranym kierunkiem emigracji są Niemcy – ale Hiszpanów można spotkać częściej także w kraju nad Wisłą, nie tylko jako nauczycieli Hiszpańskiego czy kucharzy.
Niestety, osłony socjalne, o które tak żarliwie walczą poszczególne grupy zawodowe przyczyniają się do bezrobocia. Koszty pracy i wysoki poziom ochrony pracowników zniechęca firm do zatrudniania w ogóle. Dobry system zasiłków i wsparcia demotywuje do szukania pracy. Zalecenia MFW (deregulacja rynku pracy nie tylko w Hiszpanii, ale ogólnie w Europie) spotykają się z ostrym sprzeciwem związków zawodowych i innych organizacji. W sumie to zrozumiałe. Niewielu godzi się zrezygnować z przywilejów na rzecz perspektywy poprawy sytuacji ogółu w bliżej nieokreślonej przyszłości. W końcu jesteśmy kulturą indywidualistów i liczy się głównie indywidualny dobrobyt.
W hiszpański krajobraz na stałe wpisały się eksmisje. Tysiące ludzi traci domy, ponieważ nie jest w stanie spłacić zaciągniętych w czasach prosperity kredytów hipotecznych. W 2012 roku eksmisje dotknęły 39 tys. rodzin, z czego ok. 30 tys. to tzw „eksmisje na bruk“. Eksmitowani i zadłużeni po uszy Hiszpanie (zajęcie nieruchomości, której wartość spadła redukuje tylko część długu) częściej niż dawniej przechodzą załamania nerwowe i popełniają samobójstwa. A na witrynach banków coraz częściej można zobaczyć wypisane sprayem napisy „mordercy“. W listopadzie po masowych protestach spowodowanych dwoma nagłośnionymi przez media sprawami przyjęto prawo chroniące przez okres dwóch lat przed eksmisjami tych znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji życiowej (m.in rodziny wielodzietne, samotne matki z dwójką dzieci, niepełnosprawni) – jednak z pomocy będzie mógł skorzystać jedynie niewielki odsetek zagrożonych eksmisjami.
Znacznie bardziej radykalna inicjatywa wyszła ostatnio od lewicowego rządu Andaluzji – postanowiono zająć mieszkania należące do banków na okres trzech lat, jeżeli te są zamieszkiwane przez rodziny „zagrożone wykluczeniem” i mogą zostać eksmitowane. W parlamencie debatuje się nad nową ustawą dotyczącą pożyczek hipotecznych – m.in nad zapisem przewidującym kary finansowe dla banków dysponującymi mieszkaniami i nie chcącymi ich wynajmować.
Kryzys dosięga wszystkich branż – np. w niektórych regionach (odpowiedzialnych finansowo za służbę zdrowia) brak środków na zwrot pieniędzy aptekom za leki refundowane, co może doprowadzić do bankructwa setek z nich.
Racjonalne z punktu widzenia makroekonomicznego cięcie kosztów staje się dramatem na poziomie mikro – rozumienie, że trzeba oszczędzać kończy się, kiedy to oszczędzanie dotyka mnie osobiście. (Jako pracownik firmy objętej zwolnieniami grupowymi rozumiem uczucia temu towarzyszące aż za dobrze…) Przez Hiszpanię przetacza się fala strajków. W listopadzie strajk generalny. W styczniu taksówkarze. W styczniu, marcu i kwietniu madryckie metro, w lutym i marcu linie lotnicze (w Iberii planowane cięcie zatrudnienia o 20%). W pięć dni strajku odwołano 1200 lotów. W lutym w Sewillli strajkowali śmieciarze – choć skala protestów była znacznie mniejsza niż ta w Neapolu. Początek kwietnia to masowe protesty młodych przeciwko bezrobociu, tzw. „śmieciowym umowom“, za “odnową demokracji”. Protesty w Hiszpanii stają się nieodłącznym elementem codzienności „kiedyś umawialiśmy się na kawę, dziś umawiamy się, gdzie będziemy strajkować“.
Democracia YA – Demokracja TERAZ – nazwa jednego z ruchów, a także hasło wielu protestujących, postulat rodzony z tęsknoty za społeczeństwem prawdziwie obywatelskim wciąż jest żywy wśród młodych Hiszpanów. Oburzeni z 15-M ostatecznie opuścili miasteczko namiotowe na Puerta del Sol, nie przekłuwając swoich postulatów na żaden konkretny ruch polityczny – od początku nie chciano upodobniać się do „znienawidzonej kasty“. Nie powstały także żadne działania obywatelskie na poziomie krajowym, mimo częstych protestów i manifestacji, pojawiają się zarzuty, że ruch jakby „rozmył się”. Dawni „oburzeni“ bronią się przed zarzutami i wskazują wiele inicjatyw na poziomie lokalnym – zgromadzenie obradujące nad problemami o charakterze społecznym (asambleas de barrio), grupy działające na rzecz samowystarczalności żywieniowej (autonomía alimentaria), grupy wspierające rodziny zagrożone eksmisją – a także zmianę sposobu myślenia obywateli. Od początku celem miało być nie tyle gwałtowne przejecie władzy, lecz powolna, ale głęboka przemiana myślenia społeczeństwa.
W Hiszpanii wciąż wybuchają nowe skandale związane z elitami władzy – korupcyjne zarzuty wobec premiera Mariano Raroya, korupcyjne oskarżenia wobec księżniczki Krystyny (córki panującego Juana Carlosa) – które potwierdzają demoralizację rządzących elit. Jednak jak pokazują liczne przykłady z historii, rewolucja ma tendencje do pożerania własnych dzieci. Bardzo szybko nowa władza przejmuje nawyki starej, a ludziom wcale nie żyje się lepiej. Może więc taka powolna przemiana, mozolna “praca od podstaw” z dala od oczu rządnych sensacji mediów rzeczywiście ma znacznie większy sens?
Marcin Daniec powiedział kiedyś o Grekach, że narzekają, choć mają dopiero od kilu tygodni tak przechlapane jak my przez całe życie… właściwie to samo możemy pomyśleć o Hiszpanach. „Ich kryzys a nasz kryzys…” – wzdychamy, kiedy słyszymy 0 400 euro miesięcznie zapomogi dla osób które straciły prawo do zasiłku. Standard życia przeciętnego Hiszpana, PKB per capita ponad 30 tys. USD – 47. miejsce we wspomnianym już rankingu, dla większej części ludności jest nieosiągalne, o ubóstwie mówimy przecież wtedy gdy trzeba przeżyć za dolara dziennie. To wszystko prawda. Jednak dobrobyt ekonomiczny – piękne domy, samochody, modne ciuchy, nowinki technologiczne, coraz bardziej egzotyczne podróże dzięki odpowiednio dobranym chwytom marketingowym zdają się być na wyciągnięcie ręki i dostępne dla każdego. Wręcz każdemu przecież się one należą. Najbardziej boli utrata tego, co wydawało się osiągalne. Prawa socjalne, zdobycz europejskiej cywilizacji, znikają z dnia na dzień „Ja chcę tego wszystkiego! Chcę żyć, a żyć, znaczy mieć wszystkie te prawa.“ – mówi pozbawiana perspektyw na kontynuację naukowej kariery Ester, bohaterka reportażu Tomasza Czecha.
Ubóstwo i związane z nim wykluczenie społeczne należy zawsze rozpatrywać w kontekście „kraju pochodzenia“. Brak pracy, brak mieszkania wyklucza z możliwości posiadania dóbr, które uznajemy za atrakcyjne. Do dobrobytu łatwo się przyzwyczaić, łatwo uwierzyć, że jest on kluczem do udanego życia. (Zostawmy w tym momencie filozoficzne rozważania czy jest nim rzeczywiście.) Zmiana sytuacji ekonomicznej, zmusza jednak indywidualistów do szukania i dawania wzajemnej pomocy, Ruch Oburzonych i inne społeczne inicjatywy wyraźnie pokazują, że “coś poszło nie tak”. Trudna sytuacja może załamać, ale może też zmobilizować do szukania innych form wsparcia, innej więzi społecznej, bardziej ludzkiego świata.
Przeczytaj też:
- T. Pawłuszko, Niektóre przyczyny „Oburzenia”
- A. Sęk, Bunt pięknych młodych bezrobotnych
- R. Bill, Dlaczego Hiszpanie zawsze siedzą przy barze?
- P. Szafruga, Jak mówić o kryzysie?
Świetny artykuł.
Ja na kryzys hiszpański po miesięcznej wizycie patrzę trochę bardziej krytycznie i trochę bardziej makroekonomicznie, po prostu:
1) pracować i oszczędzać, uczyć się i migrować, zasuwać i nie spać
2) wyjść ze strefy euro
Wydaje mi się, że obie rzeczy dla Hiszpanów są nierealne.