Asian Programme Azja Azja Wschodnia Wybory

Tydzień wyborczy w Azji : Japonia i Korea Południowa

MATEUSZ MAŁEK, Program Azjatycki

flagi, licencja CCMiniony tydzień był tygodniem wyborczym w dwóch państwach Azji Północno – Wschodniej. Najpierw, w niedzielę 16 grudnia odbyły się przyspieszone wybory do Izby Reprezentantów (izba niższa parlamentu) w Japonii, w wyniku których druzgocące zwycięstwo odniosła będąca dotychczas w opozycji Partia Liberalno – Demokratyczna (LDP), a jej lider Shinzo Abe zostanie najpewniej nowym premierem. Następnie, w środę 19 grudnia odbyły się prezydenckie wybory w Korei Południowej, w których zwycięstwo odniosła kandydatka rządzącej Partii Saenuri: Park Geun-hye, stając się tym samym pierwszą kobietą prezydentem w Korei. 

Nowe władze – stare problemy

Rezultaty tych wyborów, w połączeniu z zakończonym w poprzednim miesiącu Kongresem Komunistycznej Partii Chin, podczas którego wyłoniono nowe chińskie kierownictwo z Xi Jinpingiem i Li Keqiangiem na czele, tworzą unikalną sytuację gdy w tym samym czasie zmienia się najwyższa władza we wszystkich najważniejszych krajach Azji Północno – Wschodniej: Chinach, Japonii i Korei Południowej. Na dodatek, zaledwie rok wcześniej w wyniku śmierci Kim Jong-ila do zmiany władzy doszło również w Korei Północnej, gdzie pałeczkę po ojcu przejął Kim Jong-un. Jest to istotne zwłaszcza gdy spojrzy się na to jak ‘gorące’ są relacje między owymi czterema państwami i jak trudna do rozwiązania lista spraw, z którymi zmierzyć będą się musieli nowi liderzy.

Wymienić można chociaż kilka tych najczęściej przykuwających uwagę obserwatorów w dobiegającym końca roku: spór o wyspy Senkaku między Japonią a Chinami, próby rakiet dalekiego zasięgu przeprowadzone przez Koreę Północną, coraz bardziej agresywna polityka chińska na Morzu Południowo – chińskim oraz przyspieszający wyścig zbrojeń na Pacyfiku; a także: przyszłość relacji interkoreańskich po śmierci Kim Jong-ila, japońsko – koreański spór o wyspę Dokdo czy brak chęci ze strony Korei Północnej do denuklearyzacji. Ponadto państwa te musza poradzić sobie z postępującym kryzysem gospodarczym, dotykającym także Azję.

Nowe czyli stare?

Pisząc o wyborach w Korei i Japonii można powiedzieć, że odbyły się one bez niespodzianek. Należało się spodziewać zarówno zwycięstwa LDP, jak i Park Geun-hye; choć w wypadku wyborów koreańskich pozostawał cień nadziei na inne zakończenie. Jeśli chodzi o Koreę, zwycięstwo Park oznacza utrwalenie obecnie już istniejącej sytuacji, tym bardziej, że podczas marcowych wyborów do jednoizbowego Zgromadzenia Narodowego zwycięstwo odniosła Partia Saenuri pod przywództwem obecnej prezydent – elekt Park Geun-hye.

Z kolei powrót do władzy LDP w Japonii, również jest raczej „powrotem normalności” niż czymś niezwykłym, jako że partia ta rządziła w okresie powojennym Japonią niemal bez przerwy, a ostatnie trzy lata rządów Partii Demokratycznej (DPJ) były właśnie nowością na japońskiej scenie politycznej. Dodać do tego trzeba, że nowy premier Shinzo Abe pełnił już tę funkcję w latach 2006-2007, zresztą bez większych sukcesów.

Japonia

Pewnym zaskoczeniem był rozmiar porażki DPJ, gdyż utrata ponad 250 miejsc w liczącej 480 miejsc Izbie (w stosunku do poprzednich wyborów) jest najgorszym wynikiem wyborczym rządzącej partii w całej powojennej historii Japonii. Obecnie DPJ posiadać będzie w izbie niższej jedynie 57 miejsc. Jest to o tyle znamienne, że były premier z ramienia DPJ, Yoshihiko Noda zadecydował o przedwczesnym rozwiązaniu parlamentu w listopadzie między innymi aby uratować jak najwięcej miejsc w Izbie w sytuacji spadającego coraz szybciej poparcia. Być może gdyby nie podjął tej decyzji w przyszłym roku DPJ przestałaby istnieć. Dla porównania  – zwycięskie LDP zdobyło aż 294 miejsca w Izbie, czyli znacznie ponad połowę. Wraz z koalicyjną partią Komeito (Partia Sprawiedliwości, w anglojęzycznych źródłach znana jako Nowe Komeito), która zdobyła 31 miejsc będą mógłby większością 2/3 głosów obalić potencjalne weto Izby Radców (izba wyższa parlamentu Japonii), w której nowa koalicja rządowa ma obecnie mniej niż połowę głosów. Sytuacja w Izbie Radców być może zmieni się na korzyść obecnej władzy już w przyszłym roku kiedy odbędą się uzupełniające wybory do Izby (skład liczącej 242 osób Izby Radców odnawiany jest w połowie co 3 lata).

Oprócz 2 głównych partii oraz wspomnianej już Komeito swoich członków wprowadziło do parlamentu aż 6 innych partii, co pokazuje obecne rozdrobnienie japońskiej sceny politycznej. Trzeci wynik (i 54 miejsca w Izbie) zdobyła odwołująca się do nacjonalistycznego populizmu nowo-założona Partia Odbudowy Japonii. Czwarte miejsce zajęła Komeito. Piąte miejsce (18 mandatów) należy do Partii Wszystkich (po angielsku występująca pod nazwą „Your Party”), która wbrew populistycznie brzmiącej nazwie jest partią wolnorynkową i liberalną, utworzoną przez byłych członków LDP. Kolejne miejsce zajęła Partia Jutra dla Japonii – założona tuż przed wyborami przez uciekinierów z DPJ – wprowadzając zaledwie 9 parlamentarzystów do Izby i ponosząc tym samym równie spektakularną co DPJ porażkę. 8 członków udało się wprowadzić Komunistycznej Partii Japonii, a na ostatnich dwóch miejscach uplasowały się Partia Socjaldemokratyczna oraz Nowa Partia Obywateli z odpowiednio 2 oraz 1 miejscem w Izbie Reprezentantów. Znając japońską scenę polityczną, układ ten nie przetrwa długo i należy się spodziewać rozłamów w największych partiach, a także rozmaitych fuzji wśród mniejszych. Na chwilę obecną daje on jednak LDP rzadki w ostatnich latach w Japonii komfort rządzenia w oparciu o znaczną większość parlamentarną.

Premier Abe, choć zwycięski, powinien zdawać sobie sprawę, że udzielony mu kredyt zaufania jest bardzo niewielki i oparty na gigantycznym rozczarowaniu rządami Partii Demokratycznej. W wyborach frekwencja wyniosła mniej niż 60% i była najniższa w powojennej historii Japonii, co pokazuje jak dalece obywatele odwrócili się od polityki. Abe znany jest ze swoich konserwatywnych, a wręcz można by rzec nacjonalistycznych poglądów. Na pewno pomogło mu to podczas kampanii, która toczyła się w cieniu obaw przed wschodzącą potęgą Chin, które przegoniły już Japonię jako drugą gospodarkę świata, a w ostatnim czasie coraz silniej akcentują swoje stanowisko, chociażby w sporze o administrowane obecnie przez Japonię wyspy Senkaku. W tym samym czasie Japonia pogrążona jest już w trwającej ok. 20 lat stagnacji gospodarczej, pogłębionej jeszcze przez obecny globalny kryzys, który spośród wszystkich głównych państw azjatyckich w Japonię uderzył najmocniej. Trudno powiedzieć czy Shinzo Abe jest w stanie sprostać tym wyzwaniom i przywrócić krajowi, a zwłaszcza gospodarce dawną świetność. Podczas swojego poprzedniego urzędowania próbował co prawda wprowadzić pewne reformy fiskalne, trudno powiedzieć jednak czy uda mu się teraz je przeforsować. Tym bardziej, że poziom życia w Japonii systematycznie spada, a jakikolwiek reformy okazać się mogą niepopularne, a ponadto mogą być blokowane przez wszechpotężną japońską biurokrację. A byłyby one bardzo potrzebne gdyż poziom długu publicznego wynosi w Kraju Wschodzącego Słońca ok. 230% PKB!

Równocześnie ponowne rządy konserwatywnego Abe stwarzać mogą ryzyko dalszego zaostrzenia relacji z sąsiadami, wyczulonymi zarówno na kwestie sporów terytorialnych, jak i historycznych. Ponownie kwestią sporną mogą okazać się wizyty w Chramie Yasukuni (chram shinto poświęcony poległym w obronie Japonii, wśród nich zbrodniarzy z okresu II wojny światowej). Wizyty wysokich przedstawicieli państwa (a zwłaszcza premierów) w Chramie wywołują każdorazowo oburzenie w Chinach i Korei. Choć nie można oprzeć się również wrażeniu, że na drodze do zażegnania sporów historycznych stoi upór obu stron, gdyż siły polityczne w Chinach i Korei bardzo zręcznie potrafią sterować owymi antyjapońskimi nastrojami do działań mających na celu realizację politycznych interesów. I bynajmniej nie przeszkadzało im to pobierać przez lata pomocy finansowej od Japonii. Wydaje się jednak, że w sytuacji gdzie także w Korei Południowej u steru władzy znajdują się siły konserwatywne o poprawę relacji będzie trudno – przynajmniej między tymi dwoma krajami.

Korea Południowa

Mówiąc jednak o Park Geun-hye nie można twierdzić, że nie wprowadzi ona nowej jakości do zdominowanej przez mężczyzn koreańskiej polityki. Choć jest ona córką byłego dyktatora (generała Park Chung-hee) i wywodzi się z konserwatywnej Partii Saenuri (Saenuri: kr. „nowy świat”, na angielski tłumaczone jako New Frontier Party), to będzie ona pierwszą kobietą, która zasiądzie w Błękitnym Pałacu (koreański pałac prezydencki) – trudno więc nie oczekiwać zmian. Jeszcze w trakcie kampanii wszyscy kandydaci podkreślali konieczność reform gospodarczych, zwłaszcza osłabienia pozycji chaeboli [koreańskich wielkich korporacji], zwiększenia środków na wydatki socjalne oraz walkę z bezrobociem. Jednak zwolennicy zmian na pewno woleliby widzieć w fotelu prezydenckim Moon Jae-ina. Choć z drugiej strony, kobieta w fotelu prezydenckim może rodzić nadzieje na poprawę sytuacji kobiet w bardzo zmaskulinizowanym społeczeństwie koreańskim.

W swoim wystąpieniu po wygranych wyborach Park zapowiedziała położenie szczególnego nacisku na kwestie bezpieczeństwa w regionie, odnosząc się zwłaszcza do północnokoreańskich prób rakietowych, do których doszło 12 grudnia, w przededniu wyborów, i które zaniepokoiły obserwatorów na całym świecie. Wydaje się, że przynajmniej w kwestii polityki wobec Pjongjangu wybór Park zagwarantuje utrzymanie dotychczasowej, zdecydowanej postawy.

Z innych kwestii, które często bywają pomijane, część osób wyraża nadzieję, że Park podejmie działania w celu zwiększenia wydatków na kulturę. Obecnie Korea wydaje zaledwie nieco ponad 1% swojego PKB na kulturę, a Park w jednej ze swych wypowiedzi żywiła nadzieję o przeznaczeniu na ten cel ok. 2%. Nie jest to sprawa bez znaczenia, choć w Polsce możemy sobie z tego nie zdawać sprawy, to w Azji kultura koreańska (a ściślej rzecz ujmując popkultura) stała się wyznacznikiem standardów stylu życia. Ogólnoświatowy sukces „Gangnam style” jest tylko niewielką namiastką fenomenu jakim jest w Azji tzw. hallyu („koreańska fala”), terminu ukutego w Chinach dla opisu zjawiska jakim jest zalew tamtejszego rynku przez produkty popkultury koreańskiej począwszy od końca lat dziewięćdziesiątych. Hallyu przyczyniła się do dynamicznego wzrostu turystyki –  w 2012 Koreę odwiedzić ma już ponad 11 mln turystów (głównie z innych krajów azjatyckich) wobec 7 mln jeszcze w 2010 r.! Byłoby rozważnie wykorzystać ten trend dla dalszego wzmocnienia pozycji Korei. Tym bardziej, że niektórzy zauważają możliwość wykorzystania hallyu do walki z reżimem północnokoreańskim. Już teraz można na tamtejszym czarnym rynku bez problemu kupić muzykę i seriale telewizyjne pochodzące z Południa. Wydaje się, że „koreańska fala przelewa się nawet przez północnokoreańską żelazną kurtynę”. Trudno przewidzieć jakie będą tego konsekwencje.

Choć od początku wyścigu prezydenckiego to Park była faworytem to w ostatecznym głosowaniu różnica była niewielka, gdyż zdobyła ona 51,6% głosów przy 48%, które zdobył Moon Jae-in. Pozostali kandydaci zdobyli jedynie minimalną liczbę głosów. Ujawniły się przy tym podziały w społeczeństwie, zarówno w wieku wyborców jak i regionalnie. Podczas gdy młodzież poparła raczej Moona, to starsi obywatele zdecydowanie opowiedzieli się za Park. W stołecznym Seulu wśród pięćdziesięciolatków niemal 90% poparło Park. Mimo to, poniosła ona porażkę w stolicy, gdzie minimalnie zwyciężył Moon Jae-in, zapewne głównie dzięki głosom mieszkających tam studentów pochodzących spoza Seulu. Co ciekawe, zwyciężyła ona jednak w najbogatszej dzielnicy Seulu – Gangnam. Jest przy tym dość interesującym paradoksem, że to starsza i bardziej konserwatywna część społeczeństwa poparła kobietę! Jeszcze wyraźniej widać różnice gdy spojrzy się na wyniki w poszczególnych prowincjach. W tradycyjnie konserwatywnej Gyeongsang (południowy – wschód półwyspu) zdecydowaną przewagę miała Park zdobywając w jej części północnej oraz w mieście Daegu ponad 80% głosów. Z kolei w Północnym i Południowym Jeolla (południowy – zachód półwyspu) oraz mieście Gwangju z ok. 90% poparciem triumfował z kolei Moon Jae-in. W pozostałych prowincjach zwycięstwo odniosła Park, jednak różnice były minimalne i jedynie w północno – wschodniej Gangwon poparcie dla niej minimalnie przekroczyło 60%.

Pokazuje to, że społeczeństwo jest bardzo spolaryzowane. Z jednej strony mamy starszych obywateli, w dalszym ciągu obawiających się zagrożenia z Północy Półwyspu i opowiadających się za polityką twardej ręki wobec Pjongjangu. Paradoksalnie sprzymierzeni są oni również z bogatszą częścią Koreańczyków, dla których wybór Park oznacza zagwarantowanie interesów i dotychczasowego systemu gospodarczego faworyzującego wielkie korporacje. Z drugiej strony mamy młodzież, dla której kwestia podziału Półwyspu jest coraz bardziej odległa. Równocześnie, młodzi ludzie czują się pod zbyt wielką presją ze strony rodziców oczekujących od nich podporządkowania się tradycyjnemu systemowi społecznemu Korei, do którego czują jednak coraz większy dystans i – co paradoksalne, do którego nie mogą wejść w sytuacji coraz większego kryzysu na koreańskim rynku pracy. Woleliby oni żyć tak jak ich rówieśnicy w Europie Zachodniej i USA, a nie jak ich rodzice przywiązani do wywodzących się z konfucjanizmu zasad. Nie mogąc jednak wybić się na ekonomiczną niezależność zmuszeni są do podporządkowania się starszym.

Park w swojej mowie po ogłoszeniu wyników wyborów nawiązała do podziałów, które targają Koreą. Wyraziła chęć i nadzieję do ich zasypania. Nawiązała też do osiągnięć 3 byłych prezydentów: Rhee Syngmana – założyciela Republiki Korei, jej pierwszego prezydenta i dyktatora, Park Chung-hee – ojca prezydent Park, twórcę koreańskiego cudu gospodarczego, ale również jej krwawego uzurpatora. Wreszcie, nawiązała też do postaci Kim Dae-junga – legendarnego opozycjonisty, bojownika o wolność i demokrację, a także późniejszego prezydenta i zdobywcy pokojowej nagrody Nobla. Czy tego rodzaju gesty faktycznie pomogą Park Geun-hye scalić podzielone społeczeństwo koreańskie? Czas pokaże, ale na pewno zadanie to nie będzie łatwe.


Polecamy również:

5 Responses

Comments are closed.