KATARZYNA KRUPA*
W listopadzie 2013 r. odbędą się we Włoszech wybory parlamentarne. Europejscy przywódcy i ekonomiści dalej chętnie widzieliby na stanowisku obecnego premiera Mario Montiego, ale sam zainteresowany twierdzi, że nie zamierza kandydować w przyszłorocznych wyborach. Jego decyzja nie jest jeszcze jednak ostateczna. Na razie osiąga w sondażach 49% poparcia, a ugrupowanie Lud Wolności (Il Popolo della Libertà), z jego poprzednikiem Silvio Berlusconim na czele, jedynie 30%. A i to tylko wtedy, gdyby LW kandydowało razem z byłym sojusznikiem, Ligą Północną (Lega Nord) Umberto Bossiego. Po słowach Montiego o rezygnacji z kandydowania, Silvio Berlusconi ogłosił, że chce stanąć na czele swej partii i wziąć udział w wyborach – twierdzi, że nakłaniają go do tego ludzie biznesu. Dotychczasowym kandydatem Ludu Wolności był eksminister sprawiedliwości i obecny sekretarz partii Angelino Alfano. Członkowie partii twierdzą, że gdyby Silvio Berlusconi stanął na jej czele, mogłoby to zwiększyć szansę na wygraną nawet o 10%. Sondaże jednak tego nie potwierdzają. Co więcej, aż 64% Włochów uważa wejście biznesmena z Mediolanu na scenę polityczną za wydarzenie mające najbardziej negatywny wpływ na sytuację polityczną w kraju, a aż 55% uznaje upadek jego rządu za wydarzenie pozytywne.
Z drugiej strony, aż 53% respondentów sądzi, że powstanie rządu Mario Montiego było zmianą niekorzystną, a tylko 37% uznaje ją za korzystną. 13% Włochów wskazuje Berlusconiego jako osobę, która przyczyniła się w ciągu ostatnich 20 lat do pozytywnych przemian w kraju. Obecny premier w tym rankingu zajmuje dopiero 3 miejsce. Te dane statystyczne obrazują ambiwalentny stosunek mieszkańców Italii do Berlusconiego zwanego „Il Cavaliere”.
Z jednej strony Włosi zdają sobie sprawę, że to jego rządy przyczyniły się do obecnej sytuacji gospodarczej kraju. Gdy był premierem nie rozwiązał problemu szarej strefy, przerośniętej administracji czy obciążeń i utrudnień w prowadzeniu prywatnych przedsiebiorstw. Afera seksualna z jego udziałem odbiła się głośnym echem, wywołując – zwłaszcza wśród kobiet – powszechne oburzenie. Z drugiej strony, Berlusconi przez wiele lat cieszył się dużą popularnością i to pomimo swoich gaf, wizerunku macho i licznych procesów m.in. o oszustwa podatkowe (niejednokrotnie zdarzało mu się oskarżać wymiar sprawiedliwości o stronniczość). Mimo niechęci elit i części mediów, Włosi trzykrotnie uczynili go premierem. Widocznie stara miłość nie rdzewieje.
Na niekorzyść Montiego w oczach opinii publicznej może wpływać fakt, że został premierem z powodu presji rynków i nacisków unijnych przywódców. Jak twierdzi Berlusconi: „Jego [Montiego] wybór nie był do końca demokratyczny”. Ten nie do końca demokratyczny wybór, a także czysto eksperckie zaplecze Montiego zmniejszają jego szanse na zostanie premierem, nawet gdyby zdecydował się kandydować w przyszłorocznych wyborach.
Trzecią możliwością jest dla wyborcy oddanie głosu na lewicową Partię Demokratyczną (Partito Democratico), na czele z Pier Luigi Barsanim, mającą duże szanse na zwycięstwo w wyborach. Popiera ona rząd fachowców Montiego, równocześnie krytykując wiele jego posunięć – m.in. cięcia – i wspierając związki zawodowe sprzeciwiające się działaniom rządu. W razie rezygnacji Montiego, będzie ona jedyną alternatywą dla powrotu Berlusconiego do władzy.
Wygląda więc na to, że gdyby Monti chciał pozostać na stanowisku premiera, jego sznasą byłoby utworzenie własnego ugrupowania lub ponowne powołanie rządu fachowców. To pierwsze wydaje się niewykonalne, a drugie mogłoby się udać tylko gdyby włoska scena polityczna uległa presji rynków i brukselskich eurokratów. Ci cenią Montiego i obdarzają zaufaniem, jako gwaranta kontynuacji reform. Nie sadzę jednak, aby przywódcy Ludu Wolności i Partii Demokratycznej chcieli ponownie poprzeć rząd fachowców – o ile włoska sytuacja ekonomiczna nie będzie zupełnie beznadziejna. A to zależy w dużej mierze od efektów działań rządu. Jak twierdzi premier Monti, w 2013 r. bedą one już widoczne i powinny zapewnić krajowi wzrost gospodarczy.
W ciągu ośmiu miesięcy urzędowania rząd Montiego przeprowadził następujące reformy:
1) Reformę rynku pracy, polegającą na umożliwieniu pracodawcom zwalniania pracowników z powodu złej kondycji finansowej firmy; przewidującą za to rozszerzenie zasiłków dla bezrobotnych i ułatwienie dostępu do nich. Reforma ma również ograniczyć nadużywanie przez pracodawców umów śmieciowych. Jej celem jest zdynamizowanie włoskiej gospodarki.
2) Reforma fiskalna, czyli program cięć rozdętych wydatków państwowych (49 % budżetu). Cięcia mają dotknąć służbę zdrowia, ma zostać zmniejszone zatrudnienie w administracji, likwidacji mają ulec niektóre struktury samorządowe i sądowe. Program ma być przeprowadzony w latach 2011 – 2014 i przynieść 25 mld euro oszczędności, w tym 4,5 mld w 2012 r.
3) „Dekret wzrostowy” obejmuje m.in. zwolnienia podatkowe dla firm, zwiększenie nadkładów na publiczne inwestycje, na sądownictwo i cięcia w administracji.
Dekret wzrostowy i reforma rynku pracy zostały uchwalone w czerwcu, natomiast projekt cięć budżetowych został przedstawiony na początku lipca i już budzi kontrowersje wśród polityków i obywateli. Przeciwne są mu zwłaszcza związki zawodowe, już zapowiadające strajk generalny we wrześniu. Z drugiej strony ekonomiści twierdzą, że reformy Montiego są zbyt płytkie i nie rozwiązują wszystkich problemów włoskiej gospodarki. Zwłaszcza reforma rynku pracy jest oceniana jako niewystarczająca. Premierowi zarzuca się wręcz, że zmiany są kosmetyczne i tak naprawdę niewiele wnoszą.
Trzeba jednak pamiętać, jak wygląda obecna sytuacja Włoch. Gospodarka tego kraju ma się w tym roku skurczyć o 1,9 %. Agencja Moody’s obniżyła rating obligacji tego państwa na jedynie dwa stopnie powyżej poziomu śmieciowego – i to mimo ich korzystnej sprzedaży. Ponadto obniżyła ratingi trzynastu włoskich banków, m.in. UniCredit i Intesa San Paolo. Na ostatnim szczycie Rady Europejskiej, Mario Monti wywalczył bezpośrednie dokapitalizowanie włoskich banków. Przed byłym unijnym komisarzem stoi trudne zadanie zreformowania rozrośniętych struktur włoskiego państwa, walka z bezrobociem, które dotyka jedną trzecią młodych Włochów i wypycha z rynku pracy wiele osób po 55 roku życia. Musi również zredukować wydatki państwowe, zmniejszyć zadłużenie kraju, rozruszać gospodarkę, a także, a może przede wszystkim, przywrócić zaufanie Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz liderów państw UE do swojego kraju.
Niewątpliwie w sferze wizerunkowej wiele udało się Montiemu zrobić. Rynki dobrze przyjęły jego nominację na stanowisko premiera, o czym świadczył spadek cen włoskich obligacji zaraz po tym wydarzeniu. MFW chwali posunięcia włoskiego rządu, a zwłaszcza reformę rynku pracy. Na unijnym szczycie udało mu się wywalczyć ustępstwa dla swojego kraju. Potrafił skutecznie przeciwstawić się Angeli Merkel. Nawet jeśli tempo przeprowadzanych przez niego reform nie jest szybkie, trzeba dać mu jeszcze trochę czasu, bowiem Monti rozwiązuje problemy będące skutkiem wieloletnich zaniedbań. Kuracja nie może więc być błyskawiczna i musi boleć.
Trudno jest obecnie przewidywać co wydarzy się za rok, jednak biorąc pod uwagę konieczność długofalowych reform włoskiego systemu państwowego i gospodarki, korzystne byłoby pozostanie Montiego na stanowisku premiera. Daje on bowiem gwarancję stabilności i dotrzymywania przez Włochy zobowiązań. Prawdopodobnie ani Berlusconi, ani Bersani nie zrezygnują ubiegania się o władzę, więc walka w 2013 roku zapewne rozegra się między nimi. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że zwycięzca wyborów parlamentarnych nie porzuci tak niezbędnych dla tego kraju reform.
———————————————————
*Katarzyna Krupa – współpracuje z CIM – studentka politologii oraz stosunków międzynarodowych na UJ. Odbyła praktykę w Dzienniku Polskim w Krakowie. Uczy się języka włoskiego. Planuje wyjazd do tego kraju w ramach programu Erasmus. Interesuje się Unią Europejską, geografią polityczną, polska polityką zagraniczną, wybranymi zagadnieniami związanymi z myślą polityczną XX wieku.
Wlochy moze tylko uratowac Berlusconi