Społeczeństwo

Fora naukowe młodych politologów

TOMASZ PAWŁUSZKO

W weekend 21-22 kwietnia brałem udział w olsztyńskim IX Ogólnopolskim Studencko-Doktoranckim Forum Naukowym. Projekt odbył się w budynkach Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Jest to jedna z kilku (niestety tylko kilku) utrwalonych instytucji młodych politologów w naszym kraju. Inną jest Ogólnopolski Zjazd Internacjologów Studentów, czyli OZIS, którego kolejną edycję organizują na początku czerwca 2012 roku koła naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Niedawno uruchomiono też serwis katowickiego projektu NowaPolitologia.pl. W tym komentarzu kilka słów o perspektywach związanych z takimi projektami, także w kontekście toczonej obecnie w polskiej prasie dyskusji o perspektywach zawodowych młodych ludzi.

Nauki społeczne do spółki z naukami prawniczymi i ekonomicznymi w Polsce kształcą w tym momencie około ćwierć miliona studentów. W ogóle blisko 80% studentów w Polsce studiuje na jedynie 5% dostępnych kierunków. Z jednej strony pojawia się argument, iż młodzi wybierają kierunki które dają im dobrą, “życiową wiedzę” i wszechstronną perspektywę na całe życie, druga zaś strona dysponuje mocnym i empirycznie sprawdzalnym argumentem, iż “przecież ci młodzi nie dostaną pracy”. Minister prof. Barbara Kudrycka zdaje się skłaniać coraz bardziej ku drugiemu podejściu. W swoich niedawnych wypowiedziach sformułowała tezę, iż polskie uczelnie nie kształcą osób pracujących zespołowo, myślących samodzielnie ani umiejących selekcjonować informacje. Jest to pewne novum, gdyż do tej pory mówiło się, że powinny się tym zajmować raczej…szkoły podstawowe, względnie średnie. Nie udało się? W rezultacie w stronę konkretyzacji zmierzają zapisy ustawowe i rozporządzenia MNiSW, arkusz każdego przedmiotu akademickiego będzie musiał zawierać informacje o przekazanych przez uczelnię “kompetencjach społecznych” oraz “umiejętnościach praktycznych”. Ściągawka dla wykładowców mówi nawet jakich przymiotników i czasowników powinniśmy używać…

Kolejne inicjatywy politologów, organizowane przez nich konferencje, projekty a nawet całe stowarzyszenia (np. ProjektPolska.pl) mają, bądź co bądź, na celu budowę profesjonalnego wizerunku młodych specjalistów od spraw publicznych. Na Forum w Olsztynie postawiłem tezę, iż należy przejść od nauk politycznych, zdefiniowanych przez “politykę” jako walkę o władzę, w stronę koncepcji polityki opartej na zarządzaniu sprawami publicznymi/społecznymi. Politolodzy rzadko bowiem dysponują wiedzą o swoim regionie, o jego rozwoju, o konstrukcji inicjatyw politycznych czy mechanizmach podejmowaniu decyzji. Zatrzymują się na teoretycznej tylko (w zasadzie hasłowej) i ogólnej niestety wiedzy o partiach politycznych, konstytucji czy polityce zagranicznej. Nie posiadają też warsztatu, np. przygotowując ze swoimi studentami tematykę badań kwestionariuszowych i ankiet nie znalazłem na polskim rynku (65 lat istnienia politologii po wojnie!) publikacji poświęconej “terenowym” badaniom politologicznym w praktyce. Zakrawa na ironię, że problematyki tej nie zawiera ŻADEN polski podręcznik z tzw. metodologii badań. Korzystałem więc z dorobku psychologii, zarządzania i socjologii. W naukach politycznych od lat odchodzimy od człowieka/konkretu w stronę rozmaitych mechanizmów, instytucji, “niewidzialnych sił” i procesów rzekomo rządzących życiem politycznym, co w praktyce oddala naszą perspektywę i daje pole do popisu ideologicznemu wolnomyślicielstwu. Drugą tezę podsunęła mi analiza programów gospodarczych polskich partii politycznych, przeprowadzona na UWM. Dlaczego programy polityczne partii w Polsce są tak niekompetentne, ogólnikowe i nieprofesjonalne? Dlaczego mimo posiadania milionowych rzesz wykształconych politologów, socjologów, ekonomistów, dziennikarzy i prawników partie polityczne w Polsce wciąż masowo okłamują obywateli i nic się z tym nie dzieje? (Oszczędzę Czytelnika i nie będę cytować kwiatków z tychże programów). Gdzie są owe dialog społeczny, społeczeństwo obywatelskie i inne zjawiska, o których piszą podręczniki politologiczne? Teza wynikająca z tych rozważań sugeruje, że słabość polityki polskiej wynika także ze słabości polskiej politologii…

Kilka uwag końcowych. Należy się cieszyć z instytucjonalizacji i profesjonalizacji nowych inicjatyw politologicznych, które powstają mimo braku oczywistych nisz. W najbliższych latach czekają nas dwie sprzeczne tendencje – z jednej strony dążenie do płytkiego urynkowienia politologii i kierunków pokrewnych oraz z drugiej strony – dążenie do upodmiotowienia tożsamości (może być oparta na abstrakcjach, ale czytelnych dla społeczeństwa – wszak nauki społeczne) tych dyscyplin jako dziedzin nauki. Oba kierunki zmian paradoksalnie odwołują się do postulatów chociażby minister Kudryckiej: nie da się zaoferować słuchaczom wiarygodnej wiedzy, która nie byłaby społecznie i rynkowo uznawana za wartościową. Szefowie koncernów (np. cytowany często prezes PZU) mówią o potrzebie kreatywności, aktywności, postawie etycznej, znajomości języków. Ilu politologów realnie ćwiczy się w abstrakcyjnym myśleniu, uczy się kreatywnie, działa aktywnie, wspiera wolontariat i uczy się języków obcych? Niewielu. Czy uniwersytet odrobi to za nich? Nie sądzę. Świat, w którym sam (wartościowy kiedyś i trudny do zdobycia) dyplom dawał pracę, już minął. Daliśmy się wyprzedzić na zakręcie, w po-przemysłowym świecie wprowadzając “przemysłową produkcję” absolwentów.

4 Responses

  1. Słyszeliście może o iPodręćzniku? Czy taki pomysł w dzisiejszej Polsce ma sens? (www.ipodrecznik.pl)

Comments are closed.