Asian Programme Azja Wschodnia Dyplomacja Europa Środkowa i Wschodnia Gospodarka UE

Wen Jiabao w Polsce: Czy Polska w końcu dostrzegła Chiny?

PAWEŁ BIEŃKOWSKI, Program Azjatycki

Pierwsza od 25 lat wizyta chińskiego premiera w Polsce przypadła na czas głębokich strategicznych przewartościowań w światowej polityce i gospodarce. Prące naprzód Chiny zdają sie coraz szybciej zostawiać w tyle Amerykę, nie wspominając o Europie pogrążonej w strukturalnym i tożsamościowym kryzysie. Zmiany zachodzące w światowym ładzie są tym bardziej bezlitosne dla Polski, która przez długie lata po przełomie 1989 roku stawiała tylko na jednego sojusznika – Zachód, którego wszystkie słabości zdają się teraz wychodzić na jaw równocześnie.

Abstrahując od nieuniknionego charakteru akcesji Polski do NATO i Unii Europejskiej, mało kto dziś sądzi, że pogłębiona i jednostronna w istocie współpraca z USA przyniosła Polsce korzyści. Epizody z tarcza antyrakietową czy więzieniami CIA dowodzą braku strategicznego rozrachunku w odniesieniu do “sojusznika zza oceanu”. Udział w wojnie irackiej nie przyniósł Polsce żadnych korzyści, a w przypadku operacji ISAF w Afganistanie Polska stała sie jedynie świadkiem wbijania gwoździ do trumny Sojuszu Północnoatlantyckiego. Równocześnie, wciąż brak jest szans na zniesienie wiz wjazdowych do USA dla obywateli RP, a współpraca gospodarcza nie wybija sie ponad przeciętną.

Trzeba więc przyznać, że w ciągu tych wszystkich lat to raczej inne państwa Europy wykazały sie lepszym zmysłem strategicznym i trafniej rozpoznały dziejowy trend. Podczas gdy Polska krytykowała Chiny za łamanie praw czlowieka, Niemcy zawierały z nimi wielomiliardowe kontrakty. Kiedy Polacy użalali sie nad losem Tybetu, Węgrzy wprowadzali do siebie chińskie inwestycje i fabryki.

Dopiero zeszłoroczna wizyta w Pekinie prezydenta Komorowskiego i zawarcie porozumienia o strategicznym partnerstwie otworzyło drzwi. Na szczęście dla Polski to Chiny rzeczywiście uważają nasz kraj za strategicznego partnera, z którym warto się umawiać. Budapeszt, który w ostatnich latach robił wszystko by stać sie chińskim hubem w Europie Środkowej, okazał sie partnerem niewiarygodnym, zwłaszcza pod względem ekonomicznym. Polska zaś, co podkreślił premier Wen, “pozwoliła mu czuć się jak u siebie w domu”, gdzie rownież może obserwować szybki wzrost gospodarczy i przemiany społeczne.

Źródło: PAP

Imponujące pozostaje tempo rozwoju chińskiego zainteresowania Polską. Zaledwie cztery miesiące po szczycie prezydentów obu państw, znacząca delegacja chińska odwiedza Polskę. Jej twarzami są nie tylko jeden z najzdolniejszych i najbardziej popularnych chińskich premierów ostatnich lat, ale i przewodniczący wszechwładnej Państwowej Komisji Rozwoju i Reform oraz minister handlu, co świadczy o wadze, jaką Pekin nadał tej wizycie. Biuro w Polsce otworzył w końcu Bank of China, a na operacje finansowe i inwestycje w regionie rząd chiński przeznaczył z tej okazji kwotę 10 miliardów dolarów. Wydaje sie więc, że problemy finansowe przedsiębiorstw chińskich pragnących inwestować w tej części Europy i stawać w szranki z konkurentami o dostęp do zamówień publicznych mogą zostać rozwiązane. Kontrakty podpisała Agencja Rozwoju Przemyslu oraz KGHM, ustanowiona ponadto zostanie specjalna komisja rozwoju współpracy przemysłowej, dzięki której obroty handlowe maja wzrosnąć pięciokrotnie. Polscy i chińscy studenci otrzymają wiecej szans, by studiować w kraju partnera. Jednakże, jednym z najwiekszych osiągnięć towarzyszących wizycie Wena Jiabao było zrealizowanie forum gospodarczego Chin i państw Europy Srodkowo-Wschodniej, które w oczach Pekinu nadało Warszawie rolę lidera regionu.

Co jednak można dostrzec za tak przyjazną postawą chińskich przywódców? Otwieranie własnych instytucji finansowych, wspieranie inwestycji, zachęty do wymiany kulturalnej i brak powiązanych z tym wymagań to wszak charakterystyka chińskich kontaktów z Afryką, określanych przez niektórych mianem neokolonialnych. Istotnie, szereg krytyków dostrzega już zmyślną strategię Chin wobec Europy, polegającą na dzieleniu kontynentu na strefy wpływów Pekinu. I tak, bogata “stara Unia” to dla Chin równi partnerzy ekonomiczni i źródło najnowszych technologii. Zadłużone południe to zaś kraje do “wykupienia”, które pózniej spłacą swój dług w sposób dla Pekinu najdogodniejszy. Pozostaje jeszcze Europa Środkowo-Wschodnia, region dla Chin relatywnie nowy, ale stwarzający kolejne możliwości. Francois Godement narzeka na “dzielenie” UE przez Pekin w drodze zwoływania regionalnych szczytów, jak ten kwietniowy w Warszawie – należy się więc być może zastanowić nad określeniem zarówno polskiej jak i europejskiej strategii wobec bądź co bądź niemal największej już gospodarki na Ziemi. Obydwu strategii wciąż bowiem brakuje.

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=zAaW04cuMKE]

Wiele jeszcze potrzeba, aby zarówno polskie media jak i społeczeństwo odbierały wizytę chińskiego przywódcy tak, jak dzieje sie to w przypadku przyjazdu prezydenta USA do naszego kraju. Szereg sygnałów wskazuje jednak, że sprawy zmierzają już w tym kierunku. Wizyta Wena Jiabao w Auschwitz to gest symboliczny, praktykowany zwłaszcza przez przywódców zachodnich. Świadczy o próbie zrozumienia przez Chińczykow trudnej historii Polski i wykazania podobieństwa doświadczeń historycznych obu narodów. Telewizyjne wystąpienie Wena i życzenia dla Polaków z okazji świąt majowych to również wydarzenie bez precedensu. W powszechniej świadomości funkcjonuje już także bezpośrednie połączenie lotnicze miedzy Warszawą a Pekinem o olbrzymiej wartości symbolicznej.

Kolejne miesiące bedą testem. Czy Polska zrozumiała w końcu, że nie nadszedł koniec historii? Czy zauważyła Chiny i wyjdzie im naprzeciw?

8 Responses

  1. Podstępem bedzie Smok doić z Europy soki. Dlaczego w Hiszpanii bezrobocie wynosi 24%, a Chinczyków tam przybywa? Dlaczego wszystkie niemal sklepy osiedlowe w ważnych miastach prowadzone są przez Chińczyków? Europą z jednej strony zawłądnąć chcą muzułmanie, z drugiej Chiny, a tak chyli się ku upadkowi jak Imperium Rzymskie.

  2. Manifest mój mały (kolejny) euroentuzjastki.
    A ile Chińczyków pracuje w europejskim sektore hi-tech? Ile z nich wykłada na uniwersytetach? Ilu pracuje w think-tankach albo jest znanymi i cenionymi pisarzami/aktorami/piosenkarzami/ …? Jaki jest poziom życia w Chinach a jaki w Europie, nawet dla tych bezrobotnych w Hiszpanii? Gdzie się bardziej ‘opłaca’ być bezrobotnym, chorym, studiującym, zakładającym rodzinę albo biiznes, cokolwiek? Gdzie można bez skrępowania i odgórnych poleceń działać nie tylko społecznie, ale i obywatelsko? I zapewne nie tylko hiszpański klimat przyciąga robotników z Chin, ale i – niemożliwe! – brak pracy w Państwie dumnie zwącym się Środka…?
    Mogłabym tak wyliczać bez końca. Moim zdaniem potęga Chin – być może po prostu jeszcze na tym etapie – jest przesadzona. Przyjeżdża Chińczyk do Brukseli i komentuje: olaboga, przez 10 lat nic tu się nie zmieniło, nie ma nowych inwestycji – a ja się pytam, jakich inwestycji w tak zaawansowanym kraju? W autostrady czy w co? Bo w porównaniu do rozwijających się Chin, Belgia i inne kraje Europy Zachodzniej to kraje JUŻ – uwaga – rozwinięte – tadam! Na oglądanie inwestycji infrastrukturalnych zapraszamy do Polski i generalnie w kierunku Wschodnim.
    Nie kwestionuję dynamicznegoo rozwoju ChRL ani konieczności z nimi współpracy w każdej możliwie dziedzinie, wszak erę współzależności totalnej mamy w rozwkicie, ale wolałabym , gdybyśym bardziej docenić potrafili co, to w Europie mamy, a nie stawiali się w pozycji petenta wobec Pekinu.
    Więcej nt. ‘unconditional’ vs. ‘conditional engagement’ napiszę w nadchodzącej analizie CIM, zapraszam już za jakiś miesiąc 🙂

    1. Nie powinniśmy popadać w aż taki europejski samozachwyt, podobnie pysznili się Rzymianie u schyłku istnienia Zachodniego Cesarstwa. Rzymianie mawiali “non progredi est regredi”, ale najwyraźniej o tym zapomnieli. Budowanie bogactwa na bańce finansowej, na sektorze bankowo-finansowych może się w końcu zemścić. Co zaś do rozwoju, na ten przykład w Brukseli zawsze można zrobić coś dla poprawienia ruchu ulicznego, miasto jest wszakże ponoć pierwszym pod względem stopnia zakorkowania miastem w Europie.

      Do zmiany oblicza Europy jaką znamy doprowadzi jednak raczej islamizacja, nie zaś chińska obecność. Liczba ludności muzułmańskiej powoli wzrasta, Europejczycy zaś niezbyt się chcą rozmnażać i niejasna jest ich moralno-religijna samoidentyfikacja. Wmawianie sobie, że jest się na wyższym poziomie cywilizacji, high-tech “ą ę”, nie uchroni przed wzrostem liczby ludności opowiadającej się za prawem szaria i gotowych do użycia swej determinacji, liczebności i przemocy wobec ludzi innej opcji religijnej i politycznej, gdy już tylko będą dość silni, by odstawić maskę tolerancji religijnej oraz politycznej poprawności.

      Rzeczywiście wielu bezrobotnych Hiszpanów to młodziaki po byle studiach, którzy nie chcą po prostu pracować za marne 1500 euro, a takich ofert pracy starczyłoby dla nich spokojnie. Od razu marzą im się kokosy. System świadczeń społecznych pozwala im się opierdzielać, pytanie tylko czy jest to sposób na przeżycie kolejnych stuleci licząc na dopłaty z budżetu pracowitych Niemców.

      Co do imigracji chińskiej do Europy, osoby przyjeżdżające tu są akurat z tych, które szansę na zarobek mają u siebie w kraju. Przyjeżdżający Chińczycy mają już często coś odłożone i gotowi są zapłacić 10 tysięcy USD pośrednikowi, który wykombinuje jak zdobyć wizę Schengen, bo praca w Europie za euro, a nawet nie tyle praca, co działalność gospodarcza, opłaca się często bardziej niż w Chinach przez wzgląd na kurs euro w stosunku do yuana. To są inwestycje wymagające nieraz inwestycji w otwarcie sklepu rzędu 500 000 euro. W Chinach dorobili się już czegoś i teraz wzrósł im apetyt.

      Chciałbym oczywiście, by Europa w stosunkach z Chinami była twardym graczem, a nie petentem. Polscy politycy przywykli do bycia petentami od bez mała dwóch-trzech stuleci, niemniej jednak słuchy chodzą, że potrafią też bronić swego zdania na forum unijnym, choć Polskę przez 20 lat rozprzedali. Najpierw chyba Unia Europejska powinna zająć się na poważnie swoją tożsamością, by wiedzieć czego tak na prawdę potrzebuje, jakie ma naprawdę możliwości i słabe strony.

      Chiny są centralnie sterowane, lubią patrzeć z góry na resztę świata, i zgodnie z zasadami strategii, co Paweł właśnie zauważa, dzielić próbują sobie Europę na regiony, z którymi chcą oddzielnie układać warunki współpracy. A w grze z nimi nie ma miejsca na sentymenty. Jeśli dajmy na to Polska jako prywatyzację traktuje sprzedawanie państwowych przedsiębiorstw Skarbu Państwa chińskim spółkom państwowym, to nigdy nie będzie traktowana przez Pekin inaczej niż jako petent.

      W dniu wizyty premiera Wen byłem akurat w trasie z Chińczykami, w radio mówili o wizycie, różnych tabelkach, słupkach, wartościach itd. Chińczyk, zarabiający w ciągu roku milion PLN na sprzedawaniu badziewiastego towaru (co sam przyznał) podsumował to, że i tak na tym zwiększaniu wzajemnej współpracy przede wszystkim zarobią Chińczycy i Chiny, a jeśli Polacy też, to nieliczne osoby, ale bynajmniej nie Polska jako taka.

Comments are closed.