Ameryka Północna Europa Europa Zachodnia Gospodarka Społeczeństwo Stany Zjednoczone UE

Czy zmierzch Zachodu?

Tomasz Pawłuszko

fot.: scholar.com.pl

Media, analitycy i myśliciele coraz częściej odwołują się do tytułu książki „Zmierzch Zachodu” Oswalda Spenglera (wyd. 1912 r.!). Spengler przywoływany jest szczególnie w kontekście omawiania obecnego kryzysu, który zaczął nabierać znamion kryzysu „cywilizacyjnego”. Ostatnie trzy lata nie były bowiem dobre zarówno dla USA, jak i dla Unii Europejskiej. Spowolnienie wzrostu i pęknięcie bańki spekulacyjnej w USA, recesja w UE, nieskuteczność mechanizmów Traktatu Lizbońskiego, drastyczne problemy z zadłużeniem wielu państw, ujawnienie granic potencjału strategicznego państw NATO w Afganistanie i Iraku czy osłabienie korzystnych trendów demograficznych w krajach Zachodu – mogą oznaczać realny początek końca dominacji cywilizacji euro-amerykańskiej. Porozmawiajmy o książce „Kryzys 2008 a pozycja międzynarodowa Zachodu” (wyd. pod red. R. Kuźniara, Scholar, Warszawa 2011).

Niemal dziesięć lat temu, bo w 2002 roku prof. Roman Kuźniar pisał o perspektywie rozwoju cywilizacji zachodniej w kształcie: Unia Europejska osłaniana z obu skrzydeł przez USA i Rosję. Dziś ta wizja mimo, że inspirująca – przywołuje raczej wspomnienie połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Obecny kryzys zachwiał podstawami potencjału krajów Zachodu. Tymi podstawami potencjału są przede wszystkim wartości wyznawane przez ludzi, choć może brzmieć to dla czytelnika abstrakcyjnie. Jak pisze w omawianej książce ekonomista prof. Witold Orłowski – dzisiejszy kryzys jest przede wszystkim kryzysem zaufania, które jest podstawą zawierania umów w dobrej wierze, podstawą gospodarki rynkowej i fundamentem demokracji przedstawicielskiej. Sam Roman Kuźniar, pisząc dziś o degeneracji zachodniego wzorca rozwojowego lat dziewięćdziesiątych, mówi wręcz o „kulturze rozpasania”, w której pieniądz stał się ważniejszy od samego rynku – większość dorosłej ludności Zachodu nie posiada znaczniejszych oszczędności. Zdaniem wielu autorów – obecny kryzys jest oczywistym symptomem podważenia pozycji Zachodu.

Wkrótce ludność Zachodu będzie liczyć poniżej 12% populacji globalnej, wytwarzającej mniej niż 30% PKB świata. To mniej niż w 1820 roku. Autorzy zgodziliby się z tezą Fareeda Zakarii, iż w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat państwa członkowskie UE oraz USA utracą prymat w niemal każdej dziedzinie życia globalnego – przemyśle, technologii, kulturze czy finansach. Znaczenie zyskują szybciej rozwijające się kraje azjatyckie, jakkolwiek starzejące się jednak w równie szybkim tempie co Zachód (np. Chiny i państwa „krawędzi Pacyfiku”). Wielką niewiadomą pozostaje potencjalny wzrost ludnych krajów zaliczanych dawniej głównie do Trzeciego Świata: Brazylii, Nigerii, Indonezji, Meksyku czy Turcji. Są to kraje słabe instytucjonalnie, przeludnione i o ograniczonej perspektywie rozwojowej. W ciągu najbliższych 25 lat podwojeniu ulec może ponadto ludność słabo rozwiniętej Afryki (czyżby czekały nas kolejne: fala imigracji, konflikty o surowce i wodę, czy Zachód jest na to gotów?), a ludność Azji wzrośnie o ponad 2 miliardy. Orłowski zwraca uwagę, że przewaga Zachodu nie będzie już w stanie się utrzymać w warunkach swobody przemieszczania się ludzi, kapitału i wiedzy (propagowanych przecież przez Zachód!). Ratunek – jak często radzą ekonomiści – leży dziś w innowacyjności.

Profesorowie Edward Haliżak i Ryszard Zięba zwracają uwagę na niezdolność instytucjonalną UE do reagowania na kryzys. Państwa europejskie w ciągu ostatnich trzech lat wpompowały w gospodarkę pakiety pomocowe o wartości przekraczającej 1500 mld euro, mimo to wzrost gospodarczy się zatrzymał a Unia Europejska po dziesięciu latach od sukcesu waluty euro stanęła pod znakiem kryzysu polityczno-finansowego. Receptą jest – zdaniem Haliżaka – pogłębienie integracji i odejście od międzyrządowości w celu podkreślenia prymatu celów ekonomicznych nad politycznymi. Należy jednak ocenić, iż państwa europejskie, których kosztowny udział w gospodarkach narodowych często przekracza 40% i nieraz dochodzi do 60% PKB, możliwie niechętnie przyjmą te wskazówki.

Drugą stroną kryzysu Zachodu jest rozwój potencjału krajów nie-zachodnich. W publikacji pod red. Kuźniara natrafimy na ciekawe studia autorstwa dr Jakuba Zajączkowskiego i dr hab. Marcina Gawryckiego dotyczące rynków wschodzących i ewolucji współczesnych obszarów peryferyjnych. W kolejnych tekstach profesorowie Jan Rowiński i ponownie Edward Haliżak analizują kulturowo-gospodarcze atuty współczesnych Chin, podczas gdy prof. Orłowski konstatuje na podnoszony często na Zachodzie fakt, iż powrót Chin na fotel globalnego lidera jest de facto powrotem do sytuacji sprzed dwóch wieków. Możemy jednak przypuszczać, iż w warunkach zglobalizowanej gospodarki dominacja trendów pro-azjatyckich może zyskać inny wymiar niż w przeszłości. Publikację zamyka ciekawe, pionierskie wręcz studium profesora Wojciecha Kosteckiego o analizie kryzysu w kontekście teorii stosunków międzynarodowych. Artykuł odwołuje się do najnowszych, niecytowanych i nieznanych na polskim rynku pism, co może zasługiwać tylko na uznanie.

Pojawienie się takich książek jak „Kryzys 2008…” jest świadectwem rozwoju polskich studiów międzynarodowych i efektywną oraz odpowiedzialną reakcją intelektualną na zagrożenia współczesnej epoki. Warto podziękować autorom za przystępną próbę przybliżenia społeczeństwu problemów naszego świata i propozycję działań w przyszłości. Publikacja pozostaje głosem w debacie polskiej i europejskiej (życzyć szybkiego przetłumaczenia na książki inne języki).

6 Responses

  1. Jak Tomasz napisze recenzję, to od razu chce się przeczytać książkę 😉
    a że jeszcze pod redakcją boskiego R. to chyba w nią zainwestuję ;D

  2. Książka jest publikacją pokonferencyjną (przynajmniej w znacznej mierze) i zapewniam, że na samej konferencji prof. Kuźniar był dużo bardziej zdecydowany i kontrowersyjny niż w swoim tekście :). Z uwagi na moje azjatyckie zainteresowania na szczególną uwagę zasługuje tekst prof. Rowińskiego. Tak jak napisał skrótowo Autor recenzji, artykuł dotyczy kulturowo-gospodarczych atutów Chin, ale w głównej mierze skupia się na wewnętrznej debacie w Chinach na temat przyszłej roli Chin w świecie (opcja “nacjonalistyczno-wielkomocarstwowa” versus “internacjonalistyczno-pragmatyczna”). Jest to temat niemal zupełnie nieporuszany w polskiej nauce, więc tym bardziej zasługuje na uwagę.

  3. Rzeczywiście aż chce się przeczytać 🙂

    Bardzo podoba mi się termin “kultura rozpasania” – patrząc m.in. na Grecję nietrudno zauważyć, że roszczeniowe postawy obywateli wobec państwa i permanetne życie ponad stan należą do głównych przyczyn obecnego kryzysu. Przyszło nam żyć w ciekawych czsach…

  4. ciekawe ,podobny komentarze czestoslysze z ust polskich politykow dotyczace rozpasania..obywateli. niestety nasze pensje stoja w miejscu

Comments are closed.