RAFAŁ BILL
Z dniem 1 lipca br. Polska objęła przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, zyskując tym samym prawo do kierowania zjednoczoną Europą i określenia szczególnie istotnych obszarów swojego półrocznego urzędu. Jedną z takich sfer ma stać się ekologia i środowisko w ramach tzw. Zielonej Prezydencji,
Zadaniem kampanii pt. Zielona Prezydencja” jest promocja organizacji kilku tysięcy zaplanowanych spotkań unijnych, z uwzględnieniem zielonych standardów, zakładających m.in. redukcję odpadów. Zgodnie z zaprezentowanym spotem filmowy, Polska postawiła przed Unią Europejską cztery ambitne cele:
Te cele to:
– zapobieganie zmianom klimatu oraz adaptacja Europy do tych zmian,
– ochrona różnorodności biologicznej,
– wspieranie globalnego procesu zrównoważonego rozwoju (Rio +20),
– efektywne wykorzystanie zasobów.
W niniejszym artykule chciałbym zająć się ostatnim z wymienionych priorytetów.
Czym jest to tajemnicze sformułowanie „Efektywne wykorzystanie zasobów”? Strona polskiego Ministerstwa Środowiska zawiera przystępny opis priorytetu:
„Oszczędne, a zarazem efektywne korzystanie z zasobów jest kluczem dla zapewnienia zrównoważonego rozwoju Europy. Zasoby, to nie tylko surowce naturalne czy kopaliny, takie jak paliwa, minerały i metale, lecz również żywność, gleba, woda, powietrze, biomasa i ekosystemy. Dostępność wszystkich tych elementów stanowi o szeroko rozumianym bezpieczeństwie Europejczyków. Prezydencja będzie dążyć do wdrażania takich narzędzi ochrony środowiska, które eliminują zależność wzrostu gospodarczego od degradacji środowiska przyrodniczego. Efektywne wykorzystanie zasobów to jedna z inicjatyw flagowych Europa 2020.”
W powyższym opisie pojawiają się słowa kluczowe tj. „bezpieczeństwo” oraz „efektywność”. Przyjrzyjmy się bliżej tej efektywności energetycznej i jej wpływowi na bezpieczeństwo Unii Europejskiej w czasie polskiej prezydencji.
Bezpieczeństwo energetyczne możemy zdefiniować jako pewność dostaw, czyli stan braku zagrożenia przerwaniem dostaw paliw i energii. Unia Europejska wciąż nie osiągnęła pełnego bezpieczeństwa w tym zakresie, o czym najlepiej przypominają kryzysy energetyczne, jakie pojawiają się w wyniku sporów za wschodnią granicą zjednoczonej Europy pomiędzy Białorusią i Ukrainą oraz Rosją. Obecnie Unia Europejska konsumuje 17% energii produkowanej na świecie, przy czym aż 50% surowców energetycznych pochodzi z importu, głównie za wschodniej granicy od największego dostawcy, jakim jest Rosja. Przykładowo: Estonia i Finlandia importują 100% swojego zapotrzebowania na gaz od Rosjan. Jednak nawet taka potęga jak Francja również nie jest samowystarczalna w zakresie energetyki i sprowadza 98% gazu, Włochy 85%, a Polska 70%. Perspektywy do roku 2030 są pesymistyczne – przy dalszym rozwoju gospodarczym Europy i braku nowych złóż (pewną szansę na zmianę niekorzystnej sytuacji stanowi gaz łupkowy) aż 65% surowców energetycznych będzie importowanych przez Unię Europejską w celu zapewnienia normalnego funkcjonowania przemysłu i gospodarstw domowych. A taka sytuacja na pewno nie oznacza bezpieczeństwa energetycznego, biorąc pod uwagę niestabilną sytuację polityczno-społeczną w krajach arabskich oraz za wschodnią granicą Unii Europejskiej.
Jakie zatem możliwości pozostają Brukseli do wyboru w celu poprawy obecnej sytuacji? Unia Europejska może działać dwupłaszczyznowo. Przede wszystkim może zaktywizować się w swojej polityce zagranicznej i środkami dyplomatycznymi, a także ekonomicznymi (a w ostateczności wojskowymi), starać się wpływać na poziom stabilności w krajach, które są kluczowe dla dostaw energii do zjednoczonej Europy. Na drodze stoją jednak przeszkody – polityka zagraniczna Unii Europejskiej wciąż nie jest jednolita, potencjał gospodarczy Starego Kontynentu spada i nie posiada on możliwość reagowania siłami militarnymi w dowolnym miejscu na świecie, jak czyni to USA. Drugą płaszczyzną są działania wewnętrzne w Unii Europejskiej, które mogą poprawić jej bezpieczeństwo.
Jednym z elementów z tej sfery byłoby odkrycie nowych złóż surowców energetycznych. W kilku miejscach Europy trwają prace w tym zakresie, a obecnie najgłośniejsza jest sprawa gazu łupkowego w Polsce, który wydobywany i eksportowany przez nasz kraj do pozostałych członków Unii Europejskiej zdecydowanie zmniejszyłby ich zapotrzebowanie na dostawy np. od Rosji. Jest to jednak wciąż melodia przyszłości, bo polskie łupki są dopiero badane pod kątem inwestycyjnym.
Unia Europejska może podjąć aktywne działania w dwóch obszarach: wykorzystania odnawialnych źródeł energii (OZE) oraz zwiększenie efektywności gospodarczej. Oba zagadnienia mieszczą się w priorytecie polskiej Prezydencji „Efektywne wykorzystanie zasobów”.
Poprzez rozbudowę infrastruktury OZE zwiększymy ilość produkowanej energii w Unii Europejskiego bez dodatkowego importu surowców energetycznych, dzięki czemu możemy osiągnąć wiele efektów tj. redukcję emisji GHG, długofalowe bezpieczeństwo energetyczne, korzyści ekonomiczne (ograniczenie kosztu zakupu surowców), stworzyć nowe miejsca pracy czy poprawić jakość zdrowia. Przyczyni się to również do realizacji pierwszego priorytetu w zakresie polityki ekologicznej Unii Europejskiej. Pytanie kluczowe pozostaje jedno: kto poniesie koszty inwestycji w OZE?
Efektywność energetyczna polega na poprawie wykorzystania dotychczasowych zasobów lub ograniczenia konsumpcji energii. Jesteśmy w stanie produkować tyle samo energii, poświęcając mniej zasobów. Poprawa efektywności energetycznej o 20% do roku 2020 może dać UE i Polsce następujące efekty: zmniejszenie zależności od importu surowców energetycznych z obecnych 52% do 45%, poprawę konkurencyjności gospodarki (zmniejszenie kosztów operacyjnych i zwiększenie produkcji, 100-150 mld dolarów oszczędności w skali roku), uniknięcie budowy ok. 440 średnich elektrowni, ograniczenie kosztów transformacji sektora energetycznego nawet o 30%, redukcja zapotrzebowania na energię (m.in. energooszczędne budynki), ponad milion nowych miejsc pracy. Można nawet postarać się o dokładne wyliczenia mikroekonomiczne: zmniejszenie kosztów energii u odbiorców końcowych o 35,9 mld zł/rok, zmniejszenie kosztów wytwarzania energii elektrycznej z 59,1 mld zł/rok do 48,5 mld zł/rok, zwiększenie liczby miejsc pracy w sektorze około energetycznym – narastająco o 298 tys. pełnozatrudnionych w latach 2011–2020.
Jednocześnie, wdrażanie środków prowadzących do poprawy efektywności gospodarczej następuje już teraz w momencie, gdy firmy chcą obniżyć swoje koszty i kupują nową technologię lub samorządy wykorzystują autobusy miejskie na CNG i LNG (sprężony i ciekły gaz ziemny do pojazdów silnikowych). W warunkach gospodarki rynkowej nie ma miejsca na nieefektywne, również pod katem energetycznym, podmioty. Racjonalizację wykorzystania energii należy traktować jako niezbędny i ciągły proces biznesowy. Również obywatele wraz ze zwiększaniem się świadomości ekologicznej decydują się na kupno mieszkania z certyfikatem energetycznym lub samochodu z napędem hybrydowym, które choć mogą być droższe przy zakupie, to ich eksploatacja okaże się w dłuższej perspektywie bardziej opłacalna.
Świadomość ekologiczna obywateli Unii Europejskiej zwiększa się i stopniowo ulega poprawie efektywność energetyczna oraz następuje rozbudowa infrastruktury OZE. Jednocześnie przed Polską stoi zadanie w czasie Prezydencji, by aktywizować i wspierać te oddolne działania społeczeństwa europejskiego.
Bardzo jestem ciekawa, czy uda nam się coś zdziałać przez te 6 miesięcy.
Zwłaszcza, że co do wykorzystywania OZE przekonywać trzeba raczej nas niż inne kraje UE, które już w znacznie większym stopniu z niej korzystają.
Celna uwaga Basia. Tylko jak tu przekonywać ludzi do wydawania większych pieniędzy na energooszczędne urządzenia. Póki co najpopularniejszym sposobem w UE jest zakazywanie (vide 100W żarówki), bądź organizowanie konferencji (co z zasady nie jest energooszczędne).
Jeszcze inna sprawą jest to, co my tak naprawdę możemy w Radzie UE 😉
Ludziom trzeba po prostu pokazać korzyści ekonomiczne, innej drogi nie ma. A to wiąże się nie z dofinansowaniami na np. budowę wiatraków, ale na edukację. Przekonać, że lepiej jest wydać teraz kilka złotówek więcej, ale w przyszłości zaoszczędzić jeszcze więcej. Problem jest taki, że mało osób myśli w dłuższej perspektywie, stosując się do słów Keynesa (“we are all dead in the long run”).
I w zakresie takiej szerokiej edukacji nasza prezydencja może podjąć inicjatywę, która będzie kontynuowana przez następne państwa, bo proces będzie to żmudny i długi.
Jeszcze słowo do Basi, mój artykuł bardziej dotyczy efektywności, a nie OZE. Są to dwa różne obszary. Ogromnym zwolennikiem OZE nie jestem, ponieważ wiąże się to ze zbyt dużymi kosztami, a poza tym nie jesteśmy pewni, czy naprawdę coś da to ograniczanie emisji. Natomiast efektywność energetyczna to już pojęcie wchodzące w ekonomię, jak opisałem akapit wyżej.
[…] R. Bill, Efektywność energetyczna w kontekście Polskiej Prezydencji […]
[…] R. Bill, Efektywność energetyczna w kontekście Polskiej Prezydencji […]