DOROTA ORTYŃSKA
Tydzień po zamachu w Oslo, kiedy emocje na świecie nieco opadły, a wśród Norwegów minął pierwszy szok i ból, przyszedł czas na refleksje. Co stanie się dalej z Norwegią, tym „najlepszym krajem na świecie”?* Czy tragiczne wydarzenie zmieni norweskie społeczeństwo albo politykę?
Norwegia od czasu II wojny światowej rozwijała się w pokoju i zgodzie. Podobnie działo się w pozostałych państwach skandynawskich. Dzięki uwarunkowaniom geopolitycznym – umiejscowieniu na spokojnych peryferiach Europy – Norwegia, a szerzej patrząc cała Skandynawia, mogła w skupieniu budować dobrobyt, gromadząc jednocześnie ogromny kapitał społecznego zaufania. Warto przy okazji zauważyć, że termin „geopolityka” został użyty po raz pierwszy właśnie w Skandynawii przez Szweda, Rudolfa Kjelléna. Podstawą stworzonego dobrobytu był pragmatyzm i solidna praca. Tak powstało państwo ludzi życzliwych sobie, pomocnych, współpracujących, umiejących dyskutować, ufnych wobec innych i przede wszystkim szczęśliwych. Potwierdzają to rankingi wskaźników rozwoju społecznego UNDP, w których Norwegia wielokrotnie zajmowała pierwsze miejsce (również w tym ostatnim z 2010 r.), a biorąc pod uwagę dane z ostatnich 40 lat zajmuje drugie miejsce zaraz za Australią.
Owo społeczne zaufanie przez długi czas nie było wystawiane na ciężkie próby. Teraz taka próba nadeszła. Czy Norwegom wystarczy siły, by poradzić sobie z traumatycznym przeżyciem, kiedy jeden spośród nich w tak drastyczny sposób wykorzystał ich zaufanie? Zaufanie do człowieka i do władzy, w tym przypadku do policji. Jo Nesbø, norweski autor kryminałów, stwierdził, że Norwegia straciła swą dziecięcą niewinność i nigdy nie wróci już do dawnego stanu, w którym sytuacja, kiedy na przejażdżce rowerowej można było spotkać premiera, zwrócić się do niego po imieniu i zamienić z nim kilka życzliwych słów była czymś zupełnie normalnym. Teraz każde nietypowe zachowanie będzie budziło strach. Jednak, jak Nesbø sam zauważa, w Norwegach jest wiele siły, opanowania i woli przezwyciężenia zasianego strachu. Z tą właśnie siłą, opanowaniem i otuchą przemawiał przez ostatnie dni premier Jens Stoltenberg, książę Haakon, czy członkowie norweskiej Partii Pracy (Arbeiderpartiet) na spotkaniu poświęconym pamięci ofiar (piątek 29 lipca). Byli na nim też młodzi Norwegowie z organizacji młodzieżowej tej partii, którzy przeżyli strzelaninę na wyspie Utøya. W przemówieniu jeden z nich powiedział, że odtąd przez resztę życia będą „generacją 22 lipca”. Jednak za rok znów spotkają się na wyspie.
Norwegowie mogą bazować na ogromnym kapitale społecznym. Dotyczy to też pozostałych Skandynawów, choć oczywiście każdy kraj skandynawski jest nieco inny. Warto jednak przyjrzeć się jak przez podobną próbę przeszli Szwedzi. 11 grudnia 2010 r. doszło w centrum Sztokholmu do nieudanego zamachu bombowego zorganizowanego przez osobę powiązaną z komórką Al-Kaidy w Szwecji, w którym zginął tylko zamachowiec-samobójca. Jednak w założeniu od eksplozji mogły zginąć setki ludzi, gdyż zamach przeprowadzono w ruchliwym miejscu, po południu – kiedy większość ludzi kończy pracę. Wydarzenie było tym straszniejsze, że był to pierwszy samobójczy zamach w Skandynawii. Jak na to wydarzenie zareagowali Szwedzi? Spokojnie. Podeszli do problemu z pragmatyzmem. Już kilka dni później rozpoczęła się debata polityczna nad kwestią ekstremizmu, prowadzona po części na łamach wiodących szwedzkich dzienników. Szwedzka minister ds. europejskich podeszła do problemu całościowo i bazując na raporcie policji bezpieczeństwa (Säpo), wskazała trzy rodzaje ekstremizmu, ich źródła, cechy i związane z nimi zagrożenia. W kolejnych artykułach widoczna była chęć znalezienia konkretnych rozwiązań i wprowadzenia potrzebnych zmian. Natomiast mieszkańcy Sztokholmu powrócili do dotychczasowego życia. Mówili, że są silni i akt terroru ich nie zastraszy, nie zburzy poczucia bezpieczeństwa.
W Norwegii też zajdą pewne zmiany. Szef norweskiej policji, Øystein Mæland, już opowiedział się za zaostrzeniem przepisów dotyczących broni. Być może debata publiczna otworzy się na głosy tych, którzy widzą wady dotychczasowej polityki multikulturowości. Są to opinie, które dotąd raczej nie były wygłaszane publicznie, nie zmienia to jednak faktu, że istniały. I tak, jak pisze Timothy Garton Ash, lepiej jest otworzyć debatę w ważnej sprawie imigracji, niż pozwolić, by tłumione uczucia miały prowadzić do kolejnych tragedii.
Na pewno Norwegowie będą wspólnie pracować nad tym, by ich kraj znów stał się „najlepszym krajem na świecie”. Bezpiecznym, spokojnym i szczęśliwym.
————-
* „Najlepszy kraj na świecie” – Verdens beste land, 2009 – tytuł głośnej w Norwegii książki Niny Witoszek, polskiego pochodzenia profesor historii kultury na Uniwersytecie w Oslo
W mediach usłyszałam opinię, że “to największa tragedia od czasów drugiej wojny światowej” – ale jak bardzo II WŚ dotknęła Norwegię? Wydaje mi się, że jednak nie tak bardzo… Czy mogłabyś Doroto podrzucić więcej informacji na ten temat?
Nie słyszy się o tym aż tak wiele, więc stąd takie wrażenie. Norwegia została zaatakowana pomimo ogłoszenia deklaracji o neutralności, a np. sąsiednia Szwecja nie została. Co do skali tragedii wojennej to owszem, była nieco mniejsza niż w pozostałych okupowanych państwach (cytat ze strony Ambasady Norwegii w RP: “nazistowskie rządy terroru obejmowały egzekucje i masowe eksterminacje, choć na nieco mniejszą skalę niż w innych okupowanych państwach”), ale i tak była to tragedia. Polecam cały tekst ze strony Ambasady Norwegii oraz ciekawy tekst z Ambasady RP w Oslo nt. wspólpracy Polski i Norwegii w czasie II w.ś. Okazuje się, że mieliśmy sporo wspólnego.
http://www.amb-norwegia.pl/About_Norway/history/after1814/ww2/
http://www.oslo.polemb.net/index.php?document=44
[…] D. Ortyńska, Co dalej z Norwegią? […]