RAFAŁ BILL, Program Wolnościowy
W zeszłym tygodniu świat (przynajmniej finansowy) żył dwiema wiadomościami, które wywołały reakcje, jakie można uznać za skrajne przypadki euforii i histerii. Czy zatem rynki finansowe cechują się swoistą niestabilnością psychoemocjonalną?
“Rynki finansowe”. Tak właśnie – w cudzysłowie. Jak argumentuje na swoim blogu znany ekonomista Robert Gwiazdowski, “rynki finansowe” stały się w ostatnich latach czymś w rodzaju osobnego bytu istniejącego równolegle do “normalnej” rzeczywistości, jednak nie bardzo przejmującym się tym, co dzieje się w świecie paralelnym. W zeszłym tygodniu mieliśmy właśnie okazję doświadczyć takiego zachowania “rynków finansowych”, które wpadły w panikę, gdy dowiedziały się o kiepskiej sytuacji Włoch. No i zaczęły się spadki na giełdach oraz prognozy rychłego upadku strefy euro, końca świata i ogólnej apokalipsy. Przy czym należy wziąć pod uwagę, że te dane dotyczące Włoch były dostępne od wielu miesięcy, ale skończył się “gorący temat” Grecji, z której bankructwem jednak trzeba się pogodzić, a Irlandia i Portugalia to jedynie “małe” problemy, więc teraz “w obroty” zostały wzięte Włochy.
Gdy “rynki finansowe” pospekulowały, uspokoiły się i na spokojnie przeanalizowały sytuację, to stwierdziły jednak, że sytuacja nie jest tak dramatyczna. Gdy jeszcze szef najpotężniejszego funduszu inwestującego w obligacje, Mohamed El-Erian, powiedział, że nie zamierza wycofywać się z włoskich obligacji, to nagle media i “rynki finansowe” przestały się interesować południowym członkiem Unii Europejskiej, powracając do status quo.
Za oceanem “rynki finansowe” zachowują się jeszcze ciekawej – na tyle, że powstało nawet określenie: “efekt Bernanke“. Na słowa szefa FEDu Wall Street reaguje euforią lub histerią. Gdy Helikopter Ben mówi, że będzie drukował więcej pieniędzy, to giełda rusza gwałtownie do góry. W momencie gdy wycofuje się ze swoich słów, wszystkich dopada przerażenie i indeksy spadają.
“Rynki finansowe” od momentu kryzysu w USA (który nota bene same wywołały poprzez m.in. toksyczne długi) zupełnie nie wykazują się procesami logicznego myślenia i ulegają gwałtownym emocjom pod wpływem mediów czy jakiegoś reprezentanta giganta ekonomicznego lub inwestycyjnego. Dlatego pytanie: “jak działają rynki finansowe?” jest nadzwyczaj aktualne. Za nim powinno podążyć następne: “co należy zrobić, aby funkcjonowały poprawnie?”, ponieważ chyba praktycznie nikt nie stwierdzi (poza samymi “rynkami finansowymi”), że funkcjonują one prawidłowo bez negatywnych zaburzeń (psychoemocjonalnych) we współczesnej gospodarce.
Bardzo trafne spojrzenie! a kiedy właściwie skończył się czas “racjonalnego” działania rynków? czy w ogóle taki był? mam wrażenie, że przy obecnej wersji kapitalizmu nie sposób już okiełznać tego kapryśnego potwora 😉
Wszystko chyba zależy od tego, w jaki sposób zdefiniujemy “poprawne” funkcjonowanie rynków. Z jednej strony, im silniejsza regulacja, tym bardziej zniekształcone działanie, z drugiej zaś, im silniejsza deregulacja, tym łatwiej rozpocząć trudną do zatrzymania lawinę.
Odkąd upowszechnił się fenomen TBTF (Too Big To Fail), a bailouty są rozdawane niczym ulotki przy wyjściu z metra, silna regulacja rynków wydaje się nader konieczna.
Wszystko standardowo rozbija się o czynnik ludzki – naszą niemożność (lub niechęć) do wyciągania wniosków. Wszak ostatni kryzys był powtórką z 1929. O ile Wielki Kryzys jestem w stanie Fedowi wybaczyć (ponieważ do momentu wybuchu działał dopiero 16 lat), o tyle deregulacyjnego crescendo w wykonaniu Greenspana pojąć nie potrafię. Zważywszy, że zanim został szefem Fedu, przez 10 lat przewodził JP Morganowi, i właśnie JP Morgan był pierwszym bankiem, któremu zezwolono na jednoczesne prowadzenie działalności depozytowo-kredytowej i żonglowanie derywatywami (zakazanej w 1933 na mocy Glassa-Steagalla), pozostaje mi przypuszczać, że pan Greenspan kierował się osobistymi względami, a nie dobrem krajowej (a w tym przypadku również światowej) gospodarki.
Ciekawi mnie, w jaki sposób autor definiuje poprawne funkcjonowanie rynków? Bądź co bądź, gdyby w pełni zlikwidować koszty transakcyjne i całkowicie uniemożliwić spekulacje, rynki finansowe jako takie przestałyby istnieć. Innymi słowy, w ich szaleństwie tkwi ich piękno.
PS. Polecam opis działania rynków finansowych w wykonaniu panów Johna Birda i Johna Fortune’a (http://www.thelibertyvoice.com/not-so-funny-how-the-markets-really-work):
“JB: Well, you have to remember two things about the market, one is they are made up of very sharp and sophisticated people who are some of the greatest brains in the world. And the second thing you have to remember is that financial markets – to use the common phrase – are driven by sentiment.
JF: What does that mean?
JB: Well the thing is, let’s say things are going along as normal in the market, and then suddenly, out of the blue, one of these very sharp and sophisticated people say, “My GOD! Something AWFUL is going to happen! We’ve lost EVERYTHING! My God, what are we going to do, WHAT ARE WE GOING TO DO?” (…) And then a few days later, this same sophisticated person says, “You know, I think things are going rather well.” And everybody says, “You know actually I think I agree with you.” “You know, I think we’re rich.” “We’re rich.””