Gospodarka Program Wolnościowy

Wesołe jest życie staruszka

PIOTR SZAFRUGA

Emerytura zależy w znacznej mierze od stanu gospodarki (gdy będziemy ją pobierać) oraz od stosunku liczby emerytów do pracujących. W kwestii jak powinna wyglądać gospodarka mamy pełną paletę pomysłów, od komunizmu po anarchokapitalizm. Dużo łatwiej jest z drugą kwestią – przyrostu naturalnego. Większość, niezależnie od poglądów ekonomicznych, zgodzi się że ktoś za te kilkadziesiąt lat pracować będzie musiał.

Narzucony system (emerytalny) może nie zadziałać podług myśli twórców, szczególnie jeśli nie ma dobrej kontroli nad czynnikami, od których on zależy. A kwestię rodzenie dzieci pozostawiono w gestii ludzi.* Państwowy system ma jeszcze jeden minus: rządzący mogą zmieniać zasady w trakcie gry, np. podnosząc wiek emerytalny. Oczywiście może być to uzasadnione finansowo, ale trudno to nazwać sprawiedliwym. Ktoś przepracował całe życie, żeby pod koniec państwo dołożyło mu dodatkowe pięć lat pracy, brzmi  jak wyrok. Gdyby to była umowa prawna skończyłoby się w sądzie, ale przecież to państwo stanowi prawo. Oczywiście można stwierdzić, że nie sposób przewidzieć jakie będą koszty emerytur za 40 lat i takie działania mogą być konieczne. Ale w takim razie może istnieje lepszy sposób zarządzania?

Źródło: The Sun

Otóż istnieje. Najefektywniejszy system to taki, w którym ludzie sami zarządzają własnymi pieniędzmi (nawet, a może szczególnie, przy tak długich horyzontach czasowych). Przykład – spłata kredytu hipotecznego. To kwestia często kilkudziesięciu lat spłacania rat. Wypisz wymaluj działanie systemu emerytalnego – wystarczy zamienić słowo „rata”, na„składka emerytalna”. Mimo to nikt chyba nie chce, aby to państwo lub narzucony fundusz (OFE), decydował gdzie będziemy mieszkać (państwo pobierałoby składkę „mieszkaniową” za którą dawałoby mieszkanie).**

Ludzie obchodzili się bez systemu emerytalnego od zarania dziejów do XIX w. Rozwiązanie to miało jedną zasadniczą zaletę – nie było oparte na długu. Każdy oszczędzał na siebie. Co więcej, w przeciwieństwie do obecnego, nigdy samo nie upadło – zostało zlikwidowane dopiero przez odgórne regulacje państwowe (reformy Bismarcka).

Niektórym system ten może się kojarzyć w funduszami emerytalnymi, wszak i tam oszczędzamy pieniądza na przyszłość. Różnica jest jednak zasadnicza.

Po pierwsze OFE są przymusowe. To raczej nie zachęca ich do wolnorynkowej walki o klienta i wpływa na jakość usług. Do tego sam przymus wskazuje, iż nie zarządzają one naszymi pieniędzmi najlepiej. Dlaczego nie można pieniędzy na emeryturę oszczędzać przy użyciu innych instrumentów (nawet gdyby miało być to przymusowe)?

Po drugie OFE są zobligowane do inwestowania większości pieniędzy w obligacje skarbu państwa. Oznacza to, że pieniądze idą de facto do budżetu państwa, czyli na dzisiejsze wydatki (na obecne emerytury). Tym samym nasze emerytury opłaci państwo (wykupując obligacje od OFE), kosztem przyszłych pokoleń podatników. Jak widać system ten nie różni się wiele od państwowego – w obu nie odkładamy na siebie, tylko na obecnych emerytów.

Najbardziej kontrowersyjny w pomyśle likwidacji systemu emerytalnego jest likwidacja przymusu. Może się okazać, że ludzie przejedzą swoje oszczędności, bądź ich nie będą mieli i na jesieni życia pozostaną bez grosza przy duszy. Wtedy i tak będzie musiało zająć się nimi państwo, czyli mamy powrót do państwowych emerytur.

Różnica polega na tym, że nie wszyscy będą w takiej sytuacji. Większość ludzi jednak myśli o przyszłości. Ponadto, przyzwyczajenie drugą naturą człowieka – jeśli będę wiedział że nikt mi emerytury nie da, będę bardziej skłonny do oszczędzania. Dodatkowo rozwiązanie to sprzyja przyrostowi naturalnemu. Przy ograniczeniu roli państwa, rola rodziny jako gwaranta stabilności i bezpiecznej starości rośnie. Nie ma też sztucznej granicy wieku emerytalnego, każdy pracuje tak długo jak może i chce.

Osobiście jestem zwolennikiem całkowitej likwidacji systemu. Czy jest to najlepsze rozwiązanie – kwestia dyskusji. Może ograniczony fundusz dla najbiedniejszych będzie lepszy? W każdym razie nie system powszechny. Jeśli system emerytalny powstał, aby zagwarantować środki do życia na starość, to jaki sens jest utrzymywanie w nim ludzi którzy radzą sobie sami? Tak jak w systemie pomocy socjalnej – niech dostają ją tylko niektórzy.

*Co ciekawe historia notuje raczej dążenia do ograniczenia przyrostu – np. podatek od nieślubnych dzieci, czy chińska polityka jednego dziecka. Oczywiście w wielu państwach istnieje wsparcie socjalne, ale w przeciwieństwie do powyższych, nie mam ono tak jednoznacznego charakteru – związane jest z wysokim podatkami, które nie sprzyjają wielodzietności. Ponadto sprzyjanie przyrostowi naturalnemu nigdy nie przybrało (na  szczęście!), aż tak drastycznego charakteru jak np. odwrotna polityka w Chinach – wyobraźmy sobie, że państwo każe rodzicom płodzić co najmniej dwoje dzieci.

**Przez analogię, państwo mogłoby stwierdzić po latach, że mieszkanie jednak nie zostało spłacone i trzeba jeszcze płacić przez 5 lat.